Nowe ambitne programy padają ofiarą walki o eurofundusze. W tym ważna z punktu widzenia Polski mobilność wojskowa.
To miała być Komisja Europejska o globalnych aspiracjach – inwestująca w badania i gospodarkę cyfrową, realizująca ambitny program kosmiczny oraz wzmacniająca potencjał obronny UE. Problem w tym, że na te zadania może zabraknąć pieniędzy w następnej perspektywie budżetowej na lata 2021–2027, która właśnie jest negocjowana. Kolejne wersje kompromisu w sprawie europejskiego budżetu prezentowane na przestrzeni ostatnich miesięcy uszczuplały wydatki na nowe zadania. Nic nie wskazuje na to, by w nadchodzących tygodniach ten trend miał się odwrócić.
Zgodnie z dotychczasowymi propozycjami flagowy program na badania i rozwój Horyzont Europa może zostać ścięty o 3,5 mld euro, na Cyfrową Europę zamiast 8,2 mld euro zostanie przekazane 6,8 mld euro, a wydatki na program kosmiczny mogą zostać obcięte o prawie 2 mld euro. Z kolei w polityce obronnej ofiarą negocjacyjnych batalii może paść Europejski Fundusz Obronny, z którego ucięto już 4,5 mld euro. Z niego mają być finansowane prace nad nowymi technologiami obronnymi, na czym szczególnie zależało Paryżowi. Europejski Instrument na rzecz Pokoju mający utrzymywać operacje pokojowe poza UE został uszczuplony z 10,5 mld euro do poziomu 4,5 mld euro. Na tym programie także zależało Francuzom, bo potencjalnie mogłaby być z niego finansowana misja w Sahelu, oczko w głowie prezydenta Emmanuela Macrona.
Największe cięcia w obszarze obronności mogą jednak dotknąć program mobilizacji wojskowej mający zwiększać zdolności do szybkiego i sprawnego przemieszczania się wojska w Europie. Byłby on realizowany w porozumieniu z NATO, a jego powodzenie miałoby duże znaczenie dla Polski jako państwa na wschodniej flance Sojuszu, która w razie konfliktu zbrojnego byłaby wspierana przez wojska sojuszników z Zachodu. Pierwotna propozycja zaprezentowana przez Komisję Europejską dwa lata temu mówiła o 5,8 mld euro na mobilizację wojskową, ale nowsze wersje budżetu wycinały kolejne miliardy aż do momentu, gdy w piątek w czasie szczytu budżetowego w Brukseli z programu nie zostało nic.
Podział środków w ramach polityki obronnej mówi też wiele o priorytetach UE. Pokazał to przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, który w swojej ofercie sprzed dwóch tygodni zaproponował przesunięcie miliarda z mobilizacji wojskowej – kiedy jeszcze w ogóle jakieś środki na ten program były projektowane – na Fundusz Obronny. W ocenie cytowanej przez portal Euractiv.com ekspertki Ośrodka Studiów Wschodnich Justyny Gotkowskiej sprawia to wrażenie, jakby obawy dotyczące bezpieczeństwa krajów południa UE były ważniejsze od niepokoju państw środkowoeuropejskich.
Z kolei jak podkreśla ekspert brukselskiego ośrodka Bruegel Jean Pisani-Ferry, negocjacje budżetowe od lat wyglądają tak samo – najpierw Bruksela mówi o ambitnych celach, po czym przy negocjacyjnym stole wszystko sprowadza się do tego, by płatnicy netto dawali mniej, a beneficjenci netto dostawali więcej. W ten sposób uruchamiane są nożyce, którymi tnie się wydatki na ogólnoeuropejskie programy, na których stolicom nawet zależy, ale nie tak bardzo, jak na pozycji netto własnego kraju.
By przełamać impas, Charles Michel powinien wywrócić stolik, omawiając z poszczególnymi krajami wysokość ich obciążeń i zysków, a potem przejść do samego budżetu – proponuje Pisani-Ferry. Wówczas uwaga byłaby skupiona na znaczeniu poszczególnych polityk, a nie ich wpływie na składki poszczególnych krajów.
Na razie nie wiadomo, jak będzie wyglądała ostateczna wersja budżetu na kolejne lata. Przywódcy krajów członkowskich mają powrócić do rozmowy o pieniądzach jeszcze w marcu. Nie ma jednak nowej wersji kompromisu, a wszystkie dotychczasowe zostały odrzucone. „Oszczędna czwórka” – Austria, Dania, Holandia i Szwecja – domaga się dalszych cięć, ale mocno bronione przez inne kraje są polityka spójności i wspólna polityka rolna. Niewykluczone, że na polu bitwy padną kolejne ofiary.