- Na obniżeniu I stawki podatkowej do 12 proc. zyskają wszyscy, także ci, do których dziś odnosi się ulga dla klasy średniej - mówi Norbert Maliszewski, sekretarz stanu w kancelarii premiera

Z Norbertem Maliszewskim rozmawiają Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak
Już mamy Polski Ład w podatkach, po co nam kolejny?
System podatkowy na skutek ostatnich zmian stał się bardziej progresywny, czyli sprawiedliwy. Teraz dokonujemy dodatkowej zmiany – wycofujemy się z ulgi dla klasy średniej, oferując w zamian prostsze, a zarazem bardziej korzystne dla podatników rozwiązanie. Obniżenie I stawki podatkowej do 12 proc. to nie tylko zwiększenie progresji, lecz także istotne obniżenie klina dla wszystkich osób, w tym zwłaszcza osiągających średnie dochody. Zyskują wszyscy, także ci, do których dziś odnosi się ulga dla klasy średniej, w tym nawet ci zarabiający kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.
Ile zyskają?
Osoby, które na etacie zarabiają 7 tys. zł brutto, zyskają ok. 77 zł miesięcznie. Osoby zarabiające 10 tys. zł i więcej, zyskają do 375 zł w porównaniu z obecnym systemem. Tak więc w ramach pierwszej reformy wspieraliśmy osoby najmniej zarabiające, a teraz system wesprze dodatkowo przedstawicieli klasy średniej.
Mamy sporo form opodatkowania – od liniowców przez zleceniobiorców, etatowców, po umowy o dzieło. Jak zmiany będą wyglądały dla nich?
Dla wszystkich osób, które rozliczają się na skali – czyli mają umowy o pracę, działalność gospodarczą, emerytury czy umowy zlecenia – i zarabiają 30–120 tys. zł rocznie, podatek będzie obniżony z 17 proc. do 12 proc.
Ale składkę będą płacić na dotychczasowych zasadach?
Tak, tyle że zmienia się podstawa do obliczenia podatku. Na przykład liniowcy będą mogli składkę zdrowotną wyłączyć z podstawy opodatkowania. Warto podkreślić, że zachowujemy dotychczasowe zobowiązanie, czyli przeznaczamy większe środki na służbę zdrowia.
Skąd się w ogóle wziął pomysł na zmianę stawki na 12 proc. PIT?
Obniżony niemal o jedną trzecią podatek to wynik przeświadczenia, że w czasach, gdy mamy problemy związane z bezpieczeństwem czy wzrostem inflacji, trzeba reagować. Tak jak obniżyliśmy VAT na paliwo czy gaz, tak teraz chcemy, by w portfelach Polaków zostawało więcej pieniędzy. To taki balans pomiędzy możliwościami budżetu a oczekiwaniami społecznymi.
A Polski Ład nie zapewniał większej ilości pieniędzy w portfelach? A jeśli efekt ma być zbliżony, to po co ta zmiana?
Owszem, ale to dodatkowa zmiana ze względu na trudną sytuację powodowaną agresją Rosji na Ukrainę i wzrostami cen. Niższa stawka podatkowa zmniejsza klin, a zwiększa progresję systemu podatkowego.
Ile wprowadzenie dodatkowej stawki PIT będzie kosztowało?
W sumie, w wyniku wszystkich zmian, w portfelach obywateli zostanie ok. 15 mld zł. Złożą się na to obniżki PIT, zmiany w składce zdrowotnej czy rozliczaniu się samotnych rodziców.
W przypadku tych ostatnich najpierw usunęliście możliwość wspólnego rozliczenia z dzieckiem, wprowadzając ulgę w wysokości 1,5 tys. zł, a teraz to też kasujecie i wracacie do punktu wyjścia.
Staramy się wsłuchiwać w potrzeby i oczekiwania obywateli, stąd ta zmiana. Samotni rodzice odzyskają prawo do wspólnego rozliczenia z dzieckiem, tzn. że dwukrotnie skorzystają z kwoty wolnej wynoszącej 30 tys. zł. Wspólne rozliczenie zastąpi ulgę dla samotnych rodziców.
A co z zasadą, że jeśli podatnik mógłby się korzystniej rozliczyć według zasad obowiązujących w 2021 r. niż obecnie, to trzeba go rozliczyć według nich?
Wycofujemy się z tej tzw. ulgi porównawczej. To także oznacza, że wycofujemy się ze styczniowego rozporządzenia. Teraz będzie dla wszystkich jeden system, do którego zasad wiele osób jest przyzwyczajonych. Zmiana podatkowa wprowadzana w trakcie roku musi natomiast być korzystna w porównaniu z obowiązującymi wcześniej zasadami. Gdyby więc ze względu na mnogość sytuacji podatkowych okazało się, że dla kogoś rozliczenie według dotychczasowych reguł byłoby bardziej korzystne, system to wychwyci i zostaną zastosowane korzystniejsze zasady.
Czy tak istotna obniżka PIT nie będzie kolejnym dużym impulsem proinflacyjnym?
Musimy znaleźć złoty środek pomiędzy możliwościami budżetu a łagodzeniem skutków inflacji, które wiążą się w dużej mierze ze wzrostem cen energii i żywności. Miesięcznie w portfelach Polaków zostaje nieco ponad 1 mld zł – przy budżecie państwa rzędu 500 mld zł. Trzeba też pamiętać o psychologicznych efektach inflacji. Jeśli mamy skutki wojny w postaci szoku na rynku paliw czy wzrostu cen żywności, to ludzie zaczną się zwracać do pracodawców o podwyżki. Zmiany podatkowe powodują, że to państwo zapewnia obywatelom większe dochody, więc presja na podwyżki powinna być mniejsza. A co za tym idzie – spada też ryzyko spirali płacowo-cenowej.
Polski Ład kosztował 17 mld zł. Obecne zmiany to 15 mld zł. Łącznie 32 mld zł, czyli ponad 1 proc. PKB. Mówimy o trwałym uszczupleniu wpływów budżetowych w sytuacji, gdy mamy wojnę tuż za granicą i rosnące wydatki na obronność i zdrowie. Jak budżet to udźwignie?
Po lutym mamy 11,3 mld zł nadwyżki, a w okresie styczeń–luty dochody budżetu państwa były wyższe o 20,5 mld zł w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. A to wszystko w sytuacji działającej już tarczy antyinflacyjnej. Teraz staramy się zachować dyscyplinę fiskalną, ale pamiętając, że trzeba różnymi sposobami łagodzić skutki wzrostu cen, zwłaszcza te związane z inwazją Rosji na Ukrainę.
Zmiana jest jednak trwała, kolejne rządy będą miały potem problem z podniesieniem stawki PIT w przypadku, gdy budżet jednak przestanie się spinać.
Opodatkowanie na poziomie 12 proc. i 32 proc. zostanie z nami na lata. Ale jeśli pensje rosną, to coraz więcej osób zacznie wpadać w kolejny próg podatkowy. Ta zmiana jest sprawiedliwa w tym sensie, że dochody osób mniej i średnio zarabiających będą niżej opodatkowane – a to im ochrona przed inflacją jest najbardziej potrzebna.
Są szacunki, że opieka nad uchodźcami z Ukrainy może kosztować Polskę nawet 30 mld zł. To dobry moment na kolejną rewolucję podatkową?
Te koszty mogą być niższe, choć nie wiemy, jak długo kryzys uchodźczy będzie trwał i jak wiele osób do nas ucieknie. Być może część tych wydatków będzie refinansowana ze środków unijnych, wsparcia innych krajów czy poprzez zwiększoną konsumpcję w kraju, bo przecież część uchodźców będzie w Polsce pracować i wydawać zarobione pieniądze.
Ile na zmianach w PIT stracą samorządy?
Ze względu na system stałych rat PIT zmiany nie mają wpływu na budżety samorządów w 2022 r. W kolejnych latach zwiększone zostaną kwoty subwencji rozwojowej. Proszę też pamiętać, że jednostki samorządu terytorialnego odnotowały 36 mld zł nadwyżki operacyjnej w budżetach.
Jak to jest, że opodatkowanie spada o jedną trzecią, a koszt to 15 mld zł? Ta kwota wydaje się niedoszacowana.
Koszt reformy został przez Ministerstwo Finansów policzony na podstawie bazy PIT i ZUS, a więc na podstawie rzeczywistych dochodów polskich podatników.
A skoro wspomniał pan o zaliczkach – które niedawno wywołały burzę – to kto ma być objęty ulgą, a kto nie?
Od 1 lipca wszyscy będą funkcjonować w zmienionych warunkach. Zaliczki będą obliczane w sposób jednolity według nowej stawki podatkowej. Po zmianach ulga przestanie istnieć.
Kiedy system ma wejść w życie? Będziemy mieli dwa systemy podatkowe w jednym roku?
Ta zmiana sprawi, że osoby, które będą się rozliczały według nowych zasad, w drugiej połowie roku zyskają, a nie będą tracić. Planujemy wejście w życie nowego systemu od 1 lipca, ale chcemy go wcześniej dokładnie skonsultować z przedsiębiorcami, księgowymi, doradcami podatkowymi, tak by zmiana weszła w życie płynnie. Trzeba będzie zmienić np. programy księgowe...
Czy to oznacza, że do lipca będzie obowiązywać stawka 17 proc., a potem 12 proc.?
Tak, ale PIT rozlicza się rocznie. Do połowy roku będziemy płacili zaliczki na podatek zgodnie z obecnymi zasadami, a potem zaliczki będą niższe. Ale cały rok podatkowy rozliczymy już na nowych zasadach, czyli ze stawką 12 proc.
Czyli z punktu widzenia rocznego rozliczenia 12-proc. stawka zadziała wstecz i część osób dostanie zwrot nadpłaconego podatku za pół roku?
Tak, ale warto pamiętać, że ulga dla klasy średniej już działała dla wielu osób. Więc takie korekty nie muszą być duże, bo jednym z celów obniżki stawki było zastąpienie tej ulgi. Dla osób, które obecnie korzystają z tzw. ulgi dla klasy średniej, nowy system w skali roku będzie nieco korzystniejszy niż rozliczenie według obecnie obowiązujących zasad.
Ale czy to nie jest przyznanie się do fuszerki? Dwie duże zmiany podatkowe w ciągu jednego roku!
Pierwsza zmiana miała wiele zalet – wyższą kwotę wolną od podatku, wyższy próg podatkowy i związaną z tym progresję. Teraz jest przestrzeń do tego, by zarobki klasy średniej były niżej opodatkowane. Przy każdej dużej reformie mogą pojawić się obszary, które trzeba zmienić, i my to robimy, a jest to korzystne dla podatników. Mam nadzieję, że to zostanie dobrze przyjęte.
Pewnie żaden podatnik nie będzie kręcił nosem na obniżenie stawki, ale powstaje pytanie o obliczalność i realizm rządzących, skoro popełnili pomyłkę takiego kalibru.
To świadczy o tym, że wsłuchujemy się w głos obywateli. I jeśli sytuacja budżetowa jest dobra, a wysoka inflacja wymaga zastosowania osłon, to tak jak w przypadku tarczy inflacyjnej decydujemy się obniżać podatki i działać na korzyść obywateli.
Jaka jest gwarancja, że w lipcu nie będzie powtórki zamieszania z początku roku?
Zaletą złych doświadczeń jest to, że osoby realizujące operacyjnie tę zmianę są świadome ograniczeń. Tym razem będzie łatwiej, tym bardziej jeśli chodzi o kwestie operacyjne. To ten sam system podatkowy, który był wcześniej, tyle że z wyższą kwotą wolną i niższą stawką PIT w I progu.
Czyli w praktyce to 5 pkt proc. obniżki PIT zamiast ulgi dla klasy średniej?
Zmiana stawki podatkowej jest powszechna i nie ogranicza się tylko do przychodów z przedziału działania ulgi dla klasy średniej. Ponadto obejmuje wszystkie źródła osiągania przychodu w ramach skali podatkowej.
Jeśli zmiany przygotowali ci sami ludzie, to czemu teraz ma się udać?
Sama zmiana systemu była dobrze zaplanowana. Do tego doszło podwyższenie progu. Natomiast problemem były kwestie techniczne i operacyjne, jak PIT-2 czy ulga dla klasy średniej, która była neutralna, ale kłopotliwa w stosowaniu. Ludzie nie rozumieli ulgi dla klasy średniej, bali się, że na koniec roku będą mieli dopłatę, stąd propozycja obniżki PIT.
Czy kolejna obniżka podatku nie wieszczy szybszych wyborów?
Kompletnie nie ma takiej intencji. W obecnej sytuacji partia rządząca zyskuje, jest postrzegana jako gwarant bezpieczeństwa, który nie prowadził polityki resetu z Rosją. Jako ugrupowanie, które miało rację, budując dywersyfikację zaopatrzenia Polski w gaz i ropę. Ale pamiętajmy, że za kilka miesięcy pojawią się problemy związane z szokiem gospodarczym, jaki z powodu wojny panuje na wielu rynkach. Choć PiS proponuje działania łagodzące wzrost cen, w tym właśnie obniżkę podatków, to w takich warunkach trudno zmobilizować wyborców.
Rząd nie liczy na polityczne profity?
Niemal wszyscy są beneficjentami tej zmiany, ale nie kierujemy się słupkami, tylko potrzebą rozwiązywania problemów społecznych. Jak wyborcy nas docenią, to dobrze, ale jeśli będzie sytuacja kryzysowa, to trudno spodziewać się wysokich notowań i trzeba będzie poczekać, aż się polepszy. Pamiętajmy, że ta zmiana podatkowa też nie jest łatwa.
Stać nas na przedłużenie tarczy?
Wprowadziliśmy poprzednie zmiany, działa tarcza, a mimo to w lutym mieliśmy 11 mld zł więcej dochodów niż wydatków, ale – co ważniejsze – wpływy były o 20 mld zł wyższe niż rok temu. To wynik ważenia dyscypliny fiskalnej z reakcją minimalizującą skutki zwyżki cen.
Mówimy o obniżkach. A czy nie będzie decyzji o pełnym oskładkowaniu umów zlecenia od przyszłego roku?
Nie. Nie ma decyzji, by wprowadzić taką zmianę. ©℗