Jeszcze w środę Sąd Okręgowy w Katowicach ogłosi wyrok w procesie Huberta Ch., który trzy lata temu zastrzelił instruktora na strzelnicy w Chorzowie i próbował zabić drugiego mężczyznę. Oskarżenie domaga się dla niego dożywocia, obrona chce umorzenia postępowania.

Do zabójstwa doszło pod koniec września 2014 r. 25-letni wówczas Hubert Ch. przyszedł na strzelnicę i podobnie jak inni klienci korzystał z niej pod opieką instruktora. Gdy zostali sam na sam, skierował pistolet w jego stronę i otworzył ogień. Ofiara to były policjant i instruktor w Szkole Policji w Katowicach Waldemar Ż. Miał 46 lat.

Po zabiciu instruktora sprawca spakował kilka sztuk broni i amunicję do torby i chciał opuścić strzelnicę, powstrzymał go współwłaściciel obiektu, do którego też zaczął strzelać, dlatego odpowiada też za usiłowanie zabójstwa. Sprawcę obezwładniła wezwana na miejsce policja.

Pełnomocniczka rodziny zastrzelonego porównała Ch. do Andersa Breivika – norweskiego terrorysty, który 22 lipca 2011 roku dokonał dwóch zamachów: na siedzibę premiera Norwegii, w którym zginęło 8 osób, i na uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, w którym zginęło 69 osób, a 33 osoby zostały ranne. Zdaniem pełnomocniczki, gdyby Hubert Ch. nie został powstrzymany, mógł zabić znacznie więcej osób.

Podczas środowej rozprawy sąd – który we wrześniu wznowił przewód sądowy - uzupełniał materiał dowodowy. Po raz kolejny przesłuchał oskarżonego, by zgodnie ze wskazaniem sądu apelacyjnego poznać motywację Huberta Ch. Mężczyzna oświadczył, że nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego zabił instruktora. "Mam bardzo duże luki w pamięci z tego okresu" – powiedział. Nie potrafił też wyjaśnić, dlaczego po zastrzeleniu Ż. zapakował do torby kilka sztuk broni i ponad 100 sztuk amunicji i co miał zamiar dalej robić. W "ostatnim słowie" przeprosił wszystkich poszkodowanych w tym - jak się wyraził - "karygodnym zajściu".

Broniąca Ch. mec. Wioleta Chabora uważa, że jej klient jest chorą osobą. Kwestionowała opinie biegłych, według których jej klient był w trakcie zbrodni poczytalny. Jej wniosek o powołanie nowych biegłych został jednak oddalony przez sąd. Podobnie jak oskarżenie, skład orzekający uważa sporządzone już opinie za pełne i nie budzące wątpliwości. Obrona chce umorzenia postępowania, a gdyby sąd uznał winę – możliwie łagodnej kary.

Prok. Marzanna Misiak wniosła o wymierzenie oskarżonemu kary dożywocia z zastrzeżeniem, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie mógłby się on ubiegać po 30 latach. Wniosek poparła pełnomocniczka rodziny zastrzelonego mec. Amelia Zembaczyńska. Podkreślała, że była to zbrodnia z premedytacją, która zostawia bliskich Ż. z bólem, smutkiem i cierpieniem na całe życie. Adwokat podkreślała, że Ch. stanowi zagrożenie dla otoczenia.

"Za problemy finansowe i osobiste chciał wziąć odwet nie na konkretnym człowieku, ale na społeczeństwie. Wziął ze strzelnicy broń, aby +zabić trochę ludzi+" – powiedziała Zembaczyńska i dodała, że gdyby Ch. udało się opuścić strzelnicę, mógł zabić dziesiątki ludzi. Poza karą dożywocia wniosła o zobowiązanie oskarżonego do wypłaty po 50 tys. zł zadośćuczynienia bliskim Ż.

Proces toczył się po raz drugi. W pierwszym wyroku sąd okręgowy skazał mężczyznę na 25 lat więzienia, zastrzegając że o zwolnienie mógłby starać się najwcześniej po 20 latach. Ponowne przeprowadzenie procesu nakazał Sąd Apelacyjny w Katowicach, wskazując m.in., że w pierwszym wyroku sąd pominął kwestię motywacji sprawcy. Nakazał też bardziej wnikliwą ocenę stanu zdrowia oskarżonego. (PAP)

autor: Krzysztof Konopka