Brytyjska prasa donosi dziś obszernie o okolicznościach śmierci rosyjskiego potentata i opozycjonisty, Borisa Bierezowskiego, cytując jego przyjaciół. Policja nie dopatrzyła się poszlak, że było to zabójstwo, traktuje jednak tę śmierć jako niewyjaśnioną.

Dziennik "The Guardian" podkreśla, że policyjne oględziny domu Bieriezowskiego pod Londynem, nie wykazały obecności substancji trujących lub radioaktywnych. Łazienka, w której został znaleziony martwy w sobotę była zamknięta od wewnątrz. Była żona Bieriezowskiego, Galina, do której należy dom, ujawniła dziennikarzom, że jej męża znalazł członek ochrony, który wyważył drzwi. Obok ciała leżał szalik. "Borys zmarł uduszony" - powiedziała jednemu z najbliższych przyjaciół oligarchy, Nikołajowi Głuszkowowi, donosi "Guardian".

"Daily Mirror" cytuje innego z jego przyjaciół, historyka, doktora Jurija Felsztyńskiego, który nie wierzy w samobójstwo. Jego zdaniem Bieriezowski był w stanie mówić otwarcie o swoich tarapatach finansowych i szykował się wręcz do złożenia zeznań w dochodzeniu sądowym w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki. W samobójstwo nie może też uwierzyć wdowa po Litwinience, Marina.

Inny przyjaciel Bieriezowskiego, pisarz Jurij Dubow powiedział dziennikowi "The Daily Telegraph", że mógł to być udar, zawał, a nawet samobójstwo. W każdym razie "Borisa Bieriezowskiego zabił wieloletni stress spowodowany wylewaniem na niego pomyj przez władze Rosji" - stwierdził Dubow.