Dzięki odbiciu portów i pomocy z zagranicy powstańcy wznowią eksport surowca. Światowe rynki informację przyjęły pozytywnie. Cena baryłki ropy spadła do 114,5 dol.
Libijscy powstańcy zrobili kolejny krok na drodze do międzynarodowego uznania. Katar jako drugie po Francji państwo świata uznał wczoraj Tymczasową Radę Narodową (MWI) w Bengazi za legalny rząd Libii, podpisując z nią jednocześnie kontrakt na dostawy ropy. Jego realizacja da rebeliantom pieniądze niezbędne do dalszej walki z reżimem Muammara Kaddafiego.
– Katarski koncern naftowy zgodził się odbierać całą ropę, którą zdołamy wyeksportować, i pośredniczyć w jej dalszej sprzedaży – poinformował wczoraj Ali Tarhuni, powstańczy minister finansów, który przez ostatnie ćwierć wieku wykładał ekonomię na uczelniach w USA.
Firma Qatar Petroleum na razie nie potwierdziła tych doniesień, jednak w kilka godzin po oświadczeniu Tarhuniego Katar oficjalnie cofnął uznanie dla reżimu Kaddafiego. „Libijska Tymczasowa Rada Narodowa jest jedynym prawowitym przedstawicielem narodu libijskiego” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez agencję prasową QNA. W ślad za Katarem wkrótce pójdą zapewne inne arabskie monarchie skupione w Radzie Współpracy Zatoki Perskiej, jak Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. – Libijski reżim stracił swoją legitymację – oświadczył wczoraj sekretarz generalny organizacji Abdurrahman al-Attija.
Katarskie pośrednictwo zapewni rebeliantom pieniądze na skuteczną walkę z siłami Kaddafiego. Na razie – jak twierdzi minister Tarhuni – zdolności produkcyjne rebeliantów sięgają 130 tys. baryłek dziennie, jednak mogą zostać zwiększone do 300 tys. Przed wybuchem wojny domowej Libia produkowała 1,6 mln baryłek. Eksport powstańczej ropy stał się możliwy także dzięki utrzymaniu kontroli nad portami w Ras al-Unuf, Marsa al-Burajka i Tobruku.
MWI wzięła się do odbudowy gospodarki na opanowanej przez powstańców Cyrenajce. Tarhuni zażądał wczoraj od rafinerii w Marsa al-Burajka wznowienia produkcji na krajowe potrzeby. Rebelianci ogłosili też, że wydatkowanie dochodów z ropy będzie monitorowane przez niezależnych audytorów. W ten sposób władze tymczasowo ulokowane w Bengazi chcą się odróżnić od skorumpowanego rządu w Trypolisie.



Rozwój wydarzeń pozytywnie przyjęły rynki finansowe. W pewnym momencie cena ropy spadła wczoraj na giełdzie w Londynie do 114,5 dol., czyli kosztowała o 1,5 dol. mniej niż w piątek. Ale większość analityków traci złudzenia, że surowiec może znacząco potanieć. Barclays Capital podwyższył właśnie swoją prognozę dotyczącą średniej ceny ropy w tym roku z 91 do 106 dol. za baryłkę.
Tymczasem na froncie nie doszło wczoraj do przełomu. Powstańcom nie udało się zdobyć 120-tysięcznej Syrty, gdzie urodził się Muammar Kaddafi. Przejęto natomiast kontrolę nad leżącą 150 km na wschód od Syrty miejscowością An-Nawfalija.
Syria – po 48 latach koniec stanu wyjątkowego?
Drugim po Libii najbardziej zapalnym miejscem w regionie północnej Afryki i Bliskiego Wschodu staje się obecnie Syria. Wczoraj armia rozstawiła posterunki w Latakii na północy kraju, gdzie w weekend zginęło 12 osób. Z kolei w Darze na południu siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, by rozproszyć kilkutysięczną demonstrację. Władze winą za starcia w 450-tysięcznej Latakii obarczyły bliżej niesprecyzowane zagraniczne siły, ale według mieszkańców to prorządowe bojówki rozpoczęły starcia.
Rządzący od 11 lat prezydent Baszir el-Assad najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że może podzielić los obalonych przywódców Tunezji i Egiptu, bo coraz bardziej skłonny jest do ustępstw. Jego zastępca Faruk esz-Szaraa zapowiedział wczoraj, że w ciągu dwóch dni Assad wygłosi ważne oświadczenie. Jak się przypuszcza, ogłosi zniesienie stanu wyjątkowego, który obowiązuje w Syrii od marca 1963 r. To główne żądanie podczas trwających od połowy miesiąca protestów w tym kraju.
bjn