Jeśli byłaby próba przełamania konkluzji Rady Europejskiej z 2018 roku ws. relokacji, jesteśmy gotowi przygotować pozew do TSUE; ale do tego daleka droga - powiedział w piątek w Brukseli premier Mateusz Morawiecki, pytany czy Polska rozważa skierowanie do TSUE sprawy tzw. paktu migracyjnego.

Minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk podkreślił, że w piątek podczas szczytu UE nie zapadły jednak żadne nowe konkluzje, więc brak tych konkluzji oznacza "utrzymanie konkluzji z czerwca 2018 roku, mówiących o dobrowolnych mechanizmach (relokacji - PAP)".

Premier Mateusz Morawiecki został zapytany na konferencji prasowej po szczycie UE w Brukseli, czy Polska rozważa skierowanie do TSUE sprawy sprawy propozycji nowych zasad relokacji migrantów do TSUE, tzw. paktu migracyjnego.

"My na razie twardo stoimy na swoim stanowisku, że jedyną obowiązującą regulacją jest postanowienie Rady Europejskiej z roku 2018. Ale jeżeli ono byłoby przełamane i prawo byłoby pogwałcone, nie pierwszy raz Komisja Europejska i Rada Unii zachowałaby się w sposób niepraworządny, to oczywiście jesteśmy gotowi do przygotowania pozwu do TSUE, ale do tego daleka droga" - powiedział Morawiecki.

Szynkowski vel Sęk przypomniał, że w 2015 roku mechanizm przymusowej relokacji został przyjęty przy akceptacji rządu Ewy Kopacz, Polska - jak mówił - złamała wtedy solidarność Grupy Wyszehradzkiej. Jak zaznaczył, po objęciu teki premiera przez Beatę Szydło jej rząd zadeklarował, że "ten mechanizm nie będzie przez nas wykonywany". Minister ds. europejskich przypomniał też, że ówczesny szef RE Donald Tusk "groził, że za niewykonywanie tego mechanizmu mogą grozić Polsce konsekwencje".

"Jednak ten mechanizm rozsypał się jak domek z kart, bo okazało się, że jest nieefektywny, szkodliwy, burzy zaufanie między krajami członkowskimi i nawet te kraje, które postulowały wprowadzenie tego mechanizmu na końcu nie były w stanie tego mechanizmu skutecznie wykonać" - mówił Szynkowski vel Sęk.

"Dziś sytuację mamy dużo korzystniejszą - mamy konkluzje z czerwca 2018 roku, podjęte na najwyższym poziomie liderów państw, które jasno mówią o tym, że mechanizm relokacji powinien być dobrowolny. Ale mamy do czynienia z próbą przełamania konkluzji na niższym poziomie, na poziomie ministrów spraw wewnętrznych i sprawiedliwości i na tym poziomie na razie zapadłą decyzja o przyjęciu tzw. podejścia ogólnego, czyli przejścia pierwszego etapu" - dodał. Jesteśmy więc, zaznaczył, w trakcie procesu legislacyjnego i "Polska bardzo jasno sprzeciwia się temu mechanizmowi".

Minister ds. europejskich dodał, że w piątek nie zapadły jednak żadne nowe konkluzje, więc brak tych konkluzji oznacza "utrzymanie konkluzji z czerwca 2018 roku, mówiących o dobrowolnych mechanizmach". "W związku z tym dzisiaj mamy pełne prawo uważać, że powstrzymamy te niekorzystne pomysły, że postawimy tamy pomysłom, które po pierwsze są szkodliwe, po drugie burzą zaufanie między państwami, po trzecie naruszają suwerenność państw, po czwarte nie rozwiązują efektywnie problemów związanych z nielegalną emigracją" - powiedział Szynkowski vel Sęk.

Po zakończeniu w piątek dwudniowego szczytu UE w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel poinformował, że państwa Unii Europejskiej nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie wspólnych konkluzji dotyczących polityki migracyjnej.

Wcześniej ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - napisano w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec propozycji. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum. (PAP)

autorzy: Piotr Śmiłowicz, Grzegorz Bruszewski

pś/ gb/ sdd/