Do czasu tragedii z 17 lipca nad wschodnią Ukrainą każdego dnia przelatywały setki maszyn, a dopiero po zestrzeleniu samolotu Malaysia Airlines władze lotnicze na całym świecie zdecydowały o zakazie lotów nad tym terenem

Wschodnia Ukraina nie była zresztą wyjątkiem – samoloty pasażerskie regularnie przelatują nad wieloma obszarami, gdzie toczą się konflikty. Na świecie nie ma jednolitego systemu ograniczania lotów nad poszczególnymi terenami – o tym decydują władze lotnicze poszczególnych państw, wydając zakazy lub – co częstsze – ostrzeżenia.

W przypadku ostrzeżeń linie lotnicze same podejmują ostateczną decyzję o tym, czy zmieniać trasę, czy nie. O ile nie były do tego zmuszone, do tej pory większość z nich niechętnie zmieniała trasy przelotów ze względu na konflikty zbrojne, bo oznacza to wydłużenie czasu lotu, co z kolei zaburza siatkę połączeń transferowych i zwiększa koszty. Zwykle więc decydowano się na zwiększenie wysokości przelotowej i zachowanie szczególnej uwagi. Jednak jak pokazał lot MH17, to nie wystarcza – samolot został zestrzelony na wysokości 33 000 stóp, czyli tysiąc stóp powyżej strefy zakazu lotów.

Eksperci zwracają uwagę, że określanie w ten sposób bezpiecznej wysokości jest złudne – każdy pocisk, który jest w stanie dolecieć do wysokości 9750 metrów, może też dotrzeć kilkaset metrów wyżej. Poza tym, nawet jeśli walczące na danym terenie strony nie dysponują tak zaawansowaną bronią, zawsze trzeba się liczyć z koniecznością awaryjnego lądowania, co na terenach objętych walkami jest szczególnie niebezpieczne