Nieaktualne standardy opieki okołoporodowej i nieszkolący się lekarze – to bolączki, z którymi borykają się ciężarne.

Około 14,3 proc. Polek rodzi bez bólu, ponad 50 proc. spotkało coś nieprzyjemnego w trakcie porodu, co 10. uważa, że poród był traumatycznym doświadczeniem, liczba umierających dzieci należy do najwyższych w Unii, a w liczbie cesarskich cięć pobiliśmy własny rekord – to już 48 proc. wszystkich porodów. A to tylko kilka danych, które mogą opisać opiekę okołoporodową w Polsce. Statystyki dotyczące porodów bez znieczulenia i cesarskich cięć pochodzą z opublikowanego kilka dni temu raportu NFZ, o subiektywnym doświadczeniu rodzących mówią przekrojowe badania Fundacji Rodzić po Ludzku, a o zgonach niemowląt informuje GUS i Eurostat.

Niecałe trzy tygodnie po śmierci ciężarnej w Nowym Targu na konferencji w resorcie zdrowia padły zapewnienia, że opieka okołoporodowa jest dobra, tylko trzeba poprawić wytyczne co do kwestii przerywania ciąży. Dlatego został powołany nowy zespół – pierwsze posiedzenie odbędzie się jutro. Przed rozpoczęciem jego prac postanowiliśmy powiedzieć: „sprawdzam”. Dane pokazują, że sytuacja jest daleka od doskonałej, a w niektórych obszarach się pogarsza. I nie tylko z powodu wyroku TK ograniczającego aborcje.

Jak mówią w rozmowie z DGP eksperci, o opiece okołoporodowej i tej nad małymi dziećmi świadczą z jednej strony dane medyczne, z drugiej subiektywna ocena kobiet.

Co dziesiąta bez bólu

Jednym z punktów jest liczba cesarskich cięć. Tutaj wskaźniki są wyjątkowo złe, i to od lat. Wskazania WHO mówią o 10–15 proc. porodów w cesarskim cięciu. Tymczasem w Polsce, jak wynika z opublikowanych w zeszłym tygodniu danych NFZ, w 2022 r. aż 48 proc. Polek urodziło nienaturalnie. Dla porównania: w 2019 r. było to niecałe 45 proc., w kolejnym przekroczyło 45 proc., by w 2021 r. sięgnąć niemal 47 proc. i w ostatnim skoczyć o kolejny punkt procentowy (nie wiadomo, ile spośród cięć jest tych bez wskazań medycznych). Nie ma analizy mówiącej jednoznacznie o przyczynach takiego stanu rzeczy. Eksperci mówią m.in. o braku zaufania. Kobiety – jak tłumaczą – decydują się na cesarskie cięcie nie dlatego, że są roszczeniowe, tylko dlatego, że nie mają co liczyć np. na złagodzenie bólu porodowego. A lęk przed nim, zdaniem prof. Ewy Helwich, konsultant ds. neonatologii, która również jest członkiem zespołu powołanego przez MZ – jest jednym z powodów rezygnacji z naturalnego porodu. A według danych NFZ od lat tylko niewiele więcej niż co 10. rodząca w sposób naturalny ma szansę na złagodzenie bólu. – Nawet mnie te dane zaskakują. U nas w szpitalu jest to 60 proc. – mówi nam prof. Krzysztof Czajkowski, konsultant ds. ginekologii i położnictwa, szef nowego zespołu przy MZ. Ale nie tylko brak znieczulenia jest problemem. Dane z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku mówią, że aż 54 proc. kobiet deklaruje, że doświadcza nadużyć lub przemocy w szpitalu, co trzecia pacjentka, która miała nacięte krocze, nie została zapytana o zgodę, a 18 proc. kobiet uważa, że poród to traumatyczne lub negatywne doświadczenie. – Każda kobieta ma prawo do pozytywnego doświadczenia porodowego, a w Polsce, niestety, nie jest to jeszcze oczywiste – mówi Anna Kwiatek-Kucharska z Fundacji Rodzić po Ludzku.

Śmierć niemowląt

Kolejną porcją twardych danych jest umieralność okołoporodowa. Ta zdaniem prof. Helwich pogorszyła się po wyroku TK – rodzą się dzieci z wadami letalnymi, które wcześniej nie przychodziły na świat. Dane GUS pokazują, że w 2019 r. śmiertelność niemowląt wyniosła 3,77 na 1 tys. żywych urodzeń; w 2020 r. – 3,57. W kolejnych dwóch latach to: 3,94 i 3,84 zgonów. Jak to wygląda w Europie? Ostatnio w kwestii dzietności porównywaliśmy się do Czech (u nas jest jedna z najniższych w Europie, u nich jedna z najwyższych), zaglądamy więc do ich statystyk. Wskaźnik jest wyraźnie niższy i wynosił w 2022 r. 2,9 na 1 tys. urodzeń. Zaś Eurostat (dane za 2021 r.) pokazuje, że w UE gorzej niż Polsce jest tylko w Rumunii, Bułgarii, na Malcie (która też miała bardzo restrykcyjne prawo aborcyjne). Średnia unijna wynosi 3,2. Ile umiera kobiet w tym czasie (chodzi o zgon matki w czasie ciąży, czynności porodowej i porodu lub połogu – do 42 dni po porodzie)? Nie do końca wiadomo. Nikt nie zbiera bowiem rzetelnych danych. W Polsce – według GUS – to kilka przypadków rocznie. Te dane opierają się jednak na kartach zgonu, a to – jak mówi dr Katarzyna Szamotulska, dyrektor Zakładu Epidemiologii w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, która od lat analizuje statystyki związane z jakością opieki okołoporodowej w Polsce – jest mylące. Lekarze wpisują dane np. na OIOM i podają jako przyczynę zatrzymanie serca, a nikt nie uwzględnia tego, że kobieta niedawno rodziła. Zdaniem Szamotulskiej co roku jest prawie trzy razy więcej śmierci niż widnieje w statystykach. W 2021 r. (który był zaburzony ze względu na pandemię) na podstawie danych zebranych przez konsultantów wojewódzkich w całym kraju była mowa po 26 kobietach. Informacja za 2022 r. ma być znana do końca czerwca.

Szkolić się czy się nie szkolić?

– Tylko na podstawie rzetelnych danych, których dziś brakuje, można kreować optymalną politykę okołoporodową i rozwiązywać konkretne problemy – uważa Tomasz Maciejewski, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka. Poza tym – jak mówi – przy opiece nad kobietami w ciąży ważne jest też podejście samych lekarzy. – Powinniśmy się cały czas szkolić, a nie wszyscy tak robią. I taki jest teoretycznie obowiązek, ale nie ma kar, jeśli ktoś tego nie spełnia – mówi. Jak dodaje, w państwach skandynawskich, jeśli lekarze nie mają dowodu, że stale się kształcą, muszą powtarzać egzaminy. – W Polsce nie ma żadnych konsekwencji. I nie każdy to robi – mówi. Tymczasem wiedza dotycząca opieki nad ciężarnymi cały czas się zmienia. Jego zdaniem taki warunek powinien się znaleźć w standardach. Ważne byłoby też zapisanie możliwości teleopieki, np. zdalnego KTG dla ciężarnych, mieszkających daleko od dużych ośrodków albo z zagrożoną ciążę, możliwość e-konsultacji. W nowych regulacjach nie może też zabraknąć uwzględnienia wyroku TK i zagwarantowania lepszej opieki psychologicznej przed i po porodzie dla ciężarnych, które mogą urodzić śmiertelnie chore dziecko. A także osobnych sal dla takich dzieci i ich rodzin, żeby mogły godnie odejść. – A najlepiej hospicjum perinatalnego, obecnie ich liczba jest niewystarczająca – mówi Maciejewski.

Szczegóły

Konsultant krajowy ds. ginekologii przekonuje, że standardy są dobre. Ale brakuje prawidłowego wykonania. Tak jak choćby było w szpitalu w Nowym Targu, w którym zmarła pacjentka. Profesor Czajkowski podkreśla, że nie jest jasne, czy lekarze widzieli pogarszające się parametry zdrowotne pacjentki i nie podjęli działań, czy ktoś je przegapił. W obu przypadkach jest to straszny błąd. – Różnica jest taka, czy szwankują procedury przekazywania danych, czy wiedza medyczna lekarzy – mówi prof. Czajkowski. Jego zdaniem to znaczy, że powinny być prowadzone szkolenia, nie tylko z procedur wewnątrzszpitalnych, lecz także z komunikacji z pacjentkami i ich rodzinami. – I to osobiste – podkreśla. ©℗

ikona lupy />
Zgony okołoporodowe / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe