Premier Beata Szydło przyznała w czwartek, że żałuje, iż pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej nie dołączyły do polskiego rządu w sprawie reelekcji Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Dodała jednak, że V4 ma inne, wspólne projekty.

Polska jako jedyne państwo UE sprzeciwiła się wyborowi Tuska na drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej.

"Oczywiście, że nie dołączyli koledzy z Grupy Wyszehradzkiej do mnie i że wybrali Donalda Tuska. Ale też chcę jasno powiedzieć, że Grupa Wyszehradzka ma do spełnienia dużo różnych projektów, programów, na które się umówiliśmy, odnoszących się do przyszłości naszego regionu" - powiedziała Szydło na konferencji prasowej w przerwie szczytu UE w Brukseli.

Dodała, że kraje te wspólnie przygotowały dokument, który mógłby być podstawą do deklaracji, jaką Unia ma przyjąć na jubileuszowym szczycie w Rzymie 25 marca. Poinformowała, że pod koniec miesiąca odbędzie się też spotkanie V4 w Warszawie poświęcone innowacyjności.

Szydło podkreśliła również, że nie boi się izolacji Polski w UE. "Nie boję się izolacji, wręcz odwrotnie. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie również pewną refleksją dla 27 moich koleżanek i kolegów i słowa, które do nich skierowałam, być może będą też powodem, że zastanowią się, czy warto iść na kompromisy za wszelką cenę" - powiedziała.

"Dzisiaj Polska jest w takiej sytuacji, kiedy kandydat z Polski wbrew rządowi polskiemu obejmuje ważną funkcję w UE. Ale jutro, pojutrze, za kilka miesięcy może to być kandydat z Niemiec, ze Szwecji, z Finlandii, każdego innego państwa członkowskiego" - dodała Szydło. "Jak to jest, że 27 przywódców europejskich nie chce usłyszeć argumentów państwa członkowskiego, które ma uzasadnione wątpliwości, czy kandydat zgłoszony - no właśnie przez kogo, bo nie przez to państwo - powinien być na to stanowisko wybrany?" - powiedziała Szydło, podkreślając, że mówiła o konkretnych powodach sprzeciwu polskiego rządu wobec Tuska.