Senatorowie odrzucili w środę projekt uchwały ws. ograniczania praw obywatelskich. W projekcie zapisano, że Senat wyraża z niepokojem przyjmuje działania władz zmierzające do podważenia zasad praworządności i neutralnego światopoglądowo charakteru państwa.

Za wnioskiem PiS o odrzucenie projektu głosowało 49 senatorów, przeciw było 48, nikt się nie wstrzymał. Wniosek poparło 46 senatorów Prawa i Sprawiedliwości, a także Władysław Komarnicki (KO), Jan Filip Libicki (PSL) i senator niezależnych Lidia Staroń. Przeciw było 41 senatorów KO, a także dwóch z PSL, dwóch z Lewicy, dwóch z koła senatorów niezależnych oraz senator niezrzeszony Stanisław Gawłowski.

"Senat Rzeczypospolitej Polskiej z najwyższym niepokojem przyjmuje działania władz publicznych zmierzające do podważenia zagwarantowanych w Konstytucji zasad praworządności i neutralnego światopoglądowo charakteru naszego państwa" - zapisano w odrzuconym w środę projekcie.

Oceniono w nim, że działania te doprowadziły do największych od wielu lat wystąpień i demonstracji Polek i Polaków. "Stanowisko upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego narusza godność kobiet, odbiera im wolność wyboru oraz prawo do ochrony zdrowia, a także naraża je na nieludzkie traktowanie i tortury. Należy zwrócić również uwagę na fakt, że stanowisko to zostało wyrażone przy udziale osób nieuprawnionych do orzekania, co czyni je prawnie nieistniejącym" - głosił projekt.

Według projektu "naruszanie spokoju społecznego przez odbieranie części obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – kobietom – ich praw, musi budzić zdecydowany sprzeciw".

"Wydanie takiego stanowiska (przez TK -PAP) w dobie szalejącej pandemii koronawirusa należy traktować jako prowokację oraz zamach na życie i zdrowie Polek i Polaków, którzy w obronie praw kobiet demonstrują od kilku dni na ulicach naszego kraju. Żadne okoliczności, a szczególnie obecny czas i ograniczenia związane z pandemią, nie powinny być pretekstem do zmian ustrojowych naruszających zasady praworządności i neutralność światopoglądową naszego państwa" - czytamy.

"Dyskusje i rozstrzygnięcia w sprawach fundamentalnych powinny toczyć się otwarcie, przy zachowaniu pełnych możliwości zarówno wyrażania swoich poglądów, jak i manifestowania postaw obywatelskich" - podkreślono.

Uzasadniając projekt uchwały wicemarszałek Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) argumentowała, dlaczego werdykt Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, zdaniem Senatu, zapadł niezgodnie z prawem. Zwracała uwagę, że orzekająca prezes TK Julia Przyłębska wybrana została niezgodnie z prawem, a cały TK jest obecnie instytucją upolitycznioną. Podkreśliła, że w TK przedstawiono stanowisko Sejmu, choć Sejm żadnego stanowiska nie zajął, wreszcie, że w werdykt zaangażowana była sędzia Krystyna Pawłowicz, która jako posłanka była podpisana pod pierwszym wnioskiem do TK.

Wicemarszałek Senatu zaznaczyła, że trwają obecnie masowe demonstracje, bo narzuca się obywatelom określony światopogląd za pomocą systemu prawnego. Orzeczenie TK jest też, jej zdaniem, naruszeniem świeckości państwa.

Tłumaczyła, że sformułowanie "aborcja eugeniczna" jest niewłaściwe, bo eugenika jest skompromitowaną pseudonauką. Jak zaznaczyła, to jest zwykle aborcja z powodu nieodwracalnej wady embrionu, a w większości dotyczy kobiet, które chcą mieć dzieci.

Według Morawskiej-Staneckiej nie powinno się zmuszać kobiet do urodzenia dzieci skazanych na śmierć w męczarniach od razu po urodzeniu. Przekonywała też, że aborcja dzieci z zespołem Downa stanowi tylko niewielki procent legalnych aborcji, dokonywanych z powodu wad płodu.

"Nikt gorliwej katoliczce nie każe dokonywać aborcji ani nie każe stosować środków antykoncepcyjnych, ale w społeczeństwie są nie tylko ludzie wierzący, ale także ludzie, którzy wiary nie podzielają" - mówiła Morawska-Stanecka. "Poza tym nikt nie może być sumieniem drugiego człowieka" - podkreślała.