W poniedziałek Airbus A330 linii Air France z 228 osobami na pokładzie zaginał nad Atlantykiem między Brazylią a Afryką. Na pokładzie było co najmniej dwóch Polaków.
Wszystko wskazuje na to, że doszło do katastrofy. Jej przyczyna nie jest ustalona, Air France poinformowała, że samolot nadał automatyczny sygnał o zwarciu elektrycznym, krótko przedtem maszyna wleciała w strefę typowych dla tego regionu o tej porze roku silnych burz.
"Statystycznie taki wypadek nie powinien był się wydarzyć, ostatnią katastrofę samolotu pasażerskiego z powodu uderzenia pioruna odnotowano w Stanach Zjednoczonych w 1967 roku" - powiedział PAP Hypki.
Dodał, że samoloty są zbudowane tak, by wytrzymać uderzenie pioruna, częściej niebezpieczne sytuacje wiążą się z turbulencjami, jednak "każde urządzenie jest projektowane do określonych warunków użytkowania i podstawowe znaczenie ma unikanie wchodzenia w niebezpieczne strefy". Zdaniem Hypkiego można przypuszczać, że oprócz burzy wydarzyło się coś jeszcze.