Testy na obecność koronawirusa u pracowników przedszkoli i żłobków powinny być przeprowadzone w całej Polsce, a szczególnie na Śląsku, gdzie przypadków jest najwięcej - oświadczyli w środę posłowie KO. Zażądali też zwołania posiedzenia sejmowej komisji edukacji.

Na środowej konferencji prasowej w Warszawie posłowie KO Katarzyna Lubnauer, Krystyna Szumilas i Piotr Borys mówili o bezpieczeństwie w edukacji.

Szumilas przypomniała, że od marca nie zebrała się komisja edukacji, nauki i młodzieży, które - jak podkreślała - jest forum, na którym można porozmawiać o palących problemach dotyczących edukacji. Poinformowała, że jako posłowie opozycji wnioskowali o zwołanie nadzwyczajnej komisji i czekają na decyzję marszałek Sejmu Elżbiety Witek w tej sprawie. Podkreśliła, że KO chce, by ta decyzja zapadła jak najszybciej, bo - jak wskazała - przygotowanie szkół do egzaminów i zajęć opiekuńczych powinno zaczynać się już dziś.

"Chcemy zapytać pana ministra edukacji, w jaki sposób chce zapewnić bezpieczeństwo dzieciom czy samorządy dostaną dodatkowe środki na zorganizowanie zajęć opiekuńczych, czy samorządy dostaną dodatkowe środki na zabezpieczenie szkół, na specjalne przygotowanie szkół w czasie pandemii koronawirusa. Skandaliczna jest postawa pana ministra, dla którego bezpieczeństwo dzieci nie jest ważne, bo wczoraj na pytanie, czy nauczycielom i pracownikom szkół należałoby zrobić testy, pan minister nie stanął po stronie nauczycieli i dzieci i powiedział, że inne zawody też nie były testowane" - mówiła posłanka KO.

"Dla pana ministra nie jest ważne bezpieczeństwo dzieci, dla pana ministra ważna jest polityka" - oceniła. Mówiła, że posłowie KO chcą wiedzieć, w jaki sposób szef MEN chce zapewnić dzieciom i pracownikom oświaty bezpieczeństwo. Zaznaczyła, że dla niej, jako posłanki ze Śląska, który obecnie w sposób wyjątkowy na skalę Polski zmaga się z pandemią, jest to temat szczególnie ważny.

Lubnauer mówiła, że w czasie ostatnich dwóch miesięcy, jeśli chodzi o edukację "przewaliło się wszystko": dzieci zaczęły mieć zdalną edukację, którą mają do dziś, telewizja publiczna zaczęła wypuszczać programy, które - jak wskazała - "obrażają naszą inteligencję"; zdecydowano też o przesunięciu egzaminów i możliwości powrotu dzieci do przedszkoli i żłobków.

Podkreśliła, że jako łodzianka z uwagą śledziła wyniki testów wśród personelu żłobków i przedszkoli zarządzonych przez prezydent tego miasta Hannę Zdanowską. Zauważyła, że z tych testów wynika, że wielu nauczycieli szkolnych i żłobkowych ma pozytywny wynik testu przesiewowego, czyli potencjalnie może zarażać. "Takie same testy powinny być przeprowadzone w całej Polsce, szczególnie na Śląsku, bo tam tych przypadków jest najwięcej" - mówiła.

Zaznaczyła, że bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze i dlatego każdy ma prawo wiedzieć, czy kiedy wysyła dziecko do placówki opiekuńczej czy szkolnej to dziecko jest bezpieczne. Mówiła, że nie ma żadnej informacji o tym, jak będą zabezpieczeni nauczycieli w przypadku egzaminów ośmioklasistów i maturalnych.

Nie ma też - skarżyła się Lubnauer - odpowiedzi z MEN na interpelacje ws. dzieci, które "wypadły z systemu", gdy zaczęła się pandemia.

Także Piotr Borys apelował o wprowadzenie testów dla pracowników oświaty. Oburzał się tym, że minister nie wprowadził ich, mimo, że - jak mówił - domagali się tego samorządowcy, nauczyciele, przedstawiciele związków zawodowych i wreszcie rodzice. Podkreślał, że minister edukacji powinien wytłumaczyć się z tego na posiedzeniu komisji edukacji. "Wnioskujemy także do nauczycielki, którą jest przecież pani Elżbieta Witek, o niewstrzymywaniu dyskusji o edukacji i żądamy tego, aby testować, testować, raz jeszcze testować tych, którzy mają styczność z dziećmi i są odpowiedzialni za ich edukację, zatem opiekunów w żłobkach i nauczycieli w przedszkolach i klasach I-III, których edukacja ma ruszyć od 7 czerwca" - powiedział.

Minister edukacji pytany był we wtorek na konferencji prasowej m.in. o to, czy rząd planuje masowo przeprowadzać testu na obecność koronawirusa u nauczycieli i pracowników oświaty. Z takim apelem wystąpił Związek Nauczycielstwa Polskiego oraz m.in. prezydenci Warszawy, Gdańska, Poznania oraz Białegostoku.

Zgodnie z decyzją rządu od 6 maja, z zachowaniem odpowiednich zasad bezpieczeństwa, otwarte mogą być żłobki i przedszkola. Wielu samorządowców postanowiło jednak odsunąć w czasie otwarcie tych placówek. Władze Łodzi podjęły decyzję o tym, by przed otwarciem placówek przebadać wszystkich pracowników żłobków i przedszkoli. Z badań przesiewowych wynika, że na 3337 przebadanych pracowników u 456 wykryto przeciwciała koronawirusa. Oznacza to, że blisko 14 proc. pracowników prawdopodobnie miało styczność z chorobą lub jest aktualnie zakażonych wirusem. Obecnie są oni kierowani przez sanepid na dokładniejsze badania genetyczne.

"To jest przede wszystkim pytanie do ministra zdrowia i GIS, bo to oni odpowiadają za bezpieczeństwo zdrowotne Polaków. Jak dotąd poza sytuacją wyjątkową na Śląsku nie słyszeliśmy raczej o sytuacji, aby poszczególne grupy zawodowe były testowane" - powiedział pytany o sprawę Piontkowski. Podkreślił, że "nie ma przeszkód formalno-prawnych, aby poszczególne samorządy, jeżeli uważają, że jest jakieś zagrożenie, mogły przetestować taką czy inną grupę zawodową". Mówił, że rozmawiał z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim i z tej rozmowy wynika, że testy, które zostały użyte w Łodzi "nie są do końca wiarygodne" i powinno się jeszcze raz przetestować tę grupę.