Po południu zakończył się szczyt grupy G7. Przywódcy siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata od wczoraj obradowali w Bawarii.

Od tygodni spekulowano, że kraje G7 zaprezentują swoją jednomyślność w sprawie wydarzeń na Ukrainie i pogrożą Rosji palcem. Tak też się stało. We wspólnym oświadczeniu wydanym po zakończeniu szczytu, kraje G7 zgodnie potępiły aneksję Krymu. Jak napisano, było to bezprawne działanie, którego grupa G7 nie uznaje. Członkowie grupy opowiedzieli się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji, a jeśli zajdzie taka potrzeba - za ich zaostrzeniem.

Sukces, choć zdaniem krytyków symboliczny, osiągnięto w sprawie ochrony klimatu. Kraje G7 zgodziły się, że w nowej międzynarodowej umowie klimatycznej muszą znaleźć się wiążące zapisy w sprawie walki z globalnym ociepleniem. "Chcemy zadbać o to, aby wzrost globalnej temperatury wyniósł maksymalnie dwa stopnie" - mówiła kanclerz Angela Merkel. Oznacza to konieczność zdecydowanej redukcji emisji gazów cieplarnianych, co ma zostać ustalone na szczycie klimatycznym w Paryżu.

Bawarski szczyt G7 przebiegł bez większych zakłóceń. Protesty antyglobalistów okazały się pokojowe. Dopisała tez pogoda.

W dwudniowym szczycie w Bawarii brali udział przywódcy Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch i Japonii, a także najwyżsi przedstawiciele Unii Europejskiej, w tym przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.