Będziemy inicjować i przyłączymy się do wszystkich działań, które dają szanse na niezależność mediów w Polsce i ich niezależne finasowanie - oświadczył w czwartek szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.

Nawiązując do środowego protestu "Media bez wyboru" przeciwko rządowym planom wprowadzenia podatku z tytułu reklam, Gawkowski mówił na konferencji prasowej, że "po raz pierwszy po 89. r. media różnych stacji i różnych wydawnictw wspólnie i w porozumieniu działały, pokazując jak mogą wyglądać media, portale internetowe, kiedy zabraknie niezależności, kiedy zabraknie wolności, kiedy politycy będą decydować co jest prawdą, a co fałszem".

Gawkowski zapowiedział, że jego klub przyłączy się do wszystkich działań - oraz będzie je sam inicjować - "które mają dawać szanse, że niezależność mediów i ich niezależne finasowanie zostanie ochronione".

"Mówimy odważnie: w sprawie niezależności mediów możemy współpracować nawet z diabłem. Jeżeli znajdą się polityczki i politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy będą chcieli zblokować tę ustawę, to Lewica będzie ją blokować razem z nimi" - powiedział Gawkowski.

Podkreślił też, że trzy parlamentarne kluby: Lewica, PSL i KO "zdecydowały się na wspólne działanie". Przywołał oświadczenie szefów tych klubów wydane dzień wcześniej.

"To jest deklaracja niepodległości polskich mediów. Lewica z niepokojem obserwuje jak pod sztandarem pomocy wprowadza się podatek. W Polsce wprowadzany jest +podatek Morawieckiego od mediów+, który ma krok po kroku, ale systematycznie doprowadzić do tego, żeby media były w finasowaniu ograniczone, a w kolejnym kroku, aby te media były od państwa uzależnione" - mówił Gawkowski.

Ocenił też, że Zjednoczona Prawica próbuje w ten sposób "wziąć media pod but kasą". "Pieniądze to jest najważniejszy element niezależności mediów. (...) Wolne, niezależne media to standard funkcjonowania UE. (...) Kilka najbliższych miesięcy zdecyduje o tym jak w Polsce będzie wyglądała demokracja. Jarosław Kaczyński bierze silny zamach, którym chce powalić niezależne media, a następnie, drogą Węgier, zbudować media zależne od władzy" - powiedział.

Zapewnił też, że "nie ma podziałów na opozycji w sprawie fundamentalnej - obrony niezależności mediów".

Jego klubowy kolega Andrzej Rozenek stwierdził, że z przerażeniem patrzy na to, że Polska za rządów PiS spada w międzynarodowym rankingu wolności mediów. "Widzimy co się dzieje, trwa domykanie sytemu. Pani Krystyna Pawłowicz (była posłanka PiS, obecnie sędzia TK -PAP) powiedziała w poprzedniej kadencji (pod adresem dziennikarzy - PAP) +zabierzemy się za was+, no i właśnie się zabierają" - stwierdził Rozenek.

Nawiązał od wyjaśnień prezentowanych w mediach państwowych, że w nowym rozwiązaniu szykowanym przez rząd chodzi o pieniądze dla budżetu, a nie o wolność mediów. "O kasę chodzi? Naprawdę? O dwa miliardy, które co roku przytula telewizja publiczna" - pytał. "Chodzi o to, żeby płacić tym, którzy kłamią, żeby płacić tym, którzy manipulują społeczeństwem, i żeby zakneblować tych, którzy mówią prawdę" - odpowiadał.

"Jeśli nie będzie mediów, nie będzie dziennikarzy, którzy krytycznie będą odnosili się do tego co robi władza, to ta władza będzie rządzić wiecznie" - podkreślił. Dodał, że nie chodzi tylko o ten podatek, ale też o "ogromne pieniądze, które zostały wykorzystane przez Orlen, żeby kupić praktycznie większość mediów lokalnych".

"To media lokalne decydują o tym, co się mówi w lokalnych społecznościach. Nikt się nie zawahał wśród rządzących, że przecież koncern naftowy nie służy do tego, żeby wydawać prasę. (...) Nie, koncern naftowy służy do realizacji polityki Jarosława Kaczyńskiego, a jednym z jego celów politycznych jest przejęcie wszystkich mediów" - powiedział.

Dorota Olko, rzeczniczka partii Razem zapewniła, że "Lewica nie ma alergii na słowo podatki". "Tu mamy do czynienia z czymś zupełnie innym, to nie jest uczciwy sprawiedliwy podatek sektorowy, to jest próba kontroli i wykończenia tych mediów, którym PiS nie może dyktować przekazu dnia" - powiedziała.

We wspólnej akcji "Media bez wyboru" protestowała w środę znaczna część prywatnych mediów. Od rana telewizje TVN24 i Polsat News zamiast programu nadają specjalny komunikat. Na portalach, m.in. TVN24, Onet i Interia czytelnicy nie przeczytają żadnego artykułu. Do akcji przyłączyły się również niektóre dzienniki oraz stacje radiowe. Według biorących udział w proteście mediów wprowadzenie składki od reklam będzie oznaczać m.in. osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, a także ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści.

Przeciwko wprowadzeniu rozwiązań przygotowanych przez rząd opowiadają się także przedstawiciele innych, obok Lewicy, ugrupowań opozycyjnych.

Rzecznik rządu Piotr Müller podkreślał w środę na antenie w TVP Info, że obecnie trwa etap prekonsultacji dotyczących projektu wprowadzenia składki z reklam, który potrwa do 16 lutego. Podkreślił przy tym, że "to jest podatek, opłata, która została wprowadzona w wielu innych krajach Unii Europejskiej". Podał w tym kontekście przykład m.in. Francji i Belgii. "Inne kraje Unii Europejskiej wprowadziły tę daninę, ponieważ mamy taką sytuację, że bardzo często cyfrowi giganci, duże firmy unikają opodatkowania i ten podatek, który teraz jest w fazie konsultacji, w fazie projektowej, zakłada, że będzie od 2 do 15 proc. - zależnie od tego, jakie będą przychody danej firmy, jaki to będzie towar reklamowany i wszystkie te środki finansowe mają pomóc m.in. działaniu Narodowemu Funduszu Zdrowia, czyli mają być przeznaczone na zdrowie oraz na Fundusz Zabytków, w związku z tym to jest taka opłata solidarnościowa, która obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej" - przekonywał Müller.

Ministerstwo Finansów jest otwarte na dialog z przedstawicielami mediów - poinformował w środę PAP resort. MF liczy, że w sprawie projektu dotyczącego składki od reklam, wspólnie z rynkiem zostaną wypracowane rozwiązania akceptowalne dla wszystkich.