Blokowanie stron internetowych - początek cenzury czy odpowiedź na realne zagrożenia? - odpowiedzi na to pytanie podczas debaty u RPO będą szukać m.in. przedstawiciele organizacji pozarządowych, których podzieliły opinie na temat blokowania stron z pornografią dziecięcą.

Blokowania stron internetowych z pornografią dziecięcą chce Komisja Europejska. Projektem dyrektywy zajmuje się obecnie Parlament Europejski. Polski resort sprawiedliwości wstępnie poparł projekt na forum UE.

Część polskich organizacji pozarządowych zaniepokojona jest tym pomysłem, występowały w tej sprawie do premiera Donalda Tuska. W czwartek będą dyskutować na ten temat z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.

Blokowaniu stron internetowych przeciwny jest m.in. Jakub Śpiewak, prezes Fundacji Kidprotect.pl, zwalczającej pedofilię w internecie. "Blokowanie stron z pornografią dziecięcą to jest takie zamiatanie pod dywan, bo ta strona nie znika, ona nadal jest. To, co trzeba robić, to ustalać, kto te treści wrzucił, ukarać osobę, które je stworzyła i zamieściła, dotrzeć do dziecka, które jest na nich uwiecznione, udzielić mu pomocy i doprowadzić do tego, żeby te treści zniknęły z internetu" - przekonuje Śpiewak w rozmowie z PAP.

Zwraca uwagę, że nie istnieje sposób na skuteczne blokowanie, a każdy filtr można obejść. Przypomina, że blokowanie dotyczy tylko stron internetowych, a pornografia dziecięca pojawia się też np. w grupach dyskusyjnych, sieciach wymiany plików.

Dodaje, że często sprawy o pornografię dziecięcą prowadzone są latami, bo są trudności interpretacyjne. "Trzeba ustalić, co jest pornografią, a co nią nie jest, w jakim wieku są dzieci, dbamy o to, żeby sąd z udziałem biegłych rzetelnie ocenił materiał. A tu decyzja zapadać ma błyskawicznie, nie będzie rzetelnej oceny, w związku z tym istnieje ryzyko, że będziemy blokowali na zapas. Osoba, której treści blokujemy, musi mieć prawo odwołania się. Mnie to może się nie podobać, mogę uważać, że niektóre treści są nie w porządku, ale jeżeli nie łamią prawa, to nie możemy naruszać wolności słowa" - przekonywał Śpiewak.

Jego zdaniem istnieje też ryzyko, że katalog rzeczy filtrowanych będzie się rozszerzał. "Dziś mówimy, że chodzi tylko o pornografię dziecięcą, ale może za chwilę uznamy, że blokować trzeba też np. strony związane z narkotykami? Jest też pytanie, kto za to zapłaci" - dodał.

"Ja byłbym za tym, żebyśmy unifikowali przepisy, np. żeby granica wiekowa ochronna była podobna we wszystkich państwach, wzmacniali współpracę między instytucjami organów ścigania z różnych krajów, szkolili policjantów, ale nie za tym, żebyśmy zamykali oczy i udawali, że nie ma problemu" - podkreśla.

Za blokowaniem stron opowiada się natomiast m.in. Fundacja Dzieci Niczyje (FDN), która również zajmuje się bezpieczeństwem dzieci w internecie. Jej zdaniem ten mechanizm jest skutecznym rozwiązaniem przejściowym, gdy usunięcie pornografii dziecięcej z internetu nie jest możliwe w rozsądnym czasie, czyli w ciągu ok. 4-6 godz. od odkrycia. Zdaniem FDN pozwala to chronić ofiary przed wtórną wiktymizacją i ich prawo do prywatności, a także w znacznym stopniu ogranicza przestępcom dostęp do nielegalnych treści w sieci i pomaga w rozbiciu ich komercyjnej działalności.

"Uważamy, że obok usuwania treści, ścigania sprawców i identyfikacji ofiar, blokowanie jest jednym ze skutecznych elementów kompleksowej walki z pornografią dziecięcą online" - przekonuje FDN.

Zdaniem Fundacji "nie do przyjęcia" jest argument, że ponieważ technologia ta mogłaby być nadużywana, nie należy jej używać do najbardziej szczytnych celów. "Prawdą jest, że niektóre rządy tłumią wolność słowa lub ograniczają obywatelom dostęp do informacji, ale to naszym zdaniem nie daje podstawy do tego, aby nie popierać wykorzystania blokowania do tak pożytecznych społecznie celów" - uważa FDN.