Jeszcze w marcu Lewica chce wyjść z projektem ustawy regulującej sytuację osób żyjących w związkach nieformalnych.

Z naszych rozmów wynika, że projekt o związkach partnerskich miałby pójść ścieżką rządową, a jeśli to się nie uda, to poselską. Pierwszy wariant wymaga oczywiście porozumienia się Lewicy z koalicjantami i, jak słyszymy, takie rozmowy właśnie się rozpoczęły. Wariant poselski miałby być efektem ewentualnego braku zgody na ścieżkę rządową.

Za przygotowanie projektu odpowiada ministra ds. równości Katarzyna Kotula, która w rozmowie z DGP podtrzymuje, że jeszcze w tym miesiącu chciałaby przedstawić ustawowe propozycje. Na początku tego tygodnia spotkała się w kancelarii premiera z tzw. tęczowymi rodzinami, czyli rodzinami tworzonymi przez osoby nieheteronormatywne, nierzadko wychowujące dzieci.

„Tęczowe rodziny nie potrzebują zgody na istnienie, bo już są wśród nas. Potrzebują bezpieczeństwa, akceptacji i naszej miłości, potrzebują praw, narzędzi i widzialności” – napisała Katarzyna Kotula na portalu X.

Projekt ustawy o związkach partnerskich. Co zakłada?

Ostateczny kształt propozycji jeszcze jest szlifowany, ale podstawowym założeniem jest uregulowanie statusu osoby bliskiej. Chodzi przede wszystkim o takie kwestie jak dostęp do informacji medycznej partnera czy uregulowanie kwestii spadkowych. Ale w dyskusjach pojawiają się też bardziej drażliwe sprawy. Pierwsza to uregulowanie statusu prawnego dzieci, które już wychowują się w tęczowych rodzinach. Ministra Kotula w rozmowie z nami tłumaczy, że nie chodzi o budzącą kontrowersje adopcję dzieci przez pary homoseksualne, tylko jakąś formę uregulowania stanu faktycznego, gdy dziecko już jest wychowywane np. przez dwie mamy (bo np. jest z poprzedniego małżeństwa jednej z nich).

– Każde dziecko ma prawo do posiadania rodziny i osoby bliskiej. Władza rodzicielska może być rozproszona, np. pomiędzy dwie mamy pozostające w związku oraz biologicznego ojca dziecka, pewne prawa można cedować na inne osoby, nie tracąc przy tym swoich praw względem dziecka. Mówimy więc o „rodzicu społecznym” czy pewnym rodzaju przysposobienia wewnętrznego, by ta umowna druga mama nie była z prawnego punktu widzenia kimś obcym dla dziecka, które już wychowuje – tłumaczy Katarzyna Kotula.

Chodzi m.in. o uregulowanie kwestii spadkowych

W ramach prac dyskutowana jest także kwestia możliwości zawierania związków partnerskich w urzędach stanu cywilnego (USC). Chodzi nie tylko o formalną uroczystość i rejestrację takiego związku, lecz także możliwość przyjęcia nazwiska partnera. Dziś, jak słyszymy od naszego rozmówcy z rządu, USC podchodzą do tego różnie – w jednych da się to zrobić, w innych nie. Rozważany jest także wariant zagwarantowania związkom partnerskim wspólnoty majątkowej, podobnej do tej w tradycyjnych małżeństwach, a także zwolnienia z podatku od spadków i darowizn. Na razie jednak w grę raczej nie wchodzi wspólne rozliczanie się osób pozostających w związku partnerskim. Dlaczego? Nieoficjalnie słyszymy, że chodzi o to, by m.in. w ten sposób odróżnić związki partnerskie od małżeństw i nie zmniejszyć szans na uzyskanie podpisu Andrzeja Dudy pod ustawą.

Związki partnerskie. KO nie ma problemu, ludowcy sceptyczni

Pytanie, co na te pomysły koalicjanci Lewicy. – My nie mamy problemu ze związkami partnerskimi, tym bardziej że to był jeden z naszych kampanijnych 100 konkretów, i to taki, który nie generuje dodatkowych kosztów dla budżetu. Chyba lepiej byłoby się porozumieć w koalicji i złożyć jeden projekt rządowy zamiast np. kilku poselskich. Na pewno jednak nie będzie zgody na adopcję dzieci, nie chcemy aż takiej rewolucji – słyszymy od osoby z otoczenia Donalda Tuska.

Dużo bardziej sceptycznie na sprawę patrzą ludowcy. W opinii Krzysztofa Paszyka, szefa klubu PSL-Trzecia Droga, problemem jest timing. – Podwójna kampania wyborcza nie jest dobrym momentem na to, by szukać rozwiązań, które wyjdą naprzeciw osobom żyjącym w związkach nieformalnych. Lepiej byłoby poczekać do zakończenia wyborów. Dziś wygląda to na próbę ratowania wyniku wyborczego Lewicy, a nie rozwiązań służących poprawie życia w związkach partnerskich – mówi Paszyk.

Z kolei Mirosław Suchoń, szef klubu Polska 2050-Trzecia Droga, na razie sprawy nie przesądza. – Do nas ten projekt jeszcze nie dotarł. Jeśli pojawią się konkretne propozycje, będziemy o nich rozmawiać – ucina.

Miko Czerwiński z Amnesty International Polska przypomina, że „Polska nie tylko musi wdrożyć wyrok trybunału w Strasburgu, mówiący, że brak jakiejkolwiek regulacji związków jednopłciowych narusza europejską konwencję praw człowieka, lecz także wprowadzić równość w tworzeniu życia rodzinnego”. – Obecnie mamy szereg spraw sądowych, np. w NSA, które odwołują się do tego, że jakaś forma uznania czy transkrypcji aktu urodzenia dzieci z tzw. tęczowych rodzin musi być zagwarantowana. Pytanie więc, czy politycy sceptycznie nastawieni do propozycji Lewicy chcą narażać państwo na kolejne procesy na poziomie polskim czy europejskim – mówi Miko Czerwiński. ©℗