Do niedawnych problemów z Solidarną Polska większość rządowa właśnie dołożyła kolejne – z Porozumieniem Jarosława Gowina. ‒ Będziemy asertywni, rachunki muszą być zapłacone ‒ zapowiada w rozmowie z nami polityk tego ugrupowania. W praktyce ma to oznaczać, że partia będzie z jednej strony wychodzić z własnymi inicjatywami, z drugiej zostanie znacznie bardziej surowym recenzentem pomysłów PiS.

O siłę sprawczą obecnej ekipy rządzącej może być trudniej, odkąd Porozumienie ogłosiło wczoraj, że zawiesza swój udział w radzie koalicji ‒ porekonstrukcyjnym gremium, które miało służyć rozładowywaniu napięć między koalicjantami. To mogło pokrzyżować plany Jarosława Kaczyńskiego, który zaproponował, by brali w niej udział i Jarosław Gowin, i Adam Bielan. Stronnicy Adama Bielana (uznającego się za aktualnego szefa Porozumienia) uważają, że jeśli rada zostanie zwołana, powinien się na niej pojawić.

Od kilku tygodni zaostrza się też konflikt z Solidarną Polską dotyczący polityki energetycznej i klimatycznej. Do tej pory koalicja nie ustaliła także agendy działań w tym roku. Najpierw powodem była pandemia, a teraz polityczne spory wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.

Wczorajsza decyzja o zawieszeniu udziału Porozumienia w radzie koalicji rządzącej to reakcja Jarosława Gowina i jego stronników na propozycję ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Jak słyszymy, prezes PiS zaproponował, by – w świetle powstałej dwuwładzy w Porozumieniu – na radę przychodzili zarówno Jarosław Gowin, jak i Adam Bielan. Na to Gowin nie mógł przystać. – To by znaczyło, że przychodzi jako minister z Porozumienia, a pierwszą rolę gra Bielan – zwraca uwagę jeden z polityków Porozumienia. Jak słyszymy, o udziale wicepremiera w radzie koalicji nie ma także mowy, dopóki media publiczne będą atakowały polityków tej partii.
Niektórzy rozmówcy z tego ugrupowania dodają, że decyzja ma także związek z działaniami części polityków PiS. Kontestują oni przywództwo Jarosława Gowina w jego własnej partii. Dzieje się tak mimo deklaracji szefa komitetu wykonawczego PiS Krzysztofa Sobolewskiego, który dał jasno do zrozumienia, że partia rządząca wciąż uznaje Gowina za lidera koalicyjnej partii. – To ta sama ekipa, która była za wyborami prezydenckimi 23 maja. Tak zwany PiS-owski beton, typu Beata Mazurek – twierdzi stronnik Gowina w Porozumieniu.
Z naszych informacji wynika, że na komplikacjach w funkcjonowaniu rady koalicji raczej się nie skończy. W Porozumieniu (a przynajmniej tej części, na którą wpływ ma Jarosław Gowin) snute są teraz plany wyraźniejszego zaznaczenia swojej obecności w Zjednoczonej Prawicy. Z jednej strony pomogłoby to partii wyjść z wizerunkowych kłopotów. Z drugiej – pozwoliłoby utrzeć nosa koalicjantom.
– Na pewno przyjrzymy się bliżej projektom, które budzą nasze wątpliwości – zapowiada polityk Porozumienia. Jak słyszymy, na pewno już nie będzie zgody na słynny popierany przez PiS projekt „ustawy mandatowej” ziobrystów (wykluczający możliwość odmowy przyjęcia mandatu za wykroczenie). Nie będzie też zgody na planowane zmiany w służbie dyplomatycznej, których celem było ułatwienie rekrutacji do niej urzędników. – Naszym zdaniem obniżanie wymogów właściwie do posiadania matury jest czymś niepoważnym – mówi osoba z otoczenia Jarosława Gowina.
Nie chodzi jednak tylko o blokowanie kontrowersyjnych projektów, lecz również zgłaszanie swoich. Byłoby to więc pójście w ślady Solidarnej Polski, która z pompą ogłasza własne projekty ustaw (np. o wolności słowa w internecie czy o wspomnianych mandatach) już na etapie przesłania ich do wglądu pozostałym liderom Zjednoczonej Prawicy, a nie dopiero po ich zatwierdzeniu przez radę koalicji. Porozumienie zamierza np. wyjść z propozycją podwyższenia kwoty wolnej od podatku czy wnieść swoje pomysły w obszarze polityki energetycznej. Możliwe też, że będzie mocniej naciskać w sprawie uwzględnienia swoich propozycji w Nowym Ładzie – popandemicznym otwarciu politycznym PiS, nad którym pracuje premier Mateusz Morawiecki.
Z kolei politycy Porozumienia popierający stanowisko Bielana liczą, że sytuacja się uspokoi. – Trzeba poczekać kilka dni, aż miną emocje u Jarosława Gowina – zauważa jeden z nich. Zapewniają, że po ich stronie nie ma jakichś resentymentów czy chęci podania Jarosławowi Kaczyńskiemu Gowina „na srebrnej tacy”. – Chodzi o respektowanie statutu partii. – Sam byłem do niedawna przekonany, że kadencja Gowina minęła w listopadzie 2020 r. Ale po uporządkowaniu dokumentów partyjnych jasno widać, że wpierw zwyciężyła u niego nonszalancja w stosunku do spraw partyjnych, a później być może zapomniał o sprawie – przekonuje nasz rozmówca.
Na dziś układ sił w Porozumieniu jest odmiennie oceniany przez różne strony sporu. – Za Gowinem jest 13 szabel, za Bielanem poszedł jeden poseł, trzech jest pośrodku, ale dają sygnały, że raczej zostaną w partii – zauważa zwolennik Gowina. Jeden z adwersarzy wicepremiera liczy rozkład sił inaczej. – Pięciu–sześciu to patrioci Zjednoczonej Prawicy, kolejnych pięciu–sześciu poszłoby za Gowinem, nawet gdyby zawiązał koalicję z Lewicą, a pozostałych sześciu–siedmiu to, mówiąc językiem rewolucji francuskiej, bagno – wylicza.
Gowin i jego zwolennicy nie traktują tego zamieszania jako wewnętrznych nieporozumień, a jako próbę zamachu stanu z inspiracji PiS, kolejną po letnim przesileniu z Jadwigą Emilewicz. – Kaczyński czeka na zemstę za wiosnę ubiegłego roku, zablokowane wybory. Gowin rozchwiał koalicyjną łódkę, a potem w jego ślady poszli Ziobro i Ardanowski (były minister rolnictwa). Gowin ma świadomość, że na niego jest wydany bezterminowo wyrok – ocenia jeden z polityków Porozumienia.
Zamieszanie na prawicy stara się pogłębić opozycja. Lider PO Borys Budka nie wyklucza Jarosława Gowina jako możliwego premiera przejściowego rządu anty-PiS i nie zaprzecza kontaktom z nim i jego partią. Sytuację komplikuje fakt, że dynamika zdarzeń i emocje w Porozumieniu są bardzo duże, dlatego trudno przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Choć już dziś widać, że konflikt w partii będzie miał wpływ na stabilność całego układu w Sejmie, a może także wpłynąć na sprawność działania rządu.
Większość rządowa jest wątła i ubytek kilku posłów oznaczałby konieczność dogadywania się PiS z Konfederacją lub niezależnymi posłami. Z drugiej strony sporej części polityków Porozumienia nie będzie się spieszyło do utraty funkcji w rządzie.
Nawet jeśli nie dojdzie do turbulencji z uzyskaniem większości rządowej, to w krótkim terminie rząd może mieć kłopoty z porozumieniem w kluczowych kwestiach, na przykład związanych z zapowiadanym przez Mateusza Morawieckiego Nowym Ładem. W niektórych punktach związanych z polityką klimatyczną już kwestionuje go Solidarna Polska. A teraz swoje trzy grosze może dołożyć Porozumienie. Do tego cały czas liderzy koalicji nie ustalili politycznej agendy na ten rok. Ten problem może rozwiązać się sam – jeśli dynamika zdarzeń będzie bardzo duża, to pojawi się inny: szukanie nie agendy, a większości dla rządu. ©℗