Związkowcy lubią powtarzać, że walczą o miejsca pracy i przyszłość swoich firm. Ale finansowe realia są inne: kosztują miliony, ich liderzy są nieusuwalni i razem z zarządami chcą decydować o strategii firm. Sama tylko Kompania Węglowa, która w pierwszym półroczu tego roku zanotowała 200 mln zł strat, na utrzymanie związkowców wydaje 20 mln zł rocznie. Katowicki Holding Węglowy – 10 mln, a Jastrzębska Spółka około 11,2 mln.
W Kompanii Węglowej wrze. Zarząd apeluje do górników, by przeciwstawili się decyzjom związków zawodowych. Te grożą strajkiem, bo nie podoba się im plan rozwoju firmy. Jeśli dojdzie do protestu, spółka pójdzie na dno. Szefowie firmy domagają się zmian w ustawie o związkach zawodowych.
Z wyliczeń resortu gospodarki wynika, że w pierwszym półroczu Kompania Węglowa przyniosła około 200 mln zł strat. To rekordowy wynik, bo ostatnie lata spółka kończyła zyskiem. Każdy dzień strajku to 40 mln zł straty.
Zarząd Kompanii przygotował plan rozwoju firmy. Polega on na redukcji zatrudnienia, zmniejszeniu wydobycia węgla z około 41 mln ton do 34 mln ton oraz zamrożeniu płac do 2020 r.
Związkowcom strategia się nie spodobała. Domagają się gwarancji zatrudnienia i protestują przeciwko zamrożeniu płac. Jutro w kompanii ma się odbyć referendum w sprawie strajku.

Pieniądze zamiast idei

W spółkach węglowych związki zawodowe są potęgą; należy do nich ponad 90 proc. zatrudnionych. Szefowie spółek domagają się zmian w ustawie o związkach zawodowych. Nie chcą, by za pieniądze firmy utrzymywani byli ludzie, blokujący jej rozwój. Dla spółek węglowych idące w miliony złotych wydatki na pensje związkowców są poważnym obciążeniem.
– To, co mamy teraz, to chichot historii, bo w miejsce ludzi, którzy zmieniali nasz kraj dla idei, weszli działacze, którzy zrobili sobie z idei przemian gospodarczych wygodny sposób na lekkie życie, dobre zarabianie i nieubieranie gumiaków codziennie – mówi Jarosław Zagórowski, prezes zarządu JSW.

Siła związku

Liderzy górniczych związków zdobyli mocną pozycję. Sprzyjała temu karuzela kadrowa w górnictwie, osłabiająca pracodawców i menedżerów. Przy nieograniczonej kadencyjności funkcje pełnią latami, niemal dożywotnio. Jeden z działaczy w Jastrzębskiej Spółce Węglowej został oddelegowany do związku 27 lat temu.
– Oni stali się zakładnikami własnych pozycji – ocenia Zagórowski. – Jeśli stracą funkcje związkowe, to jakie mają szanse zarobić dobrze w górnictwie? Na dół nie puści lekarz, bo słabe zdrowie, na powierzchni byliby zwykłymi, mało eksponowanymi pracownikami.

Załoga z zarządem

Szefowie węglowych spółek chcieliby pozbyć się przynajmniej związkowego planktonu. Organizację związkową może dziś założyć 10 osób. Jeśli jej przywódca ma dar przekonywania, może zablokować pracę ogromnej firmy. Przykładem jest strajk w należącej do JSW kopalni Budryk, który trwał 47 dni.
Kierując swój apel wprost do pracowników, szefowie Kompanii Węglowej nie są bez szans. Podobnie zrobił Katowicki Holding Węglowy.
W 2007 r. zorganizował referendum w sprawie wejścia spółki na giełdę. Ku zdziwieniu liderów związkowych załoga poparła zarząd. W przyszłym roku KHW zadebiutuje na parkiecie. Wtedy w firmie będzie musiała decydować twarda ekonomiczna rzeczywistość.