W siedzibie węgierskiego parlamentu wprowadzono restrykcje utrudniające pracę dziennikarzom.
Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego László Kövér wprowadził przepisy, które uniemożliwiają dziennikarzom i innym przedstawicielom mediów pracę w znacznej części budynku parlamentu. Jak informuje opozycyjny serwis Index.hu, mediom zabroniono nagrywania materiałów audio i wideo w korytarzu otaczającym plenarną salę obrad oraz we wszystkich korytarzach do niej prowadzących. Nie wolno również nagrywać w restauracjach ani kawiarniach, pomieszczeniach służbowych, a także tam, gdzie znajduje się jakiekolwiek wyposażenie związane z bezpieczeństwem (ten zakaz obejmuje m.in. wejścia do budynku).
Wiele obszarów w parlamencie stało się niedostępnych nie tylko dla fotografów i operatorów kamer, ale w ogóle dla wszystkich dziennikarzy. Nie wolno im przebywać w korytarzu wokół sali plenarnej. Co więcej, sala prasowa, która dotychczas mieściła się w pobliżu miejsca obrad poselskich, została przeniesiona piętro niżej. Z nowego miejsca dziennikarze mogą dotrzeć na poziom sali plenarnej dwiema drogami, jednak – jak podkreśla Index.hu – nawet tam są oddzieleni od miejsc, w których zazwyczaj pojawiają się politycy.
Materiały audio i wideo wolno teraz nagrywać tylko w kilku miejscach, m.in. w pomieszczeniu przeznaczonym na konferencje prasowe. Na sali plenarnej z balkonu prasowego można już tylko fotografować. W biurach poselskich używanie kamery lub innego sprzętu rejestrującego jest dozwolone wyłącznie za wyraźną zgodą posła. W holu budynku parlamentu wygrodzono niewielki obszar dla mediów.
Dániel Simor i Máté Szilágyi z Index.hu nakręcili tam kilkuminutowy materiał wideo obrazujący nowe warunki pracy. Z grupy polityków mijających kojec dla dziennikarzy tylko paru zgodziło się przystanąć na prośbę reportera i wysłuchać pytania – ale nawet ci nie chcieli udzielić odpowiedzi. Simor, który pytał o turecką agresję w Syrii, nie mógł za nimi podbiec, bo opuściłby wtedy strefę przeznaczoną dla mediów. A to mogłoby się dla niego skończyć nawet odebraniem przepustki do Sejmu.
Dlatego zdjęcie, na którym widać, jak mała jest przestrzeń wyznaczona dla prasy wobec całego parlamentarnego piętra, opublikowano w serwisie bez podawania nazwiska autora – bo wykonał je, stojąc w strefie zakazanej. „Pomimo rosnących ograniczeń w parlamencie egzekwowanie tych przepisów nie było jak dotąd zbyt restrykcyjnie przestrzegane” – zwraca uwagę Index.hu. Codzienną praktyką były konferencje prasowe organizowane naprędce w głównym sejmowym holu. Teraz nie mogą się już tam odbywać.
Żeby uniknąć niewygodnych pytań, posłowie nie muszą się już nawet salwować ucieczką do pomieszczeń i korytarzy, w których mediom nie wolno pracować. Wprowadzono bowiem także zasadę zabraniającą dopytywania. Jeśli w trakcie rozmowy z mediami polityk stwierdzi, że nie życzy sobie kontynuowania rozmowy, dziennikarzowi nie wolno już zadawać dalszych pytań. „Nowe przepisy poważnie wpływają na zdolność dziennikarzy do przeprowadzania wywiadów z posłami i kontroli pracy parlamentu” – stwierdza Platforma na rzecz Ochrony Dziennikarstwa i Bezpieczeństwa Dziennikarzy przy Radzie Europy.
Ograniczenia to kolejny krok w kierunku utrudniania pracy niezależnej prasie. W rankingu wolności mediów tworzonym przez Reporterów bez Granic (RSF) Węgry z roku na rok zajmują coraz gorszą pozycję: w 2019 r. spadły z 73. na 87. miejsce wśród 180 państw świata (Polska zajęła 59. lokatę). Do tak złej sytuacji przyczyniły się wieloletnie starania rządzącego Fideszu. Milowym krokiem na tej drodze było powołanie pod koniec 2018 r. konsorcjum złożonego z 500 tytułów przychylnych partii rządzącej, w tym prawie wszystkich tytułów regionalnych. Funkcjonuje ono jako Środkowoeuropejska Fundacja Prasy i Mediów (KESMA).
Także w polskim Sejmie z kadencji na kadencję swoboda działania dziennikarzy jest ograniczana. Obostrzenia pojawiły się jeszcze za rządów koalicji PO-PSL. Po 2015 r. PiS jeszcze bardziej zdecydowanie ograniczył możliwości pracy mediów. Najpierw wyprosił dziennikarzy z kuluarów sali obrad, w których mogli wcześniej w nieskrępowany sposób zagadywać parlamentarzystów, zwłaszcza tych, którzy byli członkami rządu. To było szczególnie ważne przy komentowaniu bieżących spraw, które dla rządzących mogły być niewygodne.
Później PiS planował wprowadzenie ostrzejszych restrykcji i zgrupowanie dziennikarzy w nowo utworzonym centrum medialnym daleko od sali posiedzeń. To był jeden z głównych powodów protestów opozycji w grudniu 2016 r. i ówczesnego kryzysu sejmowego. Wprawdzie marszałek Sejmu wycofał się z tych zamiarów, ale później metodą salami wdrażano część z nich. Odcięty został dostęp do wejścia do kuluarów od strony większości rządowej. Nadal jest jednak dostęp do sal posiedzeń komisji i na galerię sali plenarnej.