Zmiany w egzaminach na urzędnika mianowanego pojawią się dopiero w 2026 r., choć zapowiadano je już na ten rok. Możliwe, że nie skończy się na modyfikacji samego egzaminu, rozważane są też kwestie zakresu zadań urzędników mianowanych, a nawet likwidacja mianowań.

Na stronie internetowej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej pod koniec grudnia pojawiła się informacja o rozpoczęciu postępowania kwalifikacyjnego w służbie cywilnej od stycznia. Potrwa ono do końca maja 2025 r. i będzie przeprowadzane według zasad obowiązujących w zeszłym roku, bo projektów zmian w prawie w tym zakresie nie ma. Zmieni się tylko limit mianowań – wyniesie 500 osób, a nie 400 jak rok temu, choć ten zeszłoroczny został wypełniony tylko w części, bo akt mianowania otrzymało zaledwie 251 pracowników służby cywilnej.

Zmiany w 2026 r.

Dyskusja ekspertów o urzędnikach mianowanych trwa od lat, jednak wszystko wskazuje na to, że obecna władza chce podjąć temat. Na stole są różne rozwiązania, od likwidacji mianowań (tak jak przeprowadzono to w przypadku pracowników samorządowych od stycznia 2012 r.) po pomysły, co zrobić, żeby w większym stopniu wykorzystać potencjał osób, które potwierdziły swoją wiedzę na trudnym egzaminie, otrzymują miesięcznie nawet prawie 6 tys. zł dodatku do pensji (patrz: infografika), a wykonują często takie same zadania jak większość pracowników korpusu. Paradoksalnie rosnąca liczba urzędników mianowanych jest też problemem dla dyrektorów generalnych, bo z budżetu otrzymują dodatkowe środki finansowe tylko na dodatki dla urzędników pierwszego stopnia służby cywilnej. Na fachowców z kolejnymi stopniami muszą wygospodarować je z własnego funduszu wynagrodzeń.

W 2024 r. większej niż wcześniej liczbie chętnych nie udało się zdać egzaminu na urzędnika mianowanego. W efekcie nowych urzędników mianowanych było 251.

– Dlatego w kolejnych latach zaproponujemy takie zmiany, które spowodują, że przyszłe postępowania będą rzeczywiście potwierdzać wiedzę i umiejętności urzędników i urzędniczek. Formuła egzaminu powinna odpowiadać zmianom w otaczającej nas rzeczywistości – zapowiadała na łamach DGP Anita Noskowska-Piątkowska, wówczas nowa szefowa służby cywilnej.

Jednak do dziś nie zmienił się żaden przepis w tym zakresie. DGP poprosił więc o komentarz w tej sprawie.

– Tegoroczne postępowanie kwalifikacyjne będzie podobne do dotychczasowych, ponieważ nie zmienią się przepisy je regulujące. Wdrożenie zmian legislacyjnych wymaga czasu. Jednak wspólnie z Krajową Szkołą Administracji Publicznej zmodyfikujemy najbliższe postępowanie. Zmiany usprawnią sam proces przeprowadzenia postępowania kwalifikacyjnego, a dodatkowo wprowadzimy ułatwienia logistyczne, co – miejmy nadzieję – zmniejszy obciążenie uczestników. Unowocześnimy również konstrukcję sprawdzianu wiedzy i sprawdzianu umiejętności – mówi DGP Anita Noskowska-Piątkowska.

– W 2026 r. opracujemy zmiany w przepisach w zakresie postępowania kwalifikacyjnego. Będą one dotyczyć m.in. cyfryzacji zgłoszeń i samego sprawdzianu – deklaruje.

Po ich wdrożeniu nie będzie konieczności przyjeżdżania na sprawdzian w wyznaczonym dniu kilkuset kandydatów. Dzięki temu opłaty za egzamin powinny znacznie spaść. W tym roku ta kwota wynosi 793 zł.

Sam egzamin na urzędnika nie jest jedynym problemem. Eksperci zastanawiają się nad całym procesem mianowania, a także rolą urzędników mianowanych.

– Prowadzimy dyskusję na temat roli mianowania w służbie cywilnej i roli urzędnika. O wypracowanych pomysłach i rozwiązaniach będziemy informować – zapowiada szefowa służby cywilnej.

Dodatkowo w tym celu 15 stycznia 2025 r. w siedzibie KSAP zostanie zorganizowana debata ekspertów na temat znaczenia mianowania w służbie cywilnej.

Mianowania do likwidacji?

Z mianowania w strukturach samorządowych zrezygnowano w 2012 r.

– W sytuacji, kiedy nie ma pieniędzy w budżecie, chyba nie ma sensu, aby nadal utrzymywać mianowania w korpusie służby cywilnej. W samorządach zniesiono status mianowanych i nic strasznego się nie stało – postuluje prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt na Uniwersytecie Jagiellońskim.

– Alternatywą byłoby ożywienie zaangażowania urzędników mianowanych do dodatkowej pracy i zwiększenie limitów mianowań, ale z takim zastrzeżeniem, że absolwenci KSAP też muszą zdawać ten egzamin, a nie otrzymywać mianowania z automatu – zaznacza profesor.

Wśród ekspertów nie ma wątpliwości, że zmiany w tym zakresie są niezbędne. Zasadnicze pytanie brzmi: w którym kierunku powinny pójść.

– Opowiadałabym się nie za likwidacją mianowań, tylko za stworzeniem regulacji prawnych, które sprawią, że przełożeni urzędników mianowanych będą mieć lepsze narzędzia do tego, aby angażować ich w różnego rodzaju dodatkowe działania analityczne, a także prace koncepcyjne – mówi prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek, członek Rady Naukowej KSAP z Uniwersytetu Warszawskiego.

Brakuje zaangażowania

Według niej zmiany są niezbędne i powinny uwzględniać specyfikę poszczególnych urzędów. Dyrektorzy generalni również dostrzegają mankamenty statusu prawnego urzędnika mianowanego.

– Dla mnie z punktu widzenia ekonomicznego lepiej jest zatrudniać pracowników służby cywilnej niż urzędników mianowanych, którzy często są pasywni. Ostatnio powierzyłam sporządzenie wniosku urzędnikowi mianowanemu, którego jednocześnie zwolniłam z przypisanych mu bieżących obowiązków. Finał był taki, że wystąpił on o dodatek zadaniowy, bo wykonywał zadania poza obowiązkami. Urzędnicy mianowani potrafią wszystko wyegzekwować od swojego pracodawcy, a jednocześnie bywa, że nie angażują się w pracę. Ci, którzy trafiają na stanowiska dyrektorskie, tracą swoje przywileje w postaci dodatkowego urlopu czy dodatku dla służby cywilnej, co również uważam za dyskryminujące, bo akurat osoby na tych stanowiskach są bardzo zaangażowane – mówi Aleksandra Sowińska-Banaszkiewicz, dyrektor generalna Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.

– Urzędnik mianowany zajmujący szeregowe stanowisko dostaje wysoki dodatek dla służby cywilnej i nie robi więcej niż jego kolega – pracownik służby cywilnej bez tego świadczenia. Przepisy nie zmuszają urzędników mianowanych do dodatkowej pracy. Nie mogę ich postraszyć ani zmotywować, a jak daję dodatkowe obowiązki, to się obrażają. Z punktu widzenia ekonomiki na stanowisku średnim urzędnik mianowany jest dodatkowym kosztem, a robi to samo co inny pracownik. Różnica jest często taka, że mianowany otrzymuje co miesiąc dodatkowo 3 lub 4 tys. zł. Wśród urzędników mianowanych mam też radców prawnych, którzy na podstawie ustawy o radcach prawnych mają jeden dzień wolny w urzędzie. Takiej osobie bardzo kumuluje się urlop, który jest wyższy dla urzędników. Jeśli dziś wysłałabym jedną radcę prawną, zatrudnioną w moim urzędzie, która jednocześnie jest urzędnikiem, żeby wykorzystała zaległy urlop, to być może zobaczyłabym ją z powrotem w okolicach września – kwituje dyrektor generalna.

Osoby odpowiedzialne za politykę kadrową w administracji rządowej wskazują też na inne problemy.

– Sam fakt, że urzędnicy mianowani mają większą ochronę przed zwolnieniem, powoduje większą roszczeniowość. Jeśli pracownik mianowany się nie sprawdza, nie mam skutecznych narzędzi, aby go zwolnić. Mam na przykład urzędnika, który pół roku nic nie robił, a jedyne, co mogę z tym zrobić, to przenieść go do innego wydziału. Dlatego to, że ktoś jest urzędnikiem mianowanym, nie oznacza, że jest chętny do dodatkowej pracy. Najczęściej aktywność wykazują właśnie pracownicy służby cywilnej, którzy nie dostają dodatku – podkreśla Aleksandra Sowińska-Banaszkiewicz. ©℗

ikona lupy />
Urzędnicy mianowani w służbie cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe