Wypowiedź ambasadora Siergieja Andriejewa nie była przypadkowa, w tej chwili taka wykładnia obowiązuje w Rosji - tak uważa marszałek Senatu. Kilka dni temu rosyjski ambasador powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że Polska jest współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej.

Bogdan Borusewicz, który uczestniczył w konferencji historycznej zorganizowanej przez IPN ocenia, że taka wypowiedź to konsekwencja rosyjskiej polityki. To co powiedział ambasador jest nieprawdziwe, kłamliwe i ignoruje fakty ale tak dzisiaj mówi się w Rosji. Wszystko po to, żeby budować mit Rosji jako państwa zwycięskiego nad niemieckim hitleryzmem.

Borusewicz przypomina, że wielokrotnie rozmawiał z rosyjskimi politykami i zawsze padały nieprawdziwe tezy czy też podważające historyczne fakty stwierdzenia. W trakcie spotkania z szefową Rady Federacji Walentiną Matwijenko padały bardzo dalekie nieprawdziwe interpretacje z którymi polemizowałem mówi marszałek Senatu.

Chodzi na przykład o sprawę obławy augustowskiej, Borusewicz domagał się ujawnienia dokumentów. Marszałek relacjonuje, że wówczas Matwijenko powiedziała, że to byli to dywersanci działający na tyłach frontu, wtedy Borusewicz przypomniał, że wojna w Europie zakończyła się w maju, a ci ludzie zostali aresztowani w czerwcu.

Propaganda rosyjska kieruje przekaz przede wszystkim do własnego społeczeństwa dodaje Bogdan Borusewicz. Takie słowa są propagandą i czasem dyplomaci mówią takim językiem w innych krajach jak gdyby nadal mówili do Rosjan. Marszałek Senatu uważa także, że widać podobieństwa w mechanizmach rosyjskiej propagandy dziś i w latach 30 ubiegłego wieku.

Instytut Pamięci Narodowej zorganizował konferencję naukową zatytułowaną "Po jednej i drugiej stronie linii Ribbentrop-Mołotow. Okupacja niemiecka i sowiecka ziem polskich w latach 1939-1941".