Ukraińcy bronią dzielnie swojego kraju, a tym samym również bezpieczeństwa Polski i Europy - powiedział w piątek rzecznik rządu Piotr Müller. Podkreślił również, że wojna na terenie Ukrainy zaczęła się wiele lat wcześniej, od ataku na Krym.

Rzecznik rządu zapytany w Radiu Gdańsk o sytuację w Ukrainie i toczącą się od pół roku wojnę zaznaczył, że należy patrzeć na to w szerokim kontekście. "Tak naprawdę wojna na terenie Ukrainy zaczęła się wiele lat wcześniej od ataku na Krym, a atak na kolejne części Ukrainy był jej kolejnym etapem" - powiedział Müller.

Jego zdaniem, "nie ma perspektyw szybkiego zakończenia tego konfliktu". "Na szczęście Ukraińcy bronią dzielnie swojego kraju, a tym samym również bezpieczeństwa Polski i Europy" - podkreślił.

Rzecznik rządu zapewnił, że rząd dba o militarne bezpieczeństwo Polski. "Skupiamy się przede wszystkim z jednej strony na wspomaganiu Ukrainy, aby front walk był jak najdalej od polskich granic, a z drugiej strony na nowych kontraktach zbrojeniowych, na zakupie nowych czołgów, nowych narzędzi walki defensywnej, czyli ochrony przeciwlotniczej" - mówił. Dodał, że są to narzędzia, które Polska może stosować. "W tej chwili znacząco zwiększyliśmy też wydatki na uzbrojenie, właśnie po to, żeby nauczyć się z tych błędów, które kiedyś, w poprzednich dekadach, stuleciach Polska popełniała, nie przygotowując się na potencjalny atak swoich przeciwników" – powiedział Müller.

Odniósł się też do kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Podkreślił, że trudności mają charakter globalny, nie dotyczy to "tylko Polski ani Europy, tylko właśnie całego świata". "Popatrzmy, jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o hurtowe ceny gazu na rynku europejskim. W ciągu ostatnich dwóch lat te ceny zwiększyły się ponad dziesięciokrotnie. Gaz kosztuje dziesięć razy więcej ze względu na najpierw szantaż energetyczny, który Putin prowadził przed wybuchem wojny, a teraz, po wojnie, jeszcze agresja militarna doprowadziła do kolejnego szaleństwa cenowego" - mówił rzecznik rządu.

Dodał, że podobna sytuacja jest na rynkach ceny ropy i energii. "To wszystko powoduje, że ceny szybują w górę, ale rząd ma różnego rodzaju narzędzia, które może zastosować w tej sytuacji" - powiedział. Podkreślał przy tym, że w związku z obecną sytuacją "działania trzeba podejmować w rozsądny sposób: łagodzić skutki inflacji dla tych osób, które potrzebują tego najbardziej". Stwierdził, że pomoc w pierwszej kolejności powinna trafiać do najbardziej potrzebujących czyli emerytów. "Jeśli mamy inflację, to wiadomo, że ona najbardziej uderza w te osoby, których codzienny koszyk zakupowy składa się przede wszystkim z towarów spożywczych, opłat za energię elektryczną, opłat za mieszkanie i tak dalej" - mówił Müller.

"Jeżeli Platforma Obywatelska chce wycofywać się z tego rodzaju programów, a poseł Lenz z tej partii mówił przecież o zawieszeniu czternastej emerytury, a najprawdopodobniej o cofnięciu tego świadczenia, to jest to zupełnie inna polityka. To jest właśnie zasadnicza różnica między PiS a Platformą Obywatelską i innymi partiami politycznymi: my uważamy, że w kryzysie trzeba pomagać obywatelom przejść przez trudny czas, a Platforma Obywatelska, że te osoby muszą radzić sobie same" - powiedział rzecznik rządu.

Poseł KO Tomasz Lenz wypowiadając się w końcu lipca w TVP Info na temat inflacji, powiedział: "Zastanówmy się, czy okresowo nie ograniczyć wypływ pieniądza na rynek, czyli może jednak zawiesić czternastkę, piętnastkę". "Jeżeli obiecujemy czternastkę, piętnastkę, ludzie te pieniądze otrzymują, biegną do sklepu, te pieniądze wydają i znowu nakręcają inflację" - mówił poseł. Szef PO Donald Tusk pytany o tę wypowiedź, stwierdził, że jest ona co najmniej niefortunna i "nie oddaje stanowiska Platformy". Zaznaczył, że PO głosowała za 14. emeryturami w Sejmie. "Gwarantuję, jeśli wygramy wybory, nie tylko utrzymane będą 500 plus, trzynastka, czternastka, ale będą też bezpieczne, bo inflacja nie będzie zżerała ich wartości z miesiąca na miesiąc" - powiedział Tusk.

autor: Piotr Mirowicz