Tłoku w miejskich punktach noclegowych nie ma. Kiedy skończą się dopłaty za goszczenie uchodźców w domach i prywatnych mieszkaniach, może się to zmienić.

Liczba ukraińskich uchodźców w Polsce topnieje. Dane Straży Granicznej pokazują, że codziennie do swojego kraju wraca ponad 20 tys. z nich. Od początku wojny do Polski przyjechało wprawdzie ponad 3,95 mln osób, ale na Ukrainę wróciło już 1,968 mln. Samorządy nie kryją, że jest im to na rękę. – Ciągle nie wiadomo, czy wsparcie ze strony administracji rządowej w celu zapewnienia miejsc tymczasowego zakwaterowania będzie kontynuowane w lipcu i kolejnych miesiącach. Nie ma odpowiedzi w tej sprawie od wojewody – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik UM Częstochowy.
Dlatego, choć na razie uchodźcy mają gdzie mieszkać, pozostaje pytanie o przyszłość. I na nią miasta starają się przygotować. Wrocław szacuje, że mieszka tu ponad 100 tys. obywateli Ukrainy, którzy przyjechali po 24 lutego. Jest 11 punktów noclegowych, każdej nocy mieszka w nich ok. 1000 osób. Ponad 1000 miejsc jest wolnych. Kolejnych 1400 może zostać uruchomionych w każdej chwili. Bo z badań przeprowadzonych na zlecenie miasta wynika, że ponad 60 proc. uchodźców znalazło dach nad głową w prywatnych mieszkaniach, a tylko 8 proc. w miejskich punktach.
Witold Rewers, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa UM Poznania, szacuje (na podstawie liczby wydanych numerów PESEL, wypłaconych świadczeń 300 zł i 40 zł oraz liczby przyjętych dzieci do żłobków, przedszkoli i szkół), że na terenie miasta przebywa dziś ok. 35–40 tys. Ukraińców. Tu na 708 miejskich miejsc – 670 jest zajętych (w przygotowaniu jest ok. 200).
Lublin ma interwencyjne punkty noclegowe zorganizowane m.in w salach gimnastycznych, halach sportowych, bursach szkolnych czy domach studenckich. Obecnie działa ich 12 (na ok. 1150 osób). W rezerwie są kolejne. Jak słyszymy, w szczytowym momencie w mieście funkcjonowało 18 punktów z ok. 2300 miejsc. Jednak ostatniej nocy korzystało z nich tylko 886 obywateli Ukrainy.
W Chorzowie na ok. 960 uchodźców, 179 przebywa w miejscach wyznaczonych przez miasto. Padają też deklaracje o możliwości szybkiego zorganizowania ok. 120 nowych.
Także w Tychach słyszymy o strategicznym podejściu. – Liczba miejsc noclegowych przygotowanych przez miasto to 340. Zajętych jest 240. Ale z uwagi na deklarację wojewody o wsparciu finansowym tylko do końca czerwca oraz oczekiwaniach hoteli dotyczących zwolnienia pokoi na sezon wakacyjny nie zamierzamy (przynajmniej na razie) tych 100 wolnych miejsc zapełniać. Część osób wraca do ojczyzny, ale jest rotacja – w ich miejsca trafiają nowe. W kwaterach prywatnych mamy teraz 2126 osób (dane na podstawie deklaracji o świadczeniu 40 zł) – opisuje Ewa Grudniok, rzeczniczka miasta.
W tym duchu działa wspomniana Częstochowa. Zakwaterowanych przez miasto jest 300 osób. A rezerwa miejsc do szybkiego uruchomienia to 50. Dziś nie ma takiej potrzeby, ale… – Biorąc pod uwagę fakt, że ma skończyć się okres refundacji pobytu uchodźców w domach i mieszkaniach prywatnych, ta sytuacja może się zmienić – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik miasta. Jak bardzo? Na podstawie liczby wniosków złożonych o jednorazowe wsparcie w wysokości 300 zł wylicza, że w mieście przebywało lub przebywa minimum 7 tys. uchodźców z Ukrainy.
Od miast słyszymy zgodnie, że zainteresowanie wnioskami o 40 zł za dzień zakwaterowania Ukraińca jest duże. Także dlatego, że po ostatniej nowelizacji spec ustawy każdemu podmiotowi, w szczególności osobie fizycznej prowadzącej gospodarstwo domowe, który na własny koszt zapewni zakwaterowanie i wyżywienie obywatelom Ukrainy, może być przyznane na jego wniosek świadczenie pieniężne za okres nie dłuższy niż 120 dni od przybycia obywatela Ukrainy do Polski. Wniosek musi zawierać numer PESEL osoby, której się pomaga. Istniały obawy, że ta formalność utrudni ubieganie się o zwrot poniesionych kosztów. Dziś z gmin słyszymy, że tak się nie stało. – Konieczność wpisania numeru PESEL nie wpłynęła na liczbę składanych wniosków. Codziennie jest ich średnio 150–200 – mówi Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak, rzeczniczka MOPS w Łodzi. I wylicza, że w sumie złożono tu 5890 wniosków, zrealizowano 2936 na kwotę 13 597 520 zł.
Wrocław to wypłacone ponad 2100 świadczeń (na 8600 złożonych) na ponad 6 mln zł. Poznań – 6000 złożonych, rozpatrzonych 2364. Łącznie wypłacono ponad 6 000 249 tys. zł. Miasto przypomina, że szybkie działanie było możliwe dzięki uruchomieniu zasobów własnych z zarządzania kryzysowego. Poznańskie Centrum Świadczeń dopiero pierwszy raz wnioskowało o pieniądze od wojewody, zatem nie ma jeszcze doświadczenia, w jakim terminie dotacja z tej puli będzie zrealizowana.
Joanna Wasilewska z wydziału spraw społecznych UM Gdyni wylicza: przyjętych 2612 wniosków, rozpatrzonych 1782, wypłaconych 1366 świadczeń na kwotę 5 998 720 zł. – Czekamy na kolejne środki od wojewody w celu kontynuacji wypłat – mówi. Opisuje, że wnioski nie są odrzucane, ale procedowanie źle wypełnionych jest utrudnione ze względu na brak możliwości skutecznego doręczania wezwań – na e-maile często brak jest odpowiedzi. Podobnie jak na prośby telefoniczne.
Tychy to 750 wniosków i wypłaconych ponad 1,8 mln zł. – Podczas rozpatrywania przeprowadziliśmy 56 wizji w terenie. W ich wyniku 13 wniosków zostało rozpatrzonych odmownie. Żeby starać się o wypłatę świadczenia, trzeba zapewnić na własny koszt zakwaterowanie i wyżywienie. Te przesłanki muszą być spełnione łącznie – tłumaczą urzędnicy, opisując, że w tych przypadkach gospodarze nie zapewniali posiłków swoim gościom.
W Lublinie (3037 wniosków, zrealizowanych 1329 na prawie 6 mln zł, za opiekę nad 5086 osobami) do tej pory nie wydano żadnej odmowy. W sytuacji braku numeru PESEL obywatela Ukrainy wnioskodawca jest wzywany do jego uzupełnienia. Gdy nie jest w stanie go podać, prosimy o złożenie rezygnacji z ubiegania się o świadczenie na tę konkretną osobę i rozpatrujemy podanie w pozostałej części – padają zapewnienia.