Minister obrony Mariusz Błaszczak od wczoraj jest również wicepremierem. Jest to najdłużej urzędujący minister obrony III RP.

Początki Mariusza Błaszczaka w resorcie obrony nie były łatwe. Jego poprzednikiem był Antoni Macierewicz, który nie bał się podejmować decyzji, ale też radykalnie przetrzebił kadrę kierowniczą Wojska Polskiego. Symbolem jego działania stała się jego prawa ręka – Bartłomiej Misiewicz. Jedną z pierwszych dyspozycji, jaką wydał Błaszczak po przyjściu do resortu na początku 2018 r., było to, że ma być ciszej. Szczególnie w służbach. I to się udało, ponieważ od tego czasu o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i Służbie Wywiadu Wojskowego w mediach praktycznie nie słychać, co jest radykalną zmianą, choćby w stosunku do głośnych skandali wokół natowskiego Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu.
„Mariusz z Legionowa”, jak bywa nazywany przez niektórych oficerów, w pierwszych latach w MON nie podejmował zbyt wielu istotnych decyzji. Wprawdzie już w marcu 2018 r. podpisał kontrakt na dostawy dwóch baterii systemu Patriot, ale ta umowa w dużej części została przygotowana jeszcze za jego poprzednika. Za to z pracami nad zakupem kolejnych baterii czy wdrożeniem zakupu systemu przeciwlotniczego Narew czekał aż do radykalnego pogorszenia się sytuacji na Wschodzie w ubiegłym roku. W międzyczasie podpisał umowę na zakup samolotów F-35. I choć jest to zakup potrzebny, to proceduralnie budzi wiele wątpliwości, ponieważ przerwano toczące się postępowanie konkurencyjne. Głośny był też zakup jednego dywizjonu artylerii rakietowej, mimo że planowano kupno trzech, a nawet dziewięciu dywizjonów.

MON zaczął kupować

Dziś jest już najdłużej urzędującym ministrem obrony III RP (niedawno przegonił Tomasza Siemoniaka) i ten brak decyzyjności z początku jego urzędowania jest już nieaktualny. W ostatnich miesiącach minister podjął wiele decyzji dotyczących wielomiliardowych zakupów dla Wojska Polskiego – m.in. kolejnych baterii systemu Patriot, czołgów Abrams czy artylerii dalekiego zasięgu (mowa już nawet nie o dziewięciu, a o 27 dywizjonach).
Z czego wynika to zmiana? Na pewno wpływ na to miała pogarszająca się sytuacja na Wschodzie, a później atak Rosji na Ukrainę. Ale nie bez znaczenia było też to, że zakupami zbrojeniowymi na poważnie zainteresował się Jarosław Kaczyński, który został wicepremierem ds. bezpieczeństwa. To on rok temu wspólnie z Błaszczakiem w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej ogłosili, że kupimy 250 Abramsów, a siła polityczna ministra obrony tkwi w tym, że jest bliskim współpracownikiem Kaczyńskiego. Wpływ na procesy zakupowe ma też niedawno uchwalona ustawa o obronie ojczyzny, za którą odpowiadał właśnie Błaszczak. – Nowe przepisy umożliwią m.in. zwiększenie budżetu na obronność do 3 proc. PKB i uruchomienie Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Dlatego też naszym celem jest stworzenie realnego potencjału odstraszania, który możemy zbudować poprzez zwiększenie liczebności Sił Zbrojnych RP do 300 tys. żołnierzy – tłumaczył niedawno polityk. Warto jednak pamiętać, że w 2022 r. wg deklaracji resortu na obronność wydamy 2,4 proc., a nie 3 proc. PKB.
Dojrzewanie do funkcji ministra obrony nie zmieniło tego, że Błaszczak ma swoich generałów. Do jego bliskich zaufanych należy na pewno dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej gen. Wiesław Kukuła (użycie WOT było rozważane podczas Strajku Kobiet) oraz dowódca generalny gen. Jarosław Mika. Za to zdecydowanie ministrowi nie po drodze z szefem sztabu gen. Rajmundem Andrzejczakiem, „pierwszym żołnierzem” w Polsce. Raczej poprawnie układają się relacje ministra z prezydentem Dudą i jego otoczeniem, które po dymisji Macierewicza zdecydowanie odetchnęło. Spory się zdarzają (jak choćby o Andrzejczaka), ale są rozwiązywane po cichu.
Tak Błaszczaka ocenia generał, który już jest w rezerwie: – Doceniam jego skuteczność i konsekwencję. Gdyby odsączyć wrodzoną niechęć do opozycji, to dałbym czwórkę. Największy plus i zarazem minus to decyzyjność. Cieszę się, że w ostatnich miesiącach są podejmowane decyzje, ale nie widzę, by stał za nimi głos armii – mówi rozmówca DGP. Faktycznie, część ogłoszeń zakupowych z ostatnich miesięcy, jak choćby zakup 500 wyrzutni systemu HIMARS, może szokować.
Zdecydowanie bardziej krytyczny jest Tomasz Siemoniak z PO, minister obrony w latach 2011 2015. – Nie oceniam dobrze ministra Błaszczaka, bo do 24 lutego w jego działaniach za dużo było propagandy i działania pod publikę, dokonywał zakupów, które złośliwi nazywali modernizacją wyspową, one nie były spójne. Ostatnie zakupy to dużo hałasu, a nie wiadomo co, za ile i kiedy. Liczy się wrażenie, to polityka w dużej mierze wizerunkowa, wszystko jest przełomowe, ale nie ma większych zdolności – stwierdza polityk opozycji. – Błaszczak nie odwrócił też czystki kadrowej wprowadzonej przez Macierewicza. Oceniając po efektach, to jest mizernie.
Do listy sukcesów ministra można na pewno zaliczyć to, że w Wojsku Polskim powstaje czwarta dywizja, że sukcesywnie zwiększa się budżet na obronność, a w ostatnich miesiącach podejmowanych jest dużo decyzji o zakupie sprzętu. Problemem jest to, że zakupy zbrojeniowe mają dużą inercję – zwiększenie zdolności będzie zauważalne najwcześniej za 2 – 3 lata. Nie można wykluczyć, że nowy wicepremier, o ile nie zostanie w międzyczasie posłem opozycji, będzie już wtedy… premierem.

Koło Polskie Sprawy stabilizuje większość rządową

Przy okazji wymiany kadrowej związanej z ustąpieniem Jarosława Kaczyńskiego ze stanowiska wicepremiera odpowiedzialnego za sprawy bezpieczeństwa do gabinetu Mateusza Morawieckiego dołączyły – jako ministrowie bez teki – trzy nowe osoby.
Poseł PiS Zbigniew Hoffmann został sekretarzem komitetu ds. bezpieczeństwa (którym kieruje szef MON Mariusz Błaszczak – o czym więcej piszemy w tekście). Agnieszka Ścigaj reprezentująca koło Polskie Sprawy jako minister – członek Rady Ministrów ma zajmować się sprawami integracji społecznej, również w kontekście uchodźców z Ukrainy. Z kolei poseł PiS, przedstawiciel Partii Republikańskiej Włodzimierz Tomaszewski zastąpił w rządzie Michała Cieślaka, który musiał ustąpić po tym, jak okazało się, że miał wpływ na zwolnienie urzędniczki poczty w Pacanowie.
Premier Morawiecki podał, że porozumienie z kołem Polskie Sprawy osiągnięto „po wielu rozmowach”. To oznacza, że rządząca Zjednoczona Prawica może liczyć na trzy dodatkowe głosy stabilizujące większość. Klub PiS i koło Agnieszki Ścigaj mają łącznie 231 posłów.
AZ