Pod względem wsparcia wojskowego dla broniących się Ukraińców Polska jest w ścisłej czołówce. Niekwestionowanym liderem są tu Stany Zjednoczone, których wsparcie kosztowało do tej pory prawie 44 mld dol. Co ważne, zdecydowana większość tego sprzętu już trafiła do Ukrainy. To m.in. systemy Patriot, czołgi Abrams czy systemy artylerii dalekiego zasięgu HIMARS. Polski rząd nie prowadzi regularnych, cyklicznych działań informacyjnych, tak więc nie ma pełnych informacji na temat dostaw. Ale oprócz tego najbardziej znanego sprzętu, którego zestawienie przedstawiamy obok, to setki innych systemów m.in. do obrony powietrznej (osy, newy czy kuby).
To Polska należała do krajów, które jako pierwsze na dużą skalę zaczęły faktycznie przekazywać uzbrojenie. W pierwszych tygodniach i miesiącach wojny część naszych zachodnich sąsiadów, szczególnie Niemcy, nie chcieli dostarczać Ukrainie bardziej zaawansowanego uzbrojenia, by nie drażnić Rosji. Tłumaczono to obawą przed eskalacją konfliktu. Rząd Polski nie miał takich wątpliwości.
Przekazaliśmy Ukrainie dużą część naszych zasobów. W znacznej mierze wyczyściliśmy magazyny, ale trafiło tam też część naszego sprzętu liniowego (np. czołgi Leopard, armatohaubice Krab czy amunicja). Teraz siłą rzeczy to wsparcie się zmniejszy. Powód: zaczyna nam brakować sprzętu. W nieudolny sposób starał się to przekazać kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki.
Wartość dostarczonego przez nas wsparcia militarnego przekroczyła już 3 mld euro. Na tle sumy obiecanego przez naszych sojuszników z Zachodu wsparcia ta kwota zaczyna znaczyć coraz mniej. Ale warto pamiętać o tym, że czas ma znaczenie – w pierwszych dniach inwazji rosyjskiej każdy czołg dostarczony Ukraińcom był na wagę złota. ©℗