Dzisiaj unijni liderzy rozpoczynają rozmowy o podziale stołków w Brukseli po wyborach europejskich.
Szczyt w rumuńskim Sybinie miał być pierwszym spotkaniem unijnych liderów po brexicie. Osierocone przez Londyn 27 państw miało pokazać, że mimo rozwodu z Wielką Brytanią Unia Europejska pozostaje solidarna i zjednoczona. Do brexitu jednak w planowanym terminie nie doszło z powodu politycznej degrengolady na Wyspach, ale liderzy i tak mają o czym rozmawiać. Czas zaplanować agendę dla Wspólnoty na kolejne pięć lat po europejskich wyborach.
Do Sybinu nie wybiera się brytyjska premier Theresa May, bo to spotkanie unijnych przywódców po raz pierwszy od dawna ma być wolne od rozmów o Wielkiej Brytanii. W ostatnim tygodniu dwaj unijni liderzy Jean-Claude Juncker i Donald Tusk – każdy z osobna – przedstawili propozycje priorytetów na kolejne pięć lat. Tusk jako szef Rady Europejskiej postuluje skupienie się na czterech filarach: ochronie obywateli i wolności, wypracowaniu lepszego modelu gospodarczego, zielonej i zrównoważonej przyszłości oraz promowaniu europejskich interesów na świecie. To on zaproponował tekst dokumentu, który liderzy mają dzisiaj przyjąć.
Jak donoszą jednak unijne źródła, nie należy się spodziewać przełomu. Tekst będzie krótki i lapidarny, bo w okresie kampanijnym przywódcy pochodzący z różnych stron sceny politycznej – od prawej do lewej – tylko co do bardzo ogólnych sformułowań są w stanie się porozumieć. Bardziej szczegółowa propozycja ma zostać przyjęta w czerwcu. – To odpowiedzialność państw. Wobec rozbieżności stanowisk, a czasem nawet interesów, ten proces będzie trudny – przyznaje wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański.
Jakiej UE chce polski rząd w kolejnej pięciolatce? Jak mówi Szymański, Warszawa zwraca uwagę na centralną rolę wspólnego rynku. – W sferze bezpieczeństwa popieramy rozwój polityki obronnej w porozumieniu z NATO. Zwracamy uwagę, że zagrożenia dla europejskiego bezpieczeństwa płynące ze Wschodu i z Południa mają tak samo kluczowe znaczenie dla UE – wymienia. W polityce klimatycznej oczekujemy „realizmu i ograniczenia kosztów”, w energetycznej – dalszego wspierania zróżnicowania źródeł dostaw. Podnosimy też konieczność głębszej współpracy w sprawach zagrożeń terrorystycznych, cybernetycznych i polityki Rosji w regionie.
– Gdy już dojdzie do brexitu, wzrośnie ryzyko podejmowania decyzji niewyważonych i niereprezentatywnych dla całej UE – uważa Szymański. Dlatego Warszawa zwraca również uwagę na rolę kultury konsensusu w procesie integracji.
Agenda Junckera jest nieco bardziej szczegółowa od Tuska i dotyka spraw kluczowych takich jak migracja. Szef KE apeluje o zajęcie się sprawą reformy systemu azylowego oraz powołanie 10 tys. unijnych pograniczników do ochrony europejskich granic.
Są to jednak inicjatywy zgłoszone wcześniej przez KE, które utknęły z powodu braku porozumienia wśród krajów członkowskich. Co więcej, kadencja Junckera jako szefa Komisji Europejskiej (w odróżnieniu od Tuska, który ma czas do końca roku) niebawem upłynie i bardziej od treści tekstu w ostatnich dniach zastanawiano się, jaki jest jego charakter. Rzecznicy Junckera zaprzeczyli, jakoby chciał cokolwiek narzucać następcom.
Kością niezgody może być podział stanowisk po wyborach do europarlamentu, które kończą się 26 maja. Według źródeł Tusk będzie chciał dzisiaj przeprowadzić pierwszą rozmowę na ten temat. Nie będzie jednak na razie mowy o konkretnych nazwiskach, lecz o procedurach. W tej sprawie zwłaszcza jeden mechanizm budzi spory. Chodzi o procedurę wiodących kandydatów na stanowisko przewodniczącego KE, zwanych z języka niemieckiego Spitzenkandidaten.
Juncker w 2014 r. otrzymał to stanowisko jako kandydat wskazany jeszcze przed wyborami przez zwycięską partię chadeków. Procedura nie jest jednak zapisana w unijnym prawie i obowiązuje jedynie jako dżentelmeńska umowa między Radą Europejską a europarlamentem, który ostatecznie zatwierdza przewodniczącego KE. Problem polega na tym, że szefowie państw i rządów w RE nie zgadzają się na automatyzm w tej sprawie, bo chcą mieć ostatnie słowo. Tymczasem eurodeputowani grożą, że nie zaakceptują kandydata, który nie został wyłoniony w przedwyborczej procedurze w imię przejrzystości całego procesu.
Jeśli w sporze miałby wygrać europarlament, to szanse chadeka Michela Barniera, czarnego konia wyścigu o fotel KE, zmalałyby do zera. Spitzenkandidaten Europejskiej Partii Ludowej jest Manfred Weber, który – jak donoszą źródła w Brukseli – nie jest szczególnie popularny wśród unijnych liderów z powodu niskich kwalifikacji (nigdy nie był szefem ani nawet członkiem rządu). Barnier pełni funkcję negocjatora brexitu z ramienia Wspólnoty. I chociaż obecnie w na moment wolnej od brexitu Europie żadne negocjacje się nie toczą, polityk kontynuuje podróże po stolicach.