Nie było strategii rządu w walce z epidemią; nie było koordynacji działań przez rząd, szpitale otrzymywały sprzęt z opóźnieniem, pacjenci z innymi chorobami nie byli leczeni - to podsumowanie polityków Lewicy, którzy zaprezentowali raport poświęcony działaniom państwa w czasach epidemii Covid-19.

We wtorek na stadionie PGE Narodowy Lewica zaprezentowała raport "Polska w pandemii. Księga błędów i zaniechań rządu PiS". Po prezentacji odbyła się debata ekspertów pt. "Zdążyć przed czwartą falą".

Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski powiedział, że raport to "rzeczywisty obraz tego jak władza radziła sobie z pandemią".

"Polska, społeczeństwo polskie przez ostatnie półtora roku chorowało na Covid, ale polska władza chorowała na niekompetencję, nieudolność i przede wszystkim na irracjonalną głupotę. Są sprawy, które po prostu elektryzują. Kiedy czyta się raport widać jak wiele zaniedbań było na wielu liniach odpowiedzialności za państwo w czasie Covidu" - ocenił Gawkowski.

Dodał, że raport Lewicy to biała księga plusów i minusów działań w ostatnich miesiącach, która powinna być mapą drogową dla rządu co robić, aby nie było czwartej fali i kolejnego lockdownu.

Gawkowski podkreślał, że odpowiedzialność za pandemię w Polsce spoczywa na Ministerstwie Zdrowia i Prezesie Rady Ministrów. "Ten raport to zarzut niekompetencji, braku odpowiedzialnego zarządzania i odpowiedzialności za każdą nadmiarową śmierć w Polsce, o tym nie możemy zapomnieć i Lewica jeżeli będzie trzeba, przygotuje kolejny taki raport" - powiedział Gawkowski. Zapowiedział, że raport zostanie wysłany m.in. do premiera, ministra zdrowia i szefa KPRM.

Senator Lewicy, lekarz Wojciech Konieczny stwierdził, że są "jaśniejsze elementy" w walce z epidemią. "Decyzja o utworzeniu szpitali jednoimiennych, która zapadła na wiosnę zeszłego roku, była dobrą decyzją, sprawdziła się" - uznał.

Ale - zaznaczył Konieczny - decyzje wojewodów, aby w zasadzie wszystkie szpitale przekształcały niektóre swoje odziały w covidowe skutkowały tym, że "w tych szpitalach Covid się rozhulał, bo szpitale nie były przygotowane". Konieczny zarzucał, że szpitale nie były informowane z odpowiednim wyprzedzeniem o zmianach, nie wskazywano, które oddziały mają być przekształcone w oddziały covidowe.

W efekcie - jak mówił Konieczny - w niektórych szpitalach np. oddziały chorób płuc leczące między innymi gruźlicę, były wyłączone ze swojej normalnej pracy przez tygodnie. Senator Lewicy zarzucał również, że były opóźnienia w dostawach sprzętu dla szpitali i nie było koordynacji ze strony rządowej. "Nakazywano nam przyjmować pacjentów, a nie mieliśmy czym ich podłączyć do tlenu" - mówił Konieczny.

Jego zdaniem, strategia rządu "poniosła klęskę, ale dlatego, że jej po prostu nie było". Krytykował też przemianę szpitali jednoimiennych w tymczasowe, mówił, że szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym nigdy nie uzyskał pełnego obłożenia łóżek, a w tym czasie inne warszawskie szpitale nie przyjmowały pacjentów z innymi chorobami, bo zostały przekształcone w szpitale covidowe.

"Tylko strategia szpitali jednoimiennych, które powinny być rozbudowywane, dostawiane, w inny sposób organizowane może przynieść sukces jesienią. Wiara w to, że szpitale tymczasowe, w które tyle zainwestowano obronią nas przed tą falą, jest wiarą zupełnie iluzoryczną" - stwierdził Konieczny.

Poseł Lewicy, lekarz Zdzisław Wolski mówił z kolei, że weszliśmy w pandemię z sanepidem, który od lat był zaniedbany. Podkreślił, że ta instytucja jest w całości państwowa i spadły na nią olbrzymie, nieznane dotąd obowiązki. Krytykował urzędników rządowych za "poczucie wszechwiedzy, nieliczenie się z ekspertami i niesłuchanie podpowiedzi, że sanepid trzeba gwałtowanie wzmacniać". Wolski mówił też, że w okresie epidemii przepisy ciągle się zmieniały, obecny minister zdrowia jest z wykształcenia ekonomistą, a Główny Inspektor Sanitarny jest informatykiem.

Poseł Lewicy zarzucał też rządowi, że w ubiegłym roku zmarnował okres letni, kiedy lepiej można było przygotować się do jesiennej fali epidemii.

Inny poseł Lewicy Jan Szopiński skrytykował działania rządu pod koniec ubiegłego roku, w czasie pojawienia się w Wielkiej Brytanii wariantu Delta koronawiusa. Stwierdził, że Polacy wracający w tym czasie z Wielkiej Brytanii nie byli poddawani żadnej kontroli ani testom na lotniskach, nie byli też poddawani obowiązkowej kwarantannie.

"21 grudnia z brytyjskich lotnisk do Polski wystartowało 50 samolotów, na pokładzie których było co najmniej 10 tys. osób" - powiedział Szopiński dodając, że do testów zgłosiło się 1,4 tys. osób. Stwierdził, że premier i minister zdrowia "wpuścili Polakom groźnego wirusa pod choinkę".

Z kolei poseł Marek Rutka zwrócił uwagę, że w ubiegłym roku urodziło się w Polsce najmniej dzieci od czasu II wojny światowej i jednocześnie zmarło najwięcej Polaków od czasów wojny. Według niego, w kwietniu pod względem nadmiarowych zgonów gorzej niż w Polsce było tylko w Bułgarii, a liczba zgonów w Polsce była trzykrotnie wyższa niż średnia w krajach UE.

W czasie epidemii, mówił poseł Rutka, ludzie umierali wskutek zawałów, udarów czy chorób nowotworowych, bo nie została im zapewnione odpowiednia opieka. "Zawiódł system, natomiast nie zawiedli ludzie, którzy w tym systemie pracują, czyli medycy, ratownicy, lekarze, pielęgniarki, salowe, diagności - oni wszyscy stanęli na wysokości zadania, tego samego nie można powiedzieć o rządzących" - dodał.

Posłanka Lewicy Marcelina Zawisza oceniła, że w kwestii szczepień działania były spóźnione, nie wykorzystano zasobów POZ w przygotowaniu pacjentów na akcję szczepień. Stwierdziła też, że błędem był brak pomocy osobom starszym w zapisach na szczepienia, wskazywała, że często osoby starsze nie korzystają z internetu i sprawiło to, że starsi ludzie czekali w długich kolejkach, by zapisać się na szczepienie w swoich przychodniach, a to narażało ich na zakażenie. Zawisza zarzucała też rządowi, że kampania informacyjna ws. szczepień nie była wystarczająca.

Wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Longina Kaczmarska oceniła, że podczas prezentacji raportu Lewicy "padło bardzo dużo słów, gorzkich słów, ale słów prawdy". "Jeśli rząd nie słucha ekspertów albo słucha tylko wybranych ekspertów, to nie ma możliwości, byśmy opanowali epidemię i by społeczeństwo było zadowolone i pracownicy ochrony zdrowia, bo to na nich głównie spadł ciężar odpowiedzialności za życie, zdrowie tych pacjentów, którzy byli zakażeni i którzy prawdopodobnie w niedługim czasie po raz kolejny będą musieli przebywać w szpitalach" - powiedziała.

Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Zofia Małas wskazywała, że najważniejszą rekomendacją dla rządu na jesień jest osiągnięcie jak najwyższego procentu wyszczepienia społeczeństwa. "To my teraz decydujemy, jaka będzie ta jesienna fala" - podkreśliła.

Małas zaznaczyła, że nadal nie osiągnęliśmy w Polsce odporności populacyjnej, "więc nie możemy poluzować". "Musimy się liczyć z tym, że ta fala jesienna będzie i powinniśmy zakładać, że ona wcale nie będzie łagodna. (...) Tak powinni rządzący podchodzić. Powinny już w tej chwili być wydzielone punkty na jesień, gdzie w razie zwiększającej się liczby chorych będziemy umieszczać tych chorych, by nie wystawały karetki pod szpitalem" - przekonywała.

Senator Konieczny wskazywał, że "w oparciu o to, co się dzieje w Portugalii czy Wielkiej Brytanii, czy nawet w Niemczech, gdzie z tygodnia na tydzień wzrasta liczba chorych, można już przewidzieć, co mniej więcej będzie się u nas działo powiedzmy w październiku, listopadzie, bo zapewne to będą najtrudniejsze miesiące". "Dziś jest w miarę spokojnie, jest czas na przygotowania. (...) Myślę, że teraz jest na to czas, on jest oczywiście marnowany" - ocenił.