Jak powstała Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie? Dlaczego pierwszym prezesem został Wiesław Rozłucki? Jak udało mu się utrzymać na tej funkcji przez 15 lat? Między innymi te pytania Szymon Glonek zadaje Wiesławowi Rozłuckiemu, prezesowi GPW w latach 1991 - 2006.

Od samego początku budowaliśmy Giełdę na zasadach pełnego profesjonalizmu. To był swego rodzaju kod genetyczny. Gdybym miał dać jedną cechę, jaka powinna być Giełda to być profesjonalna. Tak działają wszystkie giełdy w rozwiniętych krajach i do tego dążyliśmy. Budowaliśmy giełdę początkowo jako Spółkę Skarbu Państwa. Wiemy po tych wielu latach, że koalicje rządowe się zmieniają i zwykle każda koalicja lubi mieć swojego nowego prezesa. Ja przetrwałem 15 lat, kiedyś obliczyłem, że to było bodajże 9 premierów i kilkunastu ministrów przekształceń własnościowych i skarbu. Jest to swego rodzaju rekord. Udało się to dzięki kultowi profesjonalizmu. Staraliśmy się przekonać polityków, że Giełda musi być profesjonalna, że każde wydarzenie polityczne niekorzystne dla Polski, dla gospodarki, dla rynku kapitałowego od razu będzie się odbijać w kursach giełdowych – mówi Wiesław Rozłucki.

W roku 1989 pracowałem w Instytucie Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. To była instytucja bardzo szacowna, która nie wymagała zaangażowania politycznego po jedynie słusznej stronie. W związku z tym po ukończeniu SGH tam zdecydowałem się pracować. Jak przyszedł czas reform, 89 rok, to zdecydowałem się przerwać moją całkiem udaną karierę naukową i zainteresowałem się pierwotnym tematem, czyli rynkiem kapitałowym. Szczególnie rynkiem papierów wartościowych. Na początku myślałem o założeniu własnej firmy maklerskiej, do tego celu kupiłem niewielkie mieszkanie przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Doszedłem do wniosku, że aby prowadzić Dom Maklerski, to trzeba się tego nauczyć. W Polsce była wizyta finansowana przez angielski fundusz na temat funkcjonowania londyńskiego City. Byłem jednym z niewielu który za własne pieniądze w listopadzie 89 roku zapisał na takie szkolenie. Wtedy zdecydowałem się aktywnie włączyć do biura Pełnomocnika do spraw Przekształceń Własnościowych. Krzysztof Lis był pełnomocnikiem a ministrem finansów i wicepremierem był Leszek Balcerowicz. Mój plan był taki, że włączę się w budowę rynku kapitałowego, poznam zasady, a jak już poznam, giełda powstanie, kto inny będzie nią zarządzał, a ja w Domu Maklerskim będę zarabiał pieniądze. Nie da się ukryć, że przez te kilkanaście miesięcy, kiedy byłem urzędnikiem państwowym, wynagrodzenia nie były wygórowane – dodaje Rozłucki.