Tuż przed dzisiejszym posiedzeniem unijnych szefów MSZ Aleksander Łukaszenka wypuścił dwójkę więźniów politycznych aresztowanych przez KGB po wyborach prezydenckich 19 grudnia. Opozycja białoruska przekonuje, że w ten sposób reżim rozpoczyna z Brukselą targ: będą kolejni uwolnieni, jeśli UE powstrzyma się od sankcji. I nawołuje, by Zachód nie dał się nabrać na jego grę.
Były kandydat na prezydenta Białorusi i lider ruchu Mów Prawdę! Uładzimir Niaklajeu i żona innego kandydata Andreja Sańnikaua – Iryna Chalip – wyszli w sobotę z aresztu KGB, jednak na proces poczekają w areszcie domowym; bez prawa wychodzenia z domu ani kontaktowania się ze światem zewnętrznym. Ich mieszkania są pod stałą obserwacją KGB. Wczoraj córka Niaklajeua Ewa i siostra Sańnikaua Iryna Bahdanawa w liście otwartym przestrzegały, by unijni szefowie MSZ nie dali się nabrać na pojednawcze gesty reżimu. W areszcie pozostaje jeszcze co najmniej 30 innych więźniów politycznych. Ich zdaniem będą oni towarem w relacjach z UE.
Najnowsza wersja sankcji na reżim Łukaszenki to rozszerzenie listy osób objętych zakazem wjazdu na teren UE do 158. Obejmie ona samego dyktatora i jego obydwu synów: Wiktara i Źmiciera. Znajdą się na niej również: minister obrony Jury Żadobin, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Leanid Malcau, szef KGB Wadzim Zajcau, szef administracji prezydenta Uładzimir Makiej, prokurator generalny Ryhor Wasilewicz i przewodniczący niższej izby parlamentu Uładzimir Andrejczanka. Lista obejmuje również nazwiska funkcjonariuszy reżimu niższych rangą, np. szefów obwodowych komisji wyborczych czy najbardziej aktywnych w nagonce na opozycję dziennikarzy.
Poza listą jest szef MSZ Siarhiej Martynau i wicepremier Uładzimir Siamaszka. Pierwszy ma pozostać kanałem komunikacji z dyktatorem, drugi jest uznawany za liberała i potencjalnego następcę Łukaszenki. Jak pisze portal EUobserver, sankcje wizowe mają jednak jedną poważną lukę.
Nazwiska na liście są zapisywane w transkrypcji z języka rosyjskiego (powszechnie używanego na Białorusi). W dokumentach oficjeli stosowana jest jednak transkrypcja z języka białoruskiego, której system może nie zidentyfikować. Tak było w przypadku listy zawieszonej w 2008 r.
O wiele bardziej szkodliwe dla reżimu od listy będzie zapowiadane wprowadzenie zakazu handlu między firmami z UE a koncernami Biełnaftachim (wyroby ropopochodne) i Biełaruśkalij (nawozy). Obie firmy są głównym źródłem dochodów budżetu białoruskiego. Odbiorcą ich towarów jest nie Rosja, ale państwa zachodnie. W grę wchodzi również wstrzymanie kredytów z EBI, EBOR i MFW.