Na dzisiaj Bractwo Muzłumańskie zwołuje "marsze gniewu", aby pokazać sprzeciw wobec armii i rządu tymczasowego. Ugrupowanie liczy, że na ulice egipskich miast wyjdą miliony osób.
W ocenie Katarzyny Górak Sosnowskiej, od dzisiejszych protestów bardzo wiele zależy. Jak silny będzie protest i jak zareagują władze, czy nadal twardą ręką będą usuwać demonstrantów czy zareagują inaczej, jej zdaniem styk dwóch sił: obecnej władzy i Braci Muzułmanów będzie decydujący dla przyszłości kraju.
Nie należy spodziewać się zmiany taktyki władz wobec protestujących - uważa arabistka. Ponieważ raz już pokazali siłę, były ofiary, zabici i ranni, jednak z drugiej strony społeczność międzynarodowa zareagowała i płyną słowa oburzenia, a nawet potępiania władz w Egipcie wyjaśnia Górak Sosnowska.
Naciski społeczności międzynarodowej mają duże znaczenie dla Bractwa Muzłumańskiego - tłumaczy Górak Sosnowska. To oni stali się pokrzywdzonymi w całej tej sytuacji, a to rozwściecza przeciwników prezydenta Mursiego, którzy argumentują, że media zachodnie nie wiedzą co dzieje się w Egipcie. Chodzi o to, że to Bractwo Muzłumańskie ma broń w meczetach i dokonuje zabójstw chrześcijan. Sytuacja wewnętrzna w Egipcie jest bardzo skomplikowana - mówi arabistka.
W środowych starciach sił bezpieczeństwa ze zwolennikami prezydenta Mursiego zginęło, według oficjalnych danych, 638 osób, a ponad 3 tysiące zostały ranne.
Dziś na placu Tahrir w Kairze doszło do strzelaniny. Jak relacjonuje specjalny wysłannik Polskiego Radia, napastnicy z półciężarówek ostrzelali posterunek wojska. Na razie nie ma informacji, czy ktoś został ranny.