Birmańska opozycjonistka Aung San Suu Kyi została w czwartek owacyjnie przyjęta w Westminster Hall, najstarszej części brytyjskiego parlamentu, gdzie do połączonych izb wygłosiła przemówienie o przemianach demokratycznych w swym kraju.

67-letnia Suu Kyi, przez blisko 20 lat więziona przez wojskową juntę w areszcie domowym, jest, poza Elżbietą II, jedyną kobietą, która przemawiała w tym historycznym miejscu. Jest też pierwszą osobą przemawiającą do połączonych izb parlamentu nie będąc głową państwa. Przed nią tego zaszczytu dostąpili m.in. Nelson Mandela, Benedykt XVI i Barack Obama.

W swoim przemówieniu Suu Kyi podkreślała m.in., że "polityka jest integralną częścią ludzkiej egzystencji" i że Birmańczycy są "politycznymi pasjonatami", ponieważ długo żyli pod rządami wojskowej dyktatury i pragną demokracji.

Jej zdaniem obecny prezydent Birmy, były generał Thein Sein, zasługuje na kredyt zaufania, ale procesy demokratyczne, jeśli mają się utrzymać, muszą mieć wsparcie w demokratycznych instytucjach, które dopiero trzeba zbudować.

"Polityczne prawa muszą zostać zagwarantowane, jeśli chcemy, by nie zostały uszczuplone i podważone" - zaznaczyła Suu Kyi. Birmę nazwała krajem "w wielkiej potrzebie", nie tylko z powodu zmian politycznych, ale też nieustabilizowanej sytuacji wewnętrznej. "Jeśli obecna okazja ustanowienia demokracji w Birmie zostanie zaprzepaszczona, to następna może pojawić się za kilkadziesiąt lat" - ostrzegła.

Za jeden z politycznych priorytetów kraju opozycjonistka uznała uchwalenie nowej konstytucji, gwarantującej ludziom podstawowe prawa obywatelskie.

Przed przybyciem do parlamentu Suu Kyi została przyjęta przez brytyjskiego premiera Davida Camerona, ministra spraw zagranicznych Williama Hague'a oraz księcia Walii Karola i jego małżonkę.