Umowa stowarzyszeniowa to największy gest UE wobec Ukrainy - uważa niemiecka eurodeputowana Rebecca Harms. W wywiadzie dla PAP wiceprzewodnicząca Zielonych w PE skrytykowała Ukrainę za brak demokracji, a kraje UE za nadmierne liczenie się ze zdaniem Rosji.

"Umowa stowarzyszeniowa to największy krok w stronę Ukrainy, jaki UE może uczynić przed podjęciem rozmów o akcesji. To wszystko, co możemy dać zanim podejmiemy decyzję o członkostwie" - powiedziała. Zdaniem Harms, sama Ukraina "nie bardzo pokazuje, że przygotowuje się do członkostwa".

"Myślę, że od lat Ukraińcy są na dobrej drodze i spośród trzech byłych państw-filarów Związku Radzieckiego, czyli trio Rosji, Białorusi i Ukrainy, to Ukraina osiąga zdecydowanie najlepsze wyniki" - podkreśliła europosłanka. "Mówiłam wiele razy, że doceniam sposób, w jaki Ukraińcy zreformowali system wyborczy po słynnym wyborze Wiktora Juszczenki (na szefa państwa w 2004 roku - PAP), ale wydaje mi się również, że poza organizowaniem wyborów brakuje procesu demokratyzacji" - dodała.

Harms wielokrotnie podróżowała na Ukrainę podczas pomarańczowej rewolucji, czyli fali protestów, które ogarnęły kraj w 2004 roku po wykryciu nieprawidłowości w przebiegu wyborów prezydenckich. Jest członkiem delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków z Ukrainą oraz Zgromadzenia Parlamentarnego Partnerstwa Wschodniego, tzw. Euronestu. Sama uważa się za wielkiego przyjaciela Ukrainy.

Jej zdaniem, dążenie Ukrainy do UE "jest prawdziwe i ma dużo sensu", ponieważ ani obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, ani najwięksi gracze na Ukrainie nie mają interesu w rozwijaniu kontaktów wyłącznie z Rosją. "Nie znaczy to jednak, że Ukraińcy naprawdę pracują na rzecz rozwoju w kraju, co oznacza więcej demokracji, więcej wolności, praw obywateli, lepszą opiekę społeczną" - podkreśliła.

Udawanie, że Ukraińcy są już blisko członkostwa doprowadziłoby do niezdrowej sytuacji

"Udawanie teraz, że Ukraińcy są już blisko członkostwa doprowadziłoby jedynie do niezdrowej sytuacji. Ukraińcy naprawdę muszą rozwinąć demokrację i system polityczny taki, jaki już istnieje u nas na Zachodzie" - oceniła.

Posłanka skrytykowała toczący się proces byłej premier Julii Tymoszenko oskarżonej przez obecne władze w Kijowie o przekroczenie uprawnień przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. "To naprawdę jest zagrożeniem dla negocjacji stowarzyszeniowych. Nie chodzi tylko o Tymoszenko. (...) Jest wielu ludzi, którzy trafili do więzienia lub przed sąd bez jasno postawionych zarzutów" - wyjaśniła. Zaznaczyła natomiast, że zarówno ona, jak i inni niemieccy Zieloni usilnie popierają wprowadzenie ułatwień wizowych z Ukrainą.

"Europejczycy nie robili nic w kwestii Ukrainy bez myślenia o możliwych problemach z Rosją"

Harms nie kryła jednocześnie swego niezadowolenia z polityki krajów UE. "Europejczycy od samego dojścia do władzy (w 2004 roku) Juszczenki i Tymoszenko popełniali błędy" - oceniła. "Sama pomarańczowa rewolucja nie była prawdziwą rewolucją, ponieważ wszystkie siły miały korzenie w starym reżimie(...), ale stworzyła olbrzymią szansę na nowy i demokratyczny rozwój. Europejczycy (...) ogólnie poparli rewolucję, ale już wtedy wykluczyli możliwość członkostwa" - dodała. Kolejnym błędem zachodniej Europy było to, że "poza Polską i innymi państwami z Europy Środkowej, Europejczycy nie robili nic w kwestii Ukrainy bez myślenia o możliwych problemach z Rosją" - powiedziała Harms. "To nie jest właściwa droga do czynienia postępów" - wskazała.

Zapytana o rozpoczynający się w czwartek w Warszawie szczyt Partnerstwa Wschodniego, Harms wyraziła nadzieję, że Europie uda się wypracować strategię dla całego sąsiedztwa UE, zarówno krajów Afryki Północnej, jak i wschodnich partnerów Unii.

"Europejczycy mają zawsze skłonność do działania tam, gdzie wieje wiatr: w 2004 roku podczas pomarańczowej rewolucji wszyscy zastanawiali się, jak pomóc Ukraińcom. Dwa lata później nikt nie pamiętał o Ukrainie. Teraz wszyscy mówią o wiośnie arabskiej (fali protestów, które doprowadziły do obalenia autorytarnych reżimów m.in. w Tunezji i Egipcie - PAP) i o południowych sąsiadach UE - to, czego potrzebujemy to trwała strategia dla wszystkich państw sąsiedzkich" - oświadczyła europosłanka. W jej opinii, Polska w tej strategii odgrywa dużą rolę. To dzięki Warszawie udało się utrzymać uwagę dla wschodniego partnerstwa, pomimo trwających przewrotów w krajach Afryki Północnej.