Nie mam nic przeciwko referendum w sprawie migracji - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda. Jego zdaniem w kwestii uchodźców, KE zachowuje się w sposób nieuczciwy i łamie zasady europejskie.

Prezydent został zapytany na antenie Radia Zet o referendum ws. nielegalnej migracji.

"Takie referendum może się odbyć. Jeżeli taki jest pomysł polityczny i ktoś ten pomysł polityczny przeprowadzi, uzyska odpowiednią zgodę parlamentarną na to, żeby takie referendum się odbyło, to ja nie mam nic przeciwko referendum. Referendum jest formą demokracji bezpośredniej, dlaczego ma się nie odbyć?" - powiedział prezydent.

Jak podkreślił, referendum jest jakimś rozwiązaniem politycznym. "Jeżeli mówimy o demokratycznych zasadach w Europie, to trudno sobie wyobrazić bardziej demokratyczną legitymację, niż taką, która wynika z referendum, czyli głosowania powszechnego" - dodał.

Prezydent przyznał, że niezrozumiałe jest dlaczego Komisja Europejska i instytucje europejskie przeznaczyły miliardy euro na pomoc dla Turcji, kiedy przyjęła uchodźców z Syrii, a nie była tak skora do pomocy Polsce, kiedy przyjęliśmy uchodźców z Ukrainy.

W ocenie Dudy Bruksela traktuje kraj Unii Europejskiej gorzej, niż kraj spoza Unii Europejskiej. "Turcja nie jest krajem UE, a dostała ogromną pomoc w czasie, kiedy przyjmowała uchodźców z Syrii. Polska takiej pomocy nie dostała, a jest krajem członkowskim UE. W związku z tym śmiało mogę powiedzieć, że uważam, że KE zachowuje się w sposób nieuczciwy i od samego początku zwalcza obecne polskie władze. Jest to bardzo przykre, bo nie powinno to mieć miejsca, to łamie wszystkie zasady europejskie i zasady przyzwoitości" - ocenił.

Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że - choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji" - to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - napisano w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec propozycji. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum.(PAP)

autorka: Aleksandra Rebelińska

reb/ tgo/