Bułgarska prokuratura skrytykowała w czwartek stan kontroli nad posiadaniem broni palnej w kraju. Pistolety trafiają nawet do rąk osób chorych psychicznie lub karanych. Policja tłumaczy się brakiem ludzi i środków na dokładne sprawdzanie chętnych na broń.

Według danych prokuratury, w całej Bułgarii wydano 122 tys. zezwoleń na krótką broń palną i ponad 180 tys. na strzelby myśliwskie. Jednak nikt nie sprawdza, co dzieje się po raz wydanym zezwoleniu, choć istnieje powołana do tego Służba Kontroli nad Niebezpiecznymi Środkami (KOS).

Według zastępczyni prokuratora naczelnego Asji Petrowej, „ustalono, że chorzy psychicznie ludzie nadal mają zezwolenia na posiadanie broni”, a wynika to z braku przepływu informacji między sądami, prokuraturami, policją i służbą zdrowia. W ciągu ostatnich dwóch lat odnotowano kilka przypadków użycia legalnej broni przez osoby karane i psychicznie chore. W jednym z nich zabito policjanta.

Petrowa podała także konkretne przykłady trzech osób karanych za przemoc domową, które również zachowały zezwolenia na broń.

Według prokuratury problemy zaczynają się już w momencie wydawania zezwoleń. Nikt nie sprawdza, czy osobom składającym podanie o otrzymanie zezwolenia na broń w celu samoobrony, rzeczywiście coś grozi. „Oświadczenia przyjmuje się na słowo. Trafiliśmy na człowieka posiadającego 17 różnych rodzajów broni, w tym karabin maszynowy” - powiedziała Petrowa.

Według raportu, bułgarskie MSW od lat nie aktualizuje rejestru wydanych zezwoleń na broń, choć zobowiązuje do tego prawo. Rejestr powinien zawierać dane o broni znajdującej się legalnie w rękach Bułgarów, o jej właścicielach, a także o odmowach wydania zezwolenia. MSW tłumaczy, że policja nie ma wystarczająco dużo ludzi i środków. Rejestr elektroniczny prowadzony jest od 2013 roku, wydane wcześniej zezwolenia w wersji papierowej są rozproszone po różnych jednostkach policji.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)