W Irlandii Północnej, Szkocji i Walii obok ogólnokrajowego referendum ws. zmiany ordynacji w wyborach do Izby Gmin i lokalnych wyborów samorządowych odbędą się w czwartek wybory do tamtejszych parlamentów.

Największą uwagę ściągają na siebie wybory w Szkocji, gdzie główny pojedynek rozgrywa się między nacjonalistami (SNP), będącymi u władzy od 2007 r., oraz Partią Pracy rządzącą w poprzednich kadencjach.

Lider SNP Alex Salmond zabiega o silny mandat, który umożliwiłby mu rozpisanie referendum ws. niepodległości Szkocji. Dotychczas nie mógł tego zrobić, ponieważ stał na czele mniejszościowego rządu. Salmond zapewnia, że Elżbieta II pozostałaby głową Szkocji w przypadku poparcia przez wyborców idei niepodległości.

Salmond nie eksponuje jednak sprawy niepodległości w swojej kampanii wyborczej, ograniczając się do stwierdzenia, iż wyborcze zwycięstwo zapewniłoby mu "silny moralny mandat" do realizacji planów odłączenia Szkocji od reszty Zjednoczonego Królestwa.

Obecnie Szkocja ma swobodę decyzji o sprawach wewnętrznych, z wyjątkiem polityki zagranicznej, obronności, ustalania stawek ubezpieczenia socjalnego i podatków. Salmonda popiera wpływowa grupa biznesmenów, w tym właściciel Glasgow Rangers, David Murray. Inni kandydaci na jego tle wypadają blado.

Komentatorzy nie spodziewają się większych zmian na scenie politycznej Irlandii Płn., gdzie dwa obozy polityczne - unionistów i nacjonalistów - podzieliły się władzą i żaden z nich nie może wprowadzić zasadniczych zmian bez zgody drugiego.

Jan Paweł Andrzejewski z University of Ulster powiedział PAP, że największa niewiadoma dotyczy poparcia, które uzyska dotychczasowy premier prowincji, lider Demokratycznych Unionistów (DUP) Peter Robinson i jego partia.

"Jeśli unioniści DUP nie wypadną tak dobrze, jak w poprzednich wyborach regionalnych, to z punktu widzenia unionistów istniałoby niebezpieczeństwo, iż republikańska Sinn Fein mogłaby się okazać największą partią w Stormoncie (parlamencie) i jej lider Martin McGuinness zostałby premierem" - zaznaczył.

Takie ryzyko jego zdaniem istnieje, ponieważ Robinson stracił część poparcia w związku ze skandalem obyczajowym i podejrzeniami o nieprawidłowości finansowe.

"Perspektywa premiera McGuinnessa może jednak działać jak straszak na umiarkowanych unionistów, którzy tym bardziej mogą się okazać skłonni do głosowania na DUP, by utrzymać status quo, w którym premierem jest unionista" - dodał.

Pozostałe partie polityczne Irlandii Płn., zwłaszcza Unioniści Ulsteru (UUP) i Socjaldemokratyczna Partia Pracy (SDLP), których liderzy David Trimble i John Hume odegrali największą rolę w procesie pokojowym w prowincji, straciły na poparciu politycznym, mimo że proces pokojowy zapoczątkowany w 1998 r. przyniósł wymierne korzyści.

Robinson chce zmiany systemu, w którym północnoirlandzkie partie muszą deklarować, czy w parlamencie chcą, by ich głosy zaliczano do obozu unionistów czy nacjonalistów. Nazywa to "normalizacją życia politycznego". Z kolei McGuinness chce rozpisania referendum ws. zjednoczenia Irlandii Płn. z republiką Irlandii i zapowiada, że będzie w tej sprawie naciskał na ministra ds. Irlandii Płn. w rządzie brytyjskim Owena Patersona.

W przedwyborczych sondażach w Walii przodują laburzyści. Niewiadoma dotyczy tego, czy zdobędą wystarczającą liczbę mandatów, by utworzyć samodzielny rząd. W poprzedniej kadencji zgromadzenia parlamentarnego w Cardiff rządzili w koalicji z nacjonalistami.

Lider konserwatystów Nick Bourne zapowiada, że będzie dążył do cofnięcia zarządzonych przez rząd centralny cięć w walijskiej publicznej służbie zdrowia na 1 mld funtów.

Rządy w Walii, podobnie jak w Szkocji zostały zdecentralizowane w 1999 r. Walia uzyskała zgromadzenie parlamentarne, a szkocki parlament wznowił działalność po 300 latach przerwy. W Irlandii Płn. tamtejszy parlament był kilkakrotnie zawieszany przez rząd w Londynie (ostatnio w latach 2002-07).