W minionym tygodniu Parlament Europejski przyjął znowelizowane przepisy dyrektywy o odnawialnych źródłach energii (RED III). Wśród wytycznych dotyczących redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz zwiększenia udziału zielonej energii znalazły się także regulacje dotyczące biopaliw.

UE chce przyspieszenia dywersyfikacji źródeł energii i jeszcze mocniejszego postawienia na energię odnawialną. To oznacza, że udział biopaliw na rynku energetycznym ulegnie zwiększeniu. Z jednej strony budzi to radość wytwórców ekologicznego paliwa, z drugiej jednak rodzi pytania o skuteczność mechanizmów kontroli.

Przedstawiciele Stowarzyszenia Niemieckiego Przemysłu Biopaliwowego (VDB) w wypowiedzi dla portalu Euractiv przyznali, że są zaniepokojeni opóźnieniem we wdrażaniu przez Komisję Europejską skutecznego systemu weryfikacji certyfikatów wydawanych producentom biopaliw. Chodzi o stworzenie ogólnounijnej bazy zbierającej wszystkie informacje na temat pochodzenia oraz parametrów technicznych biopaliwa. Do jej powołania zobowiązuje poprzednia dyrektywa RED II (dyrektywa 2018/2001) Zdaniem niemieckich przedsiębiorców tylko to rozwiązanie będzie w stanie uchronić Europę przed zalewem tanimi i niesprawdzonymi paliwami z krajów azjatyckich.

Problem z brakiem funkcjonalności obecnej metody certyfikacyjnej dostrzegają także polscy przedstawiciele branży. Adam Stępień, dyrektor generalny Krajowej Izby Biopaliw, wyjaśnia, że odpowiedzialne za wystawianie certyfikatów są prywatne bądź publiczne podmioty, które uzyskały odpowiednią akredytację w ramach procedury unijnej.

– O ile jednak w Polsce, dzięki dominującemu systemowi KZR INiG, kryteria przyznawania certyfikatów są dosyć restrykcyjne, o tyle w innych krajach wygląda to nieco inaczej – tłumaczy Adam Stępień.

Według niego najwięcej trudności wynika z braku możliwości kontrolowania przez państwa członkowskie prawdziwości danych zawartych w certyfikatach. Może to prowadzić do uznania za ekologiczne paliwa, które wcale takim nie jest.

– W przeszłości zdarzały się już takie przypadki. Zamiast figurującego w certyfikacie oleju posmażalniczego (wykorzystanego wcześniej do celów gastronomicznych) i premiowanego jako odpad holenderski producent używał zwykłego oleju palmowego – mówi Adam Stępień.

Dyrektor generalny Krajowej Izby Biopaliw tłumaczy, że nie da się w praktyce zbadać rzeczywistego pochodzenia oleju przedstawionego jako ekologiczny. Pod względem chemicznym nowy olej i ten wykorzystany już wcześniej do innych celów niewiele się od siebie różnią. W konsekwencji prowadzi to do tego, że unijne regulacje premiujące ponowne wykorzystanie pozostają fikcją czy wręcz zachętą do przedstawiania przez producentów nowych olejów jako stare. Według Adama Stępnia to naturalna konkurencja na rynku powinna wyznaczać ścieżkę rozwoju ekologicznej energii, a nie nieprzemyślane decyzje unijnych komisarzy promujących wybrane przez siebie rodzaje paliw.

Nasz rozmówca uważa, że unijna baza nie jest skutecznym sposobem na uszczelnienie systemu. Zgodnie z założeniami dyrektywy RED II w jednym miejscu miałyby zostać zgromadzone dane dotyczące przepływów paliw, logistyki oraz informacji zapisanych na certyfikatach. W zamyśle unijnych urzędników miałoby to przyczynić się do zwiększenia transparentności rynku oraz umożliwić instytucjom UE interwencję w przypadku nieprawidłowości.

– Według mnie baza niczego nie zmieni. Jak dotąd Komisja Europejska nie podejmowała żadnych działań nawet wtedy, gdy zgłaszano do niej niepokojące incydenty na rynku. Dlaczego miałoby się to zmienić? W mojej ocenie nowa baza to tylko dodatkowe obciążenie administracyjne dla producentów. Rozwiązaniem jest uszczelnienie systemu certyfikacji, a nie więcej biurokracji – konkluduje Adam Stępień.

Czas na wdrożenie dyrektywy RED III to 18 miesięcy. Polska – podobnie zresztą jak kilka innych państw UE – nie wdrożyła jeszcze poprzedniej wersji dyrektywy z 2018 r.©℗