Donald Tusk obecnie jest już tylko trollem internetowym z Brukseli; był premierem Polski piastował jedno z czołowych stanowisk europejskich, a teraz od czasu do czasu tylko tweetuje; jest politykiem zmarginalizowanym i groteskowym - ocenił w poniedziałek wicemarszałek Senatu Marek Pęk (PiS).

TVP1 wyemitowała w ubiegły czwartek fragmenty nagrania z poufnej narady, do której miało dojść 23 kwietnia 2010 r. pomiędzy ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, Edmundem Klichem, akredytowanym przy badającym przyczyny tragedii rosyjskim MAK, oraz częścią ministrów. Rozmowa dotyczyła m.in. przepisów, na podstawie których była badana katastrofa smoleńska i według autorów reportażu nagranie miało zostać zniszczone.

Jednym z powodów zwołania narady była prośba Klicha o spotkanie w związku z prowadzeniem procesu wyjaśniania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, a drugim wywiad, jakiego udzielił dla TVN, w którym oświadczył: "Zasady są jasne. Projekt raportu przygotowuje strona rosyjska. My mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni tę odpowiedź, te nasze uwagi mogą uznać albo nie". W reportażu wskazano, że Klich został wysłany do Rosji bez wsparcia, bez zaplecza, bez tłumaczy, a nawet bez pieniędzy.

Pęk pytany w poniedziałek w TVP1, czy z tych nagrań wyłania się nowy obraz Donalda Tuska, odpowiedział, że "niestety wyłania się z tego kolejny obraz państwa z tektury". "Państwa, które oddało śledztwo smoleńskie w ręce Rosjan, które tak naprawdę nie skorzystało z takiej niepowtarzalnej szansy, żeby tę katastrofę niejako ze swojego punktu widzenia, z Warszawy prześledzić od samego początku" - podkreślił wicemarszałek Senatu.

Jak zaznaczył, "pod względem prawnym kluczowe są pierwsze godziny, pierwsze dni". "Wtedy zdobywa się jak najwięcej najwartościowszych dowodów, wtedy można wiarygodnie było ocenić miejsce katastrofy, wrak, te wszystkie tereny, gdzie pozostawały bezpośrednie dowody" - powiedział Pęk.

Później - dodał - "to już było tylko pozorowane kontrolowanie tego śledztwa". "Pokrętne różne oświadczenia, chociażby (ówczesnej) pani premier Ewy Kopacz" - ocenił wicemarszałek Senatu.

Pęk pytany był też o słowa Tuska, który napisał w niedzielę na Twitterze, że jego zdaniem wyemitowany przez TVP1 materiał ma przykryć dyskusję w sprawie majątku prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka. "Wykorzystują tragedię smoleńską, by przykryć brudy Obajtka. Można upaść niżej?" – napisał były premier.

Wicemarszałek Senatu ocenił, że Donald Tusk obecnie jest "już tylko takim trollem internetowym z Brukseli". "To jest też przedziwna droga człowieka, który przecież był premierem, który piastował jedno z czołowych stanowisk europejskich (przewodniczącego Rady Europejskiej - PAP). Dzisiaj od czasu do czasu tylko tweetuje. Jest politykiem zmarginalizowanym, jest politykiem groteskowym, ale od czasu do czasu również takim politykiem - nie bójmy się użyć tego słowa - nikczemnym" - ocenił Pęk.

W mteriale TVP1 Klich zapytany przez Tuska, czy lecąc do Smoleńska nie miał wyrobionej opinii na temat tego, na podstawie jakich przepisów międzynarodowych byłoby najlepiej prowadzić dochodzenie, odpowiedział: To jest prawda, dlatego że ja działam w lotnictwie cywilnym, wiedziałem coś o procedurach NATO-wskich. O tym, że jakieś porozumienie jest, chyba z 1993 roku dowiedziałem się od pana ministra (naczelnego prokuratora wojskowego Krzysztofa) Parulskiego".

Tusk odpowiedział, że świadomość Rady Ministrów i jego była jednoznaczna - "że z punktu widzenia naszej wiedzy, znaczy wiedzy resortowej i pańskiej rekomendacji, Konwencja Chicagowska jest tym, czym będziemy się kierować". Dodał, że do czasu wywiadu Klicha w TVN nie usłyszał od nikogo, "że istniała możliwość wypracowania formuły prawnej lepszej niż Konwencja Chicagowska".

Klich odpowiada: "Panie premierze, katastrofa zaistniała 10 kwietnia. Dopiero 13 kwietnia pan premier Putin, a właściwie szefowa MAK-u, więc mamy 4 dni, ogłosiła decyzję o procedowaniu według aneksu 13. Więc 4 dni, ja sądziłem, że są cały czas prowadzone negocjacje ze stroną rosyjską, żeby wybrać... Bo ja myślę, tak jak ja odnoszę, przychylność strony rosyjskiej jest taka, że można było wybrać w porozumieniu, ale to nie ja powinienem o tym decydować, bo ja nie mam pojęcia" - podkreśla Klich.