Troje sędziów SN oddaliło we wtorek kasację prokuratora generalnego, który chciał zwrotu sprawy ekstradycji Romana Polańskiego do USA krakowskiemu sądowi. Tym samym ostateczne jest uznanie ekstradycji za niedopuszczalnej prawnie. Postanowienie SN jest ostateczne.

Troje sędziów SN uznało za niezasadną kasację, podpisaną przez wiceprokuratora generalnego Roberta Hernanda, w której wniósł o uchylenie postanowienia Sądu Okręgowego w Krakowie z ub.r. o prawnej niedopuszczalności ekstradycji. "Nie stwierdziliśmy, aby orzeczenie sądu krakowskiego wydane zostało z rażącym naruszeniem prawa" - uzasadniał sędzia SN Michał Laskowski.

"Game is over (gra skończona), przynajmniej w Polsce" - powiedział dziennikarzom mec. Jan Olszewski, jeden z obrońców Polańskiego.

Ekstradycji 83-letniego reżysera domagały się od Polski Stany Zjednoczone. W 1977 r. został on uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Na mocy zawartej wtedy ugody Polański przyznał się do seksu z nią. W ramach ugody reżyser spędził 42 dni w zakładzie karnym, ale przed ogłoszeniem wyroku opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.

30 października ub.r. Sąd Okręgowy w Krakowie stwierdził niedopuszczalność ekstradycji. Uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Polańskim, a kara, która mu groziła, została wykonana z nawiązką. Według niego, zgoda na ekstradycję wiązałaby się z naruszeniem praw i wolności Polańskiego. Wskazał również na "uzasadnioną obawę, że sprawa Romana Polańskiego nie zostanie rozstrzygnięta w niezawisły i bezstronny sposób przez sąd w Los Angeles".

W kasacji sformułowano zarzut, że decyzja SO narusza przepisy prawa, co doprowadziło do bezpodstawnego uznania przez sąd, iż zachodzi uzasadniona obawa, że w USA może dojść do naruszenia wolności i praw Polańskiego - mimo jednoczesnego uznania, że kara z zawartej ugody została w rzeczywistości wykonana poprzez areszt tymczasowy i areszt domowy w Szwajcarii. Hernand wnosił o uchylenie zaskarżonego postanowienia i zwrot sprawy do SO.

Uzasadniając oddalenie kasacji, sędzia Laskowski przypomniał, że dla jej skuteczności trzeba wykazać rażące naruszenia prawa skarżonego rozstrzygnięcia. "Nie wystarczy więc przedstawienie odmiennego poglądu, czy przedstawienie wątpliwości, czy przedstawienie innej, także prawdopodobnej wersji wydarzenia. I w tym kontekście, o ile nawet zgadzamy się z pewnymi poglądami zawartymi w kasacji, w jej uzasadnieniu, to nie stwierdziliśmy, aby orzeczenie sądu krakowskiego wydane zostało z rażącym naruszeniem prawa" - dodał. Zaznaczył, że sędziowie SN nie badają kwestii winy i "nie zastanawiają się, co sami by zrobili".

Według Laskowskiego, SO nie dopuścił się uchybień i "wyjątkowo starannie" na 233 stronach uzasadnienia pisemnego przeanalizował wszystkie okoliczności sprawy, w tym szczególnie kwestię ugody z lat 70. z USA. SN uznał, iż SO wykazał, że Polański zawarł taką ugodę.

"Miał odbyć 90 dni pozbawienia wolności i miał zgodzić się na dobrowolną deportację z USA" - powiedział sędzia. Dodał, że w więzieniu w Kalifornii reżyser spędził wtedy 42 dni, do czego trzeba dodać 70 dni aresztu w Szwajcarii, a potem okres aresztu domowego. "Po przeliczeniu tych wszystkich okresów, i to według zasad stanu Kalifornia, daje to łącznie 353 dni pozbawienia wolności" – oświadczył sędzia. "W tej sytuacji wniosek SO, że Polański odbył już z naddatkiem karę, która była uzgodniona, jest uzasadniony" - podkreślił, zaznaczając, że to było podstawową przyczyną decyzji SO, a do takich samych wniosków doszedł też sąd w Szwajcarii.

Za uzasadnione SN uznał też ustalenie SO, że w postępowaniu sądowym z lat 70. w USA doszło do nieprawidłowości związanych z próbą wycofania się z sądowej ugody przez władze. "Nie zamierzamy oceniać amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości; nie oznacza to też braku zaufania do amerykańskich sądów" - mówił Laskowski. Podkreślając odmienność systemów prawnych Polski i USA, powiedział, że wycofanie się z ugody "należy uznać za niedopuszczalne", tym bardziej, że zawierając taką ugodę, oskarżony rezygnuje z wielu uprawnień procesowych.

Sędzia zaznaczył, że prawidłowe jest ustalenie SO, iż nie bez znaczenia są wytyczne wydawane przez przełożonych amerykańskich sędziów, z których wynika, że należy osadzić Polańskiego w zakładzie karnym. "W polskim systemie prawnym byłaby to niedopuszczalna ingerencja w niezawisłość sędziego" - dodał sędzia Laskowski. Podkreślił jednocześnie, że sędziowie z USA nie zdecydowali się sądzić Polańskiego pod jego nieobecność.

"Zrozumieć można wieloletnie, konsekwentne działania strony amerykańskiej, związane z tym, że chce zakończyć tę sprawę przed sądem" - mówił Laskowski. Dodał, że z oświadczeń sędziów z USA wynika, że w tym celu należałoby pozbawić Polańskiego wolności "choćby na krótki czas". W tym kontekście SN uznał, że SO miał racje, gdy uznał, że byłoby to nieproporcjonalne i zagrażałoby wolnościom i prawom Polańskiego.

Sędzia Laskowski powiedział, że umowa o ekstradycji pomiędzy USA i Polską zakłada, że w stosunku do przestępstw, które są zagrożone karą pozbawienia wolności poniżej roku nie stosuje się aresztu tymczasowego. Zdaniem sędziego, strony umowy uznały zatem, że sprawa, w której grozi poniżej roku więzienia, "jest na swój sposób błahą - choć trudno powiedzieć, że ta sprawa, która jest przedmiotem rozpoznania, jest sprawą błahą". "Ale można to jakoś porównać do tego, jaki czas jeszcze miałby spędzić w zakładzie karnym Roman Polański" - dodał sędzia.

Według sędziego, z akt sprawy wynika, że w latach 70. w Kalifornii postępowania wobec sprawców takich czynów, jakiego dopuścił się Polański, kończyły się "bardzo często" orzeczeniem nadzoru kuratora. O taki nadzór wniósł wtedy wobec Polańskiego kurator oraz lekarze i administracja więzienia, w którym wówczas krótko przebywał - dodał sędzia.

SN ocenił, że SO zgromadził wszystkie dokumenty, które mógł uzyskać. Zaznaczył, że USA odmówiły przekazania protokołu przesłuchania ważnego świadka, czego odmówiono też Szwajcarii, która z tego powodu odmówiła wydania USA Polańskiego w 2010 r.

Sędzia Laskowski podkreślił, że wobec przedawnienia - jeszcze w latach 90. - karalności czynu Polańskiego w Polsce, "żaden polski sąd nie mógłby prowadzić z tego powodu postępowania karnego przeciwko Romanowi Polańskiego". Zaznaczył, że SO nie uczynił kwestii przedawnienia czynu w Polsce podstawą swego rozstrzygnięcia, a tylko "wyraził wątpliwość", czego nie można uznać za rażące naruszenia prawa.

SN zgodził się zaś z kasacją, że "nie w pełni przekonuje" argumentacja SO co do stosowania w tej sprawie Europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, ale nie ma to znaczenia dla rozstrzygnięcia SN.

Według sędziego Laskowskiego, sprawy osób o takiej popularności jak Polański, "z całą pewnością powinny się toczyć tak samo jak wobec każdego Kowalskiego". "Doświadczenie uczy jednak, że z jednej strony można obawiać się przesadnej pobłażliwości (...), a z drugiej, że sędziowie będą właśnie przesadnie restrykcyjni, chcąc uniknąć zarzutu owej niewspółmiernej łagodności" - dodał. Zdaniem sędziego, "te dwie strony medalu widać w tej sprawie". Sędzia dodał też, że "widać w niej intensywne odziaływanie mediów (w USA- PAP) na sędziów, którzy mieli podejmować w tej sprawie decyzje".

"Pewnie trudno całkowicie zignorować, czy nie widzieć tego, że od zdarzenia minęło już ponad 38 lat; że pokrzywdzona w tej sprawie publicznie wybaczyła Romanowi Polańskiemu; że ten zapłacił jej pełne zadośćuczynienie, którego żądała; że przez te wszystkie lata Roman Polański nie wchodził w konflikty z prawem; od ponad 20 lat prowadzi ustabilizowane życie rodzinne; pracuje" - podsumował sędzia.

Zaznaczył, że te okoliczności nie mają "podstawowego, prawnego znaczenia", ale mogłyby mieć znaczenie dla ministra sprawiedliwości, gdyby polski sąd zgodził się na ekstradycję Polańskiego (jeśli sądy ostatecznie zgadzają się na ekstradycję danej osoby, ostateczna decyzja o wydaniu należy do ministra sprawiedliwości; jeśli sądy się nie zgadzają, to taka decyzja jest ostateczna - PAP).

"Game is over (gra skończona - PAP), przynajmniej w Polsce" - powiedział dziennikarzom mec. Olszewski. Dodał, że teraz reżyser będzie mógł bez obawy aresztowania przyjechać do Polski, m.in. na grób Andrzeja Wajdy.

Przed decyzją SN wysłuchał wystąpień stron postępowania. Prok. Józef Gemra w całości podtrzymał pisemną kasację. Zaznaczył, że w części końcowej uzasadnienia SO jest "zbyt wiele emocji, które dają asumpt, by pewną stronniczość uzasadnieniu przypisać". Zdaniem Gemry, wiele źródeł uzasadnienia SO można poddać krytyce. "Nie zadano wielu pytań stronie amerykańskiej" - dodał. Podważył zasadność uznania przez SO, że ugoda z lat 70. miała charakter kompleksowy.

Obrona wniosła o oddalenie kasacji jako "oczywiście bezzasadnej". Według niej, decyzja SO była słuszna. "Z przykrością muszę powiedzieć, że wygrywając sprawę w SO, po żmudnej i uczciwej walce, nie przypuszczałem, że stanę się uczestnikiem wydarzeń, w których urzędnicy państwa dołożą nadzwyczajnych starań by wydać obywatela swego państwa obcemu państwu, w szczególności, gdy kara została wykonana z nawiązką" - powiedział mec. Olszewski. Według niego, kasacja zawiera jedynie pozory zarzutów kasacyjnych, gdyż - jego zdaniem - są one "tylko polemiką z ustaleniami i poglądami SO i nie zawierają zarzutu rażącego naruszenia prawa".

Polański (autor takich filmów jak "Nóż w wodzie", "Dziecko Rosemary", "Chinatown", "Pianista") mieszka we Francji z żoną, francuską aktorką Emmanuelle Seigner i ich dziećmi. Z obawy przed aresztowaniem Polański nie odebrał w 2003 r. Oscara, przyznanego mu za reżyserię "Pianisty".