Jak pan ocenia polski kodeks karny?
ikona lupy />
prof. Włodzimierz Wróbel, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, kierownik Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Nie brakuje w nim rażących przejawów populizmu i irracjonalnych zaostrzeń kar. To spuścizna po ministrze Zbigniewie Ziobrze. Wiele z tych przepisów to prawdziwe „tykające bomby”, przyjmowane z rażącym naruszeniem zasad legislacji, często z pominięciem wymaganych terminów na zmiany w kodeksie karnym. Nierzadko były to wrzutki w trakcie kolejnych czytań ustawy. Gdyby te przepisy trafiły do Trybunału Konstytucyjnego, zapewne zostałyby uznane za niekonstytucyjne.

Z pewnym zadziwieniem słucham dziś polityków poprzedniej większości sejmowej, którzy mają obecnie problemy z prawem i na własnej skórze odczuwają surowość uchwalanego przez siebie prawa karnego. Oburzają się: dlaczego zostali aresztowani, dlaczego tak surowo.

Rolą komisji kodyfikacyjnej było i jest przecież eliminowanie tych rozwiązań. Spektakularnych sukcesów jednak nie widać.

Wielokrotnie komisja alarmowała, że nadejdzie moment, kiedy obrońcy zaczną wytykać naruszenie konstytucyjnych standardów dokonywania zmian w kodeksie karnym i sądy zaczną to brać pod uwagę. I tak się już powoli dzieje. Do Sądu Najwyższego wpływają sprawy, w których kwestionowane są zmiany w kodeksie właśnie z powodu trybu ich uchwalania.

Ale komisji kodyfikacyjnej nie można zarzucić bezczynności. W kwietniu ubiegłego roku rozpoczęliśmy prace nad ustawą naprawczą – nowelizacją kodeksu karnego i kodeksu postępowania karnego – i już pod koniec czerwca projekt był gotowy.

Które przepisy kodeksu karnego to największe „tykające bomby”?

Kodeks karny przewiduje dożywocie bez prawa do warunkowego zwolnienia, to rozwiązanie rażąco narusza europejską konwencję praw człowieka. Trudno też uwierzyć, że w Polsce istnieje odpowiedzialność karna dla 14-latków na takich samych zasadach jak dla dorosłych. Absolutnym skandalem jest również odbieranie sądom prawa do stosowania prewencji indywidualnej. Politycy, zarówno poprzedniej, jak i obecnej władzy, coraz częściej podnoszą dolne granice wymiaru kar, co prowadzi do absurdów: za kradzież batonika można trafić do więzienia. To czyni prawo karne pozornym. A nie ma chyba nic gorszego niż niepoważne prawo karne. A jeszcze do tego dochodzą przepisy sytuujące w wielu sprawach prokuratora ponad sądem, dopuszczające nielegalne dowody czy uniemożliwiające indywidualizację kar.

Co obecnie dzieje się z ustawą naprawczą?

Projekt został przekazany ministrowi sprawiedliwości i od tego czasu trwają prace. Ale to, co dzieje się wokół projektu, budzi niepokój. Najpierw długo trwało zbieranie opinii środowiskowych i resortów, potem ministerstwo przygotowało nową wersję projektu. Następnie przez długi czas trwało „przepychanie” go przez Stały Komitet Rady Ministrów. I teraz znów – cisza.

Komisja nie ma już na to większego wpływu. Możemy apelować, ostrzegać przed zagrożeniami. Niestety, politycy nie są szczególnie zainteresowani ustawą naprawczą. To przykre, bo w tej ustawie nie chodzi o politykę karną, ale o przywrócenie sensownego kształtu prawu karnemu.

Czy to przypadkiem unijna „dyrektywa obrończa” nie jest głównym powodem spowolnienia prac nad ustawą naprawczą?

Tak. Projekt zawiera przepisy implementujące unijną dyrektywę dotyczącą prawa do obrony. Z tego powodu projekt oprotestowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie wnikam w międzyresortowe spory, bo szczerze mówiąc, ich nie rozumiem. Efekt tych sporów jest jednak taki, że projekt ma zostać okrojony.

Dlaczego prawo do obrony wzbudziło tak duże kontrowersje?

Chodzi o definicję osoby podejrzanej. Obecnie to organ procesowy – prokuratura lub policja – decyduje, od kiedy w toczącym się już postępowaniu stawia się komuś zarzuty. Od tego momentu przysługują pełne prawa obrony, m.in. tajemnica obrończa.

Problem polega na tym, że mamy do czynienia z arbitralnością w ustalaniu tego momentu. W wielu sprawach wiadomo było, komu zostaną postawione zarzuty, ale moment ten celowo odwlekano, by nie „wpuścić” obrońcy do postępowania.

Dyrektywa unijna nakazuje, by podejrzany miał prawo do obrony od chwili, w której powinno mu się postawić zarzuty – i taka definicja została przyjęta. To nie spodobało się organom ścigania.

Adam Bodnar był rzecznikiem praw obywatelskich, więc będąc dziś ministrem sprawiedliwości, na pewno się orientuje, jak bardzo ważną i pilną sprawą jest znowelizowanie kodeksu karnego. Dlaczego więc tak niewiele się dzieje w tym zakresie?

Wielokrotnie rozmawiałem z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Jest on zwolennikiem pilnej zmiany. Natomiast widzę, że gdzieś to grzęźnie w takich między resortowych przepychankach.

Czy dobrze rozumiem, że pana zdaniem brak ustawy naprawczej grozi falą roszczeń odszkodowawczych i próbami podważania wyroków?

To tylko kwestia czasu. Najpierw pierwsza osoba doprowadzi do tego, że sąd uzna dane przepisy za niekonstytucyjne ze względu na procedurę ich uchwalenia, a potem ruszy już lawina. W każdej innej sprawie jest ten sam problem, bez względu na to, jaka jest treść danego przepisu. Czyli będziemy mieli prawo precedensowe, a nie prawo takie, jakie powinno być. A jak do tego dojdą orzeczenia TK, zaczną się masowe wznowienia postępowań. Nie ma przy tym żadnych ram czasowych. Taka niekonstytucyjność proceduralna nie przedawnia się. Do tego mogą dojść jeszcze postępowania przed unijnymi trybunałami. Będzie gorąco.

Czyli to nie neosędziowie są dzisiaj największym problemem?

Nie rozumiem całego tego zamieszania z ustawami dotyczącymi neosędziów. Przecież chodzi w nich o to, by wszyscy sędziowie mieli pełną konstytucyjną legitymację do orzekania. Dzięki temu wreszcie sądowe orzeczenia nie będą kwestionowane i zniknie problem, który dziś mamy w sądach. Ryzyko wznowień postępowań jest dużo bardziej niebezpieczne. Tylko nic się na ten temat nie mówi.

Ustawa naprawcza to niejedyny akt, nad którym pracowała albo pracuje komisja. Co się dzieje z innymi ustawami? Też są w stanie hibernacji?

W tej chwili przedstawiamy ministrowi sprawiedliwości bardzo duży projekt, przywracający i rozszerzający konsensualizm w prawie karnym. Chodzi o porozumienia procesowe, pozwalające odciążyć w ogromnym zakresie sądy od spraw, w których za porozumieniem prokuratora i pokrzywdzonego ze sprawcą można wymierzyć temu ostatniemu karę albo dojść do innego porozumienia, a nie prowadzić długoletnie procesy sądowe. Projekt dotyczy nie tylko przestępstw, które są związane z pokrzywdzeniem osoby indywidualnej.

Kolejny projekt dotyczy wprowadzenia na szerszą skalę technik prowadzenia czynności na odległość. My to nazywamy wideokonferencjami, ale nie do końca tylko o to chodzi. Także o możliwość wykonywania różnych czynności z różnymi osobami w trakcie postępowania karnego, które nie mogą się stawić w sądzie czy prokuraturze fizycznie.

Z pewnym zadziwieniem słucham dziś polityków poprzedniej większości sejmowej, którzy mają obecnie problemy z prawem i na własnej skórze odczuwają surowość uchwalanego przez siebie prawa karnego

Intensywnie pracujemy nad karą łączną. Chcemy zmienić kodeks wykroczeń, który nie był nowelizowany od lat, a jest już zupełnie anachronicznym aktem. Zaproponowaliśmy zmiany w słynnym art. 212 k.k. Przedstawiliśmy projekt ułatwiający prowadzenie postępowań w związku ze zbrodniami popełnionymi w Ukrainie. Zakończyliśmy pracę nad pilną nowelizacją regulacji dotyczących środków zabezpieczających. W projekcie naprawczym jest cały kompleks regulacji racjonalizujących stosowanie tymczasowego aresztowania. Obecnie kończymy pracę nad kompleksem zagadnień dotyczących przestępstw gospodarczych – robiliśmy to już wówczas, gdy hasło „deregulacja” nie było jeszcze takie popularne.

Sporo tych projektów…

Zdaję sobie sprawę, że inna jest rola ekspertów, a inna polityków. Eksperci przygotowują projekty według swojej najlepszej wiedzy, a nie preferencji politycznych, także w zakresie polityki karnej. Jeżeli takie projekty eksperci przygotowują, oddają, a rząd, jakby nie było, za to płaci, bo utrzymuje funkcjonowanie nie tylko tej komisji kodyfikacyjnej, wypadałoby coś z nimi zrobić – a przynajmniej merytorycznie się do ich treści.

Widzę, że jest pan bardzo rozgoryczony.

To za duże słowo. Od bardzo wielu lat obserwuję z bliska legislację w zakresie prawa karnego. Widziałem różne rzeczy i różnie w przeszłości traktowano komisję kodyfikacyjną oraz jej projekty. Miałem nadzieję, że deklaracje powrotu do praworządności coś znaczą. Czasami przychodzi mi jednak do głowy pytanie, czy moja praca i praca innych członków komisji jest rzeczywiście potrzebna. Bo jeżeli miałaby ona pozostać tylko pracą dla idei, to nasze funkcjonowanie nie ma sensu. ©℗

Rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska