Platforma Obywatelska chce, przy wsparciu zewnętrznych ekspertów, przeprowadzić audyt finansów publicznych. Przede wszystkim w Ministerstwie Finansów i Polskim Funduszu Rozwoju. Ruszy też karuzela kadrowa w państwowych spółkach.

Ma to związek nie tylko z formułowanymi przez lata oskarżeniami opozycji, że PiS wyprowadza coraz większe zobowiązania do pozabudżetowych funduszy (nawet już 300 mld zł). Argumentem są również ostatnie dane dotyczące wykonania budżetu po sierpniu i wrześniu br. MF opublikował je dopiero po wyborach, a największy niepokój budzi ryzyko, że tegoroczne wpływy podatkowe okażą się niższe od zakładanych o nawet 20–30 mld zł. To oznacza, że trzeba będzie odpowiednio skorygować w dół przyszłoroczne prognozy dochodów.

Dla opozycji byłby to fatalny scenariusz, być może oznaczający nawet konieczność odłożenia na później realizacji części obietnic wyborczych. Już dziś eksperci twierdzą, że w projekcie przyszłorocznego budżetu nie widać przestrzeni na realizację najbardziej kosztownych propozycji, takich jak podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł.

Poszukiwania firm audytorskich

Partia Donalda Tuska nie dowierza danym podawanym przez ustępujący rząd, dlatego chce sprawdzić wszystko po swojemu. W jaki sposób? To się jeszcze waży.

‒ Szukamy ludzi, firm audytorskich, które dokonają przeglądu w MF i Polskim Funduszu Rozwoju (PFR). Dostaną dostęp do danych i dokumentów. Partia strukturalnie nie posiada wystarczających zasobów, by to zrobić, potrzebujemy wsparcia z zewnątrz ‒ mówi nam polityk Platformy. Inny rozmówca z tej samej partii widzi to nieco inaczej. ‒ Pracowaliśmy nad procedurą audytu przez ostatnie pół roku, mamy to dokładnie opisane, pracowali nad tym nasi ludzie i przedstawiciele firmy zewnętrznej. Natomiast nie wiem, na ile będziemy potrzebować zewnętrznej firmy, bo na audycie środków publicznych najlepiej znają się np. pracownicy dawnych urzędów kontroli skarbowej, kontrolerzy NIK, ludzie z ABW ‒ tłumaczy nasz rozmówca.

Kontrowersyjny pomysł

Obaw o audyt nie ma szef PFR Paweł Borys. ‒ PFR jest chyba jedną z najbardziej zaudytowanych instytucji. W ostatnich latach mieliśmy kontrole NIK wszystkich głównych inwestycji i programów, w tym tarcz. Jesteśmy objęci od lat tarczą antykorupcyjną. Od powstania PFR nie było żadnych zarzutów o nieprawidłowości. Wszystkie kontrole były dla nas pozytywne. Działamy na podstawie profesjonalnych standardów ‒ podkreśla prezes PFR.

Krzysztof Izdebski z Open Spending EU Coalition patrzy na audytowe zapowiedzi PO z rezerwą. ‒ Każdy audyt musi dotyczyć bardzo konkretnych rzeczy, nie wystarczy powiedzieć, by prześwietlić wszystko. Nie jestem przekonany, czy do zbadania dziury budżetowej w MF potrzeba zewnętrznego audytora ‒ mówi i dodaje, że to wszystko może się skończyć jak słynny audyt rządów PO-PSL w wykonaniu PiS, który raczej miał charakter medialnego przedstawienia. ‒ Pamiętajmy też, że zewnętrzne zlecenia to dość drogie przedsięwzięcia. Pytanie też, czy wybór takiego podmiotu nie powinien się odbyć w drodze przetargu ‒ ocenia Izdebski.

W kontekście finansów publicznych, a także funkcjonowania sektora bankowego dla przyszłej ekipy rządzącej istotne jest także to, co wydarzy się w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Pięcioletnia kadencja obecnego przewodniczącego Jacka Jastrzębskiego mija 23 listopada. Opozycja obawia się, że jego następcę ‒ w sytuacji przedłużającej się procedury tworzenia nowego rządu ‒ zdąży wskazać jeszcze Mateusz Morawiecki. ‒ Mamy nadzieję, że prezydent Duda zachowa się przyzwoicie i umożliwi sformowanie rządu na tyle sprawnie, że nowego szefa KNF powoła nowy rząd, i to nawet bez konieczności przedłużania kadencji obecnemu (szef KNF pełni funkcję do czasu wyłonienia następcy ‒ red.) – mówi nam jeden z polityków.

Z PFR do KNF?

Ważą się także losy Pawła Borysa, którego kadencja kończy się w grudniu. ‒ To dobry fachowiec, da się go lubić, ale był macherem złej strony ‒ tłumaczy polityk PO. Pytanie jednak ‒ zastanawia się inny rozmówca tej partii ‒ czy w takiej sytuacji premier Morawiecki nie powoła go na... szefa KNF. Na to jednak się nie zanosi. Choć spekuluje się też o innych kandydatach. ‒ Na giełdzie jest nazwisko prezes BGK Daszyńskiej-Muzyczki, która wykonuje wszystkie polecenia Morawieckiego, a to jest niebezpieczne ‒ dodaje rozmówca DGP. Inny sugeruje, że najbardziej prawdopodobny wariant to reelekcja obecnego szefa KNF.

Zmiany kadrowe nieuniknione są także w spółkach Skarbu Państwa. ‒ Zmienimy składy rad nadzorczych i poodwołujemy prezesów ‒ mówi rozmówca z PO. Spod topora nie ucieknie TVP. Donald Tusk zapowiedział, że w tej spółce zmiany zajdą błyskawicznie, choć nie ujawnił, w jaki sposób miałoby to się stać. ‒ TVP, oprócz szczególnego trybu wyboru władz, jest normalną spółką z kodeksu handlowego. Może jest więc kwestia wprowadzenia kuratora lub zarządu przymusowego opartego na kodeksie cywilnym ‒ zastanawia się osoba związana z PO. ‒ Wystarczy zatrzymać miesięczne przelewy z MF i już następnego dnia robi się trudna sytuacja finansowa. TVP niech idzie do sądu i może za pięć lat dostanie wyrok, że coś tam im się należało. W międzyczasie spółka zostanie postawiona w stan upadłości i wejdzie zarządca komisaryczny ‒ ocenia. O takim scenariuszu donosił także ostatnio branżowy portal Wirtualnemedia.pl.

Centrum zarządzania gospodarką

Równolegle wykuwa się koncepcja dotycząca „centrum gospodarczego” nowego rządu. Środek ciężkości ma być przesunięty z BGK z powrotem w stronę MF. Wciąż nie zapadły decyzje, kto będzie szefem resortu przy Świętokrzyskiej (Izabela Leszczyna twierdzi, że się tam nie wybiera). Wrócić ma resort gospodarki, co zapewne oznacza rozparcelowanie dotychczasowego Ministerstwa Rozwoju i Technologii, a być może też Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. W tym kontekście już widać, że problematyczne będzie jednoczesne utworzenie zapowiedzianego przez Tuska Ministerstwa Przemysłu na Śląsku.

‒ Trudno będzie uzasadnić, czemu spod gospodarki wyciągamy przemysł. To jak powołanie Ministerstwa Edukacji Średniej ‒ ironizuje rozmówca z PO i zastanawia się, czy nie lepiej byłoby połączyć resort przemysłu z istniejącym resortem klimatu i środowiska. ‒ Wówczas niech Hołownia sobie je bierze ‒ dodaje. Inny przedstawiciel PO uważa, że Ministerstwo Przemysłu powinno być tak naprawdę Ministerstwem Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. ©℗