„Jeżdżą jak wariaci i traktują nas jak bydło” – złoszczą się piesi. „Podatku drogowego nie płacą, a z dróg chcieliby korzystać” – odgrażają się kierowcy. A przecież tak naprawdę kierowcą i pieszym jest często ta sama osoba, której zachowanie zmienia się diametralnie w zależności od tego w którą rolę wchodzi.

Pieszy jako „niechroniony uczestnik ruchu” ma pierwszeństwo. Kierowca jest zobowiązany ustąpić pieszemu, który zbliża się do przejścia przez ulicę. Oczywiście, polskim zwyczajem nie jest to napisane wprost w prawie o ruchu drogowym, tylko zaszyte głęboko w definicji znaku „przejście dla pieszych” zapisanej w rozporządzeniu o znakach i sygnałach drogowych. Niemniej, piesi o tym wiedzą i często tego prawa nadużywają. Zapominają bowiem, że oprócz prawa o ruchu drogowym na ich bezpieczeństwo mają też prawa fizyki – często rozpędzony kierowca po prostu nie jest w stanie zatrzymać się, gdy pieszy zdecyduje się wyjść na jezdnię. Dlatego jednym z głównych grzechów pieszych jest brak właściwiej oceny dystansu potrzebnego kierowcy do zatrzymania pojazdu.

Kolejny grzech pieszego to traktowanie czerwonego światła na przejściu jako „ostrzeżenia” a nie zakazu wejścia na jezdnię. Nagminnie prowadzi do ryzykownych sytuacji na nowoczesnych skrzyżowaniach z fazową sygnalizacją świetlną, gdzie piesi się niecierpliwią się widząc, że zarówno oni jak i samochody stoją na czerwonym świetle, nie zdając sobie sprawy, że akurat jest zielone dla przeciwległego kierunku ruchu.

Z kolei kierowcy zapominają, że zielona strzałka umożliwia jedynie warunkowy skręt w prawo. Najpierw trzeba ustąpić tym, którzy mają zielone – dotyczy to zarówno samochodów, jak i pieszych. Dodatkowo przepisy nakazują zatrzymanie przed sygnalizatorem ze strzałką tak jak przed znakiem stop. Tymczasem zbyt często widzimy, że kierowcy po prostu płynnie przejeżdżają przez „zebrę” i skręcają w prawo.

Na Zachodzie (np. w Niemczech i Szwajcarii) naturalne jest, że kierowca zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych przepuszczając pieszego. Tej wzajemnej empatii na polskich drogach brakuje. Co gorsza, na drogach o więcej niż jednym pasie ruchu, nagminnie zdarza się, że nawet jeśli jeden kierowca stanie, to drugi jadący obok po prostu go minie. Tak właśnie dochodzi do najgroźniejszych potrąceń na przejściach dla pieszych.

Na koniec warto wspomnieć o rowerzystach, którzy nie chcą pamiętać, że nie wolno im jeździć po przejściach dla pieszych, chyba że równolegle do przejścia wytyczona jest ścieżka rowerowa. Niezależne od tego powinni pamiętać, że rower porusza się relatywnie szybko, a rowerzysta jest szczególnie trudny do zauważenia dla kierowcy skręcającego w prawo (nadjeżdża z tyłu, ale nie widać go w lusterkach). Dlatego rowerzysta przejeżdżający przez jezdnię w miejscu dozwolonym (i nawet na zielonym świetle) powinien znacząco zredukować prędkość po to, by nie zaskoczyć skręcającego kierowcy.

(Dawny podatek drogowy nazywa się teraz „opłatą paliwową” i jest zaszyty w cenie paliwa – L.)