Koncern M&S zapłacił Google za promowanie swojego biznesu kwiatowego w wyszukiwarce za każdym razem, gdy użytkownicy wystukają nazwę Interflora. Link do sklepów M&S pojawia się zaraz pod Interflorą w dziale linków sponsorowanych.
Wcześniej doszło do podobnego procesu, który został wytoczony Google przez francuską firmę LVMH, wyspecjalizowaną w dobrach luksusowych.Francuski koncern, który zasłynął swoją marką Louis Vuitton, twierdził, że Google niezgodnie z zasadami konkurencyjności promuje innych detalistów w sponsorowanych wynikach wyszukiwań.
LVMH domagał się, aby internauci trafiali bezpośrednio do sklepu internetowego koncernu, zamiast kupować jego wyroby przez pośredników. Ale w marcu Google wygrał sprawę przed europejskim sądem.Jednak – jak podkreśla BBC – sprawa Interflory jest inna z powodu co najmniej dwóch istotnych kwestii.Po pierwsze, w sprawie LVMH, francuski producent artykułów luksusowych zabiegał o kontrolę nad swoją marką, ale nie ponosił strat, ponieważ detaliści nadal sprzedawali jego wyroby.
Natomiast dążenie M&S do promowania własnego interesu kwiaciarskiego stanowi bezpośrednią konkurencję dla Interflory. Brytyjska sieć zapłaciła Google za słowa kluczowe - w tym nazwę firmy Interflora – umieszczane w systemie reklamowych haseł „AdWords”, dzięki czemu użytkownicy szukający strony internetowej Interflora otrzymywali jako alternatywę stronę Marks & Spencer. M&S stwierdził, że jest to „powszechnie stosowana w branży praktyka, która naszym zdaniem nie stanowi naruszenia prawa”.
Po drugie, w przeciwieństwie do LVMH, Interflora nie pozywa Google za sprzedaż słów kluczowych, które firma uważa za markę handlową. Zamiast tego kwiaciarnia wytacza sprawę swemu konkurentowi, M&S, za kupno tychże słów kluczowych. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w przypadku sprawy LVMH stwierdził, że Google “nie naruszył prawa strzegącego marki handlowej zezwalając reklamodawcy na kupno słów kluczowych nawiązujących do marki handlowej konkurentów”.