Ulicami Warszawy przeszedł w niedzielę Marsz Niepodległości. Choć na początku doszło do burd, po ich opanowaniu demonstracja miała spokojny przebieg. Na komisariaty doprowadzono 176 osób, rannych zostało 22 funkcjonariuszy.
"PiS złoży wniosek o nadzwyczajne posiedzenie komisji spraw wewnętrznych. Chcemy, żeby minister spraw wewnętrznych, komendant główny policji, komendant stołeczny policji wyjaśnili, jaką rolę odegrała policja, szczególnie w dwóch sprawach: opóźnienia rozpoczęcia marszu i zarzutów stawianych przez niektórych uczestników marszu, że policjanci znajdowali się wśród manifestujących w kominiarkach" - powiedział w poniedziałek Błaszczak dziennikarzom.
Pytana o zapowiedź PiS rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak powiedziała: "Wszelkie informacje są zbierane. Jeśli o takie informacje będą prosili posłowie, to będziemy je przekazywać". Oceniła też, że było spokojniej niż przed rokiem, a ze wstępnych ustaleń wynika, że nie doszło do większych strat ani przerwania marszu.
Rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski powiedział z kolei, że o czasie rozpoczęcia marszu zdecydował organizator; jeszcze przed demonstracją policja miała od organizatora informację, że uczestnicy marszu będą się zbierać od godz. 13, a wyruszą ok. godz. 15-15.30. "Dla nas marsz wyruszył zgodnie z planem, zgodnie z tym, o czym nas poinformowano wcześniej" - mówił.
Pytany o policjantów w kominiarkach Sokołowski powiedział, że policja przyjęła podczas tegorocznego Marszu Niepodległości podobną taktykę, jak przed czerwcowym meczem Polska-Rosja - za oddziałem zwartym policji były specjalne grupy do zatrzymywania najbardziej krewkich chuliganów. To zadanie powierzono policyjnym antyterrorystom, którzy mają na swoim wyposażeniu kominiarki.
"Kiedy widzimy na obrazkach policjantów w kominiarkach, którzy prowadzą zatrzymanych przestępców, nikogo to nie dziwi. To są ci sami policjanci, którym przychodzi na co dzień zatrzymywać również najbardziej poważnych bandytów, i oni dbają o swoją anonimowość. Mają takie prawo. Oni byli wsparciem dla policjantów z oddziałów prewencji" - powiedział Sokołowski.
"To przyniosło efekt, bo dzięki temu nie doszło do dalszej eskalacji, działania chuliganów nie przeniosły się na Warszawę, marsz mógł ruszyć dalej" - ocenił.
Błaszczak odniósł się do słów organizatorów marszu dot. powołania nowego ruchu społecznego, co zapowiadał w niedzielę lider Obozu Narodowo-Radykalnego Przemysław Holocher, przemawiając po zakończeniu marszu. Prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki mówił, że powinien to być "olbrzymi ruch społeczny na wzór Solidarności - Ruch Narodowy".
"Nie sądzę, żeby poważnie potraktowano tego rodzaju propozycję. Ci, którzy uczestniczyli w marszu, uczestniczyli nie w formule zainicjowania nowego ruchu politycznego, tylko chcieli uczcić kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości" - ocenił Błaszczak.
Podczas niedzielnego przemarszu ul. Marszałkowską, na wysokości ul. Żurawiej, w stronę policji zaczęto rzucać racami, petardami, kamieniami, kostkami brukowymi, koszami na śmieci i butelkami. Policyjny kordon wstrzymał na jakiś czas przemarsz.
Rzecznik KSP poinformował, że w policja była zmuszona do użycia broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego.