Przedstawienie i zaprzysiężenie gabinetu, Mateusza Morawieckiego - wyraźnie mniej licznego niż obecnie - może nastąpić albo w najbliższy piątek 24 listopada, albo w przyszły poniedziałek 27 listopada - wynika z informacji DGP. Wciąż nie zdecydowano, czy premier wygłosi expose, czy wcześniej zrezygnuje z misji formowania rządu.
Po tym, jak Andrzej Duda 13 listopada powierzył ustępującemu szefowi rządu sformowanie kolejnego gabinetu, mamy sytuację, w której PiS, i nowa większość (KO, Trzecia Droga i Lewica) równolegle kompletują swoje gabinety.
Jak słyszymy, skład nowego rządu Mateusza Morawieckiego poznamy albo w najbliższy piątek, albo w przyszły poniedziałek. - Namawiamy premiera, by był to 27 listopada, otworzymy tym wydarzeniem nowy tydzień, będzie można też połączyć to od razu z zaprzysiężeniem przez pana prezydenta - wskazuje rozmówca z PiS. - Tak naprawdę to pan prezydent wskaże, kiedy do tego dojdzie - stwierdza inny rozmówca z partii Jarosława Kaczyńskiego.
To istotna informacja dla przyszłej koalicji rządzącej, bo oznacza, że PiS chce wykorzystać w pełni pierwszych 14 dni w ramach tzw. pierwszego kroku konstytucyjnego, w ramach którego następuje desygnacja premiera przez głowę państwa, a następnie przedstawienie składu gabinetu i jego zaprzysiężenie. A jeszcze niedawno nie było pewne, czy po pierwszych dwóch Mateusz Morawiecki nie zrezygnuje z tej misji.
W obecnej sytuacji raczej należy się spodziewać, że PiS będzie chciał maksymalnie wykorzystać drugie 14 dni w ramach pierwszego kroku (licząc od zaprzysiężenia do uzyskania lub nie wotum zaufania Sejmu - a więc do 11 grudnia). Ale wciąż nie zapadła decyzja, czy Morawiecki będzie dążył do zwieńczenia tego pierwszego kroku tworzenia rządu, czyli czy wygłosi expose i podda się ocenie Sejmu. - To się cały czas waży. Z jednej strony to ostatecznie pokazałoby, że PiS nie ma większości i do jej zdobycia brakuje mu dużo szabel. - Choć z drugiej strony to szansa na wygłoszenie expose i postawienie w niewygodnej sytuacji Konfederacji, niech pokażą, czy wolą rząd Morawieckiego czy Tuska - zauważa nasz rozmówca. - Na razie robimy wszystko tak, jakby do expose miało dojść - przekonuje inny współpracownik premiera.
Jak ma wyglądać ten ”chwilowy” gabinet Mateusza Morawieckiego? Na razie słychać o “radykalnym” zmniejszeniu liczby ministrów, co nie jest wielką sztuką, bo dziś jest ich z premierem 28, ale może być też mniej ministrów resortowych. - Liczba ministrów z teką będzie trochę mniejsza, ale raczej nie będzie to oznaczało mniejszej liczbę resortów, a nadzór jednego ministra nad dwoma resortami, tak jak było z Tadeuszem Kościńskim, który był jednocześnie ministrem finansów i funduszy - mówi nam polityk PiS.
Skład rządu też ma być gruntownie zmieniony, żeby nie było wrażenia, że to automatyczne jedynie przedłużenie. - Minimum połowa ministrów będzie wymieniona, mogą się pojawić osoby spoza PiS, pozapolityczne, możliwe, że będzie w nim dużo kobiet, to może być rząd z największą liczbą kobiet, bo będzie punktem odniesienia do rządu Tuska - zauważa nasz rozmówca.
Na razie Morawiecki sączy propozycje programowe swojego gabinetu. Dziś przedstawił ”Dekalog Polskich Spraw”, który zakłada m.in. wakacje ZUS-owskie dla małych firm w trydnej sytuacji ekonomicznej, płatność VAT po opłaceniu faktury, stworzenie stałego mechanizmu tarcz, Krajowy Program Mieszkaniowy, stały wzrost płacy minimalnej (i osiągnięcie pułapu 10 tys. zł średniego wynagrodzenia), dotacja 70 tys. zł na start w założeniu działalności gospodarczej z Urzędu Pracy, “odpowiednie” vacatio legis dla zmian podatkowych czy ustawa o równych płacach mężczyzn i kobiet.
Brzmi momentami znajomo? Nic dziwnego, bo - jak słyszymy - PiS w dużej mierze inspirował się programami partii opozycyjnych. - Premier zlecił analizę programów ugrupowań sejmowych, oprócz KO, bo tam niewiele jest. Policzyliśmy to wszystko pod kątem możliwości realizacji tych postulatów. Często to postulaty zbliżone do tych od Trzeciej Drogi, choć akurat program samej Polski 2050 do niczego się nie nadaje. Dobrze zbudowany jest za to program Lewicy i częściowo PSL - przyznaje rozmówca z PiS.
Prezydencki wist z Mateuszem Morawieckim spowolnił rozmowy opozycji o podziale rządowego tortu. Ale z grubsza jest on już gotowy, pozostają tylko pytania o personalia. Połowa ministerstw ma przypaść PO, reszta pozostałym partiom. Z tym, że Pl 2050 ma dostać dwa, gdyż dostała też w portfolio funkcję marszałka Sejmu dla swojego lidera. Te dwa resorty to po pierwsze klimat i środowisko, w którym ma się odnaleźć Paulina Henning Kloska, po drugie zapewne rozwój regionalny i fundusze tu ministrem może zostać Michał Kobosko, choć Pl 2050 cały czas aspiruje do resortu Edukacji, ale w tym przypadku konkuruje i z Lewicą i z Platformą. Oprócz aspiracji w sprawie edukacji Lewica ma otrzymać resort cyfryzacji, który obejmie Krzysztof Gawkowski łącznie w teką wicepremiera. Drugim ministerstwem, który przypadnie lewicy ma być resort rodziny i pracy, nim miałaby kierować Katarzyna Kotula, posłana komisji rodziny i polityki społecznej w poprzedniej kadencji, choć słychać także o Agnieszce Dziemianowicz Bąk.
Zapewne najwięcej resortów po KO w koalicyjnym rozdaniu dostaną ludowcy. Pewny jest MON dla ich lidera, który także będzie wicepremierem, drugi pewny resort do ministerstwa rolnictwa, ale do ludowców ma trafić także resort infrastruktury, co więcej walczą o kolejny obecne ministerstwo rozwoju. To ministerstwo jako resort gospodarki tradycyjnie był w portfolio ludowców w ich poprzednich koalicjach z SLD i PO.
Jak widać, jeśli chodzi o sfery wpływów, dużo jest ustalone, podziałowi ma towarzyszyć zasada sekretarzy i podsekretarzy stanu z partii koalicyjnych.
Wiadomo też o części ministrów KO. Donald Tusk na ostatniej radzie krajowej Platformy odwołał się do piłki mówiąc, że dziś ważne jest, by ławka rezerwowych była jak najdłuższa. Co pokazuje, że każdy ma szansę wejść do pierwszego składu, ale tak samo szybko z niego wypaść. - To będzie rząd zderzaków - skomentował jeden z polityków KO. Do MSZ może wrócić Radosław Sikorski, w kontekście następcy Zbigniewa Ziobro w resorcie sprawiedliwości słychać o Adamie Bodnarze, ale także Borysie Budce, szefem MSWiA Marcin Kierwiński, a do resortu finansów przymierzany jest świeży poseł Andrzej Domański, który w kampanii odpowiadał za przygotowanie gospodarczego programu KO. Trwają rozmowy na temat resortu zdrowia. W tym kontekście Gazeta Wyborcza pisała o Izabeli Leszczynie, ale nie wiadomo czy ostatecznie rozmowy w tej sprawie zakończyły się powodzeniem.
Dziś w Pałacu Prezydenckim był marszałek Sejmu Szymon Hołownia, po spotkaniu zadeklarował, że rząd opozycyjny może powstać 11 czy 12 grudnia czyli od razu po minięciu konstytucyjnych terminów związanych z pierwszym krokiem w którym misję otrzymał Mateusz Morawiecki.