Wtorkowe rozmowy Grecji i jej wierzycieli skończyły się fiaskiem. To koniec krótkotrwałej przewagi, którą rząd w Atenach zdobył dzięki referendum - uważa Sebastian Płóciennik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Aleksis Tsipras przyjechał na spotkanie bez propozycji, która mogłaby być wyjściem z problematycznej sytuacji. Nieudany szczyt i ofensywa Angeli Merkel, twardo domagającej się od Tsiprasa konkretów, oznacza koniec okresu jego przewagi po referendum - uważa Płóciennik.

Grecy przyjechali na spotkanie nieprzygotowani, i choć styl negocjacji zmienił się na bardziej koncyliacyjny, w dalszym ciągu brak konkretów - mówi analityk. Intencje Aten wciąż są trudne do odgadnięcia. W opinii Płóciennika można nawet postawić hipotezę, że grecki rząd dąży do tego, by ktoś inny wyrzucił ich kraj z eurogrupy, co pozwoliło by Tsiprasowi zachować w kraju twarz. Winą obarczeni zostali by europejscy politycy, a w Grecji udało by się wtedy ustabilizować scenę polityczną i wrócić do drachmy.

Wprowadzenie dawnej waluty jest w opinii eksperta prawdopodobnie jedyną gwarancją powrotu na ścieżkę wzrostu. W przypadku pozostania Grecji w
strefie euro pewne są natomiast trudne reformy, na których efekt trzeba będzie poczekać. Greckie zadłużenie ma być omawiane koniec tygodnia w trakcie unijnego szczytu.