W reakcji na zapowiedzi Donalda Trumpa notowania miedzi na amerykańskim rynku z dostawą we wrześniu poszły we wtorek w górę o 13 proc., do 5,69 dol. za funt (ok. 12,6 tys. dol. za tonę). Cena surowca była najwyższa w historii, podobnie jak skala jednodniowego wzrostu. Prezydent zaskoczył ekspertów i inwestorów zarówno terminem ogłoszenia podwyższonych stawek, jak i ich wysokością. Zapowiedź ceł jest konsekwencją dochodzenia, w którym Departament Handlu badał zagrożenia związane z dostawami miedzi do USA na podstawie sekcji 232 ustawy z 1962 r. (Trade Expansion Act).
Regulacje te zezwalają prezydentowi na nakładanie ceł na towary uznane za niezbędne dla bezpieczeństwa narodowego. Dochodzenie Trump zlecił w lutym i na jego zakończenie urzędnicy mieli czas do listopada. Eksperci prognozowali, że jego efektem może być wprowadzenie pod koniec roku 25-proc. ceł. Według sekretarza handlu Howarda Lutnicka podwyższone stawki na miedź zaczną obowiązywać pod koniec lipca lub na początku sierpnia.
– Musimy zrozumieć, o co w tym chodzi. Jakich produktów dotyczyć będą cła? (Prezydent Trump – red.) mówił bardzo ogólnie, a przecież miedź obejmuje różnorodne produkty. Następnie musimy sprawdzić, czy będzie to dotyczyć wszystkich krajów, czy tylko niektórych – powiedział Maximo Pacheco, przewodniczący Rady Dyrektorów w chilijskiej firmie Codelco, która jest największym producentem miedzi na świecie.
Christopher LaFemina, analityk firmy Jefferies, zwrócił uwagę, że Stany Zjednoczone nie mają wystarczających zdolności wydobywczych i przetwórczych, żeby być samowystarczalnym pod względem zapotrzebowania na miedź. W efekcie wprowadzenie ceł doprowadzi do znacznej różnicy cen między Stanami Zjednoczonymi a resztą świata. W środę miedź na londyńskim rynku LME kosztowała ok. 9,8 tys. dol. za tonę. Notowania surowca na rynku amerykańskim były o 25 proc. wyższe. Nigdy wcześniej różnica w cenach nie była tak duża. Od początku roku miedź w USA podrożała o 38 proc.
Komu zależy na wysokim cle
Gdy Biały Dom uruchamiał w lutym mechanizm prowadzący do podwyżki ceł, stwierdził, że USA mają obfite rezerwy miedzi, ale „zdolności wytopu i rafinacji znacznie odstają od globalnych konkurentów”. W 2024 r. Stany Zjednoczone zużyły 1,67 mln ton miedzi, z czego mniej więcej połowa pochodziła z importu. Głównym dostawcą surowca jest Chile.
Jako potencjalnych beneficjentów podwyżek ceł eksperci wskazują te firmy wydobywcze, które znaczącą część swojej działalności realizują w Stanach Zjednoczonych. W trakcie wtorkowych notowań akcje koncernu Freeport-McMoRan, który ma ok. 6-proc. udział w globalnej produkcji miedzi górniczej, poszły w górę niemal 9 proc., kończąc ostatecznie sesję wzrostem o 2,5 proc. W pierwszej dziesiątce światowych producentów miedzi, z ok. 2-proc. udziałem w rynku, mieści się także polski KGHM. W zeszłym roku koncern wyprodukował 730 tys. ton miedzi, z czego 8 proc. przypadło na Stany Zjednoczone. W środę notowania akcji KGHM na warszawskiej GPW zniżkowały o 1 proc. w połowie sesji.
Analitycy ING ocenili, że początkowo zapowiedź podniesienia ceł spowoduje zwiększony napływ miedzi do USA. To zjawisko było widoczne już wcześniej – w pierwszych pięciu miesiącach 2025 r. import surowca do Stanów Zjednoczonych miał wartość 7 mld dol. i był wyższy niż przed rokiem o ponad 100 proc.
- Fala miedzi napływająca do USA prawdopodobnie ustanie po wprowadzeniu ceł. W tym momencie amerykańscy nabywcy prawdopodobnie zaczną wyprzedawać swoje zapasy. (…) Poprawi to dostępność miedzi poza Stanami Zjednoczonymi i będzie zapewne miało wpływ na ceny miedzi w Londynie – napisali eksperci w analizie.
Miedź, surowiec przyszłości
Miedź, ze względu na swoje szerokie zastosowanie w branżach związanych z transformacją w kierunku czystych źródeł energii, uważana jest za jeden z kluczowych surowców dla globalnej gospodarki. Prognozy zakładają regularny, kilkuprocentowy wzrost zapotrzebowania na miedź każdego roku do końca bieżącej dekady. W ślad za rosnącym popytem rosnąć ma również cena.
Donald Trump zdecydował, że odroczy wprowadzenie podwyższonych ceł wyrównawczych, które objąć miały około 60 partnerów handlowych Ameryki i wejść w życie w czwartek, do 1 sierpnia. Amerykański prezydent dał swojej administracji więcej czasu na wynegocjowanie umów handlowych z państwami gotowymi pójść na ustępstwa – polegające na przykład na zwiększonych zakupach towarów wyprodukowanych w USA – w zamian za preferencyjny dostęp do amerykańskiego rynku.
Jednocześnie jednak Republikanin wysłał wyraźny sygnał, że nie zamierza rezygnować z protekcjonistycznej polityki. Prócz podwyższonych ceł na miedź, Trump zapowiedział obłożenie wysokimi stawkami, nawet w wysokości 200 proc., produktów farmaceutycznych.