Nowe technologie zmieniły plotkę. Wyrwała się z zamknięcia, przestała być wstydliwa. Dziś króluje na salonach
Z Agnieszką Mościcką-Teske rozmawia Dorota Kalinowska

Madonna je pleśń, żeby schudnąć, a Barack Obama jest muzułmaninem i nazywa się Husajn, po ojcu. A jaka była najdziwniejsza plotka, którą pani usłyszała?

Że Elvis wciąż żyje. Ma się dobrze i mieszka na Florydzie.

Świat oszalał na punkcie inwestycji, które przyniosą straty >>>>

Podobno żyje też Michael Jackson, za to Beyoncé zginęła w wypadku i teraz występuje za nią sobowtór. Skąd w nas ten głód plotki?

Bo to znaczna część naszego życia codziennego, tym bardziej że plotkujemy o wszystkich i o wszystkim. I to od zawsze. Wszyscy. Tak, ludy pierwotne też, co sprawdzili w pierwszej połowie XX w. pionierzy badań nad plotką: antropolodzy Paul Radin i Elizabeth Colson oraz afrykanista Melville Herskovits. Obserwowali oni północnoamerykańskich Indian Winebago oraz grupy religijne na karaibskim Trynidadzie. Zauważyli, że występuje u nich, jak to określili, notoryczne plotkarstwo. Członkowie tych społeczności bardzo chętnie np. oczerniali innych czy umniejszali ich umiejętności, w tym te wartościowe, jak dostęp do wiedzy rytualnej.

Herskovits, który dodatkowo prowadził obserwacje na Haiti, zauważył też, że tamtejsi pieśniarze „oskarżali sąsiadów o niegościnność, nieuprzejmość, rozwiązłość seksualną i czary”. Wygląda więc na to, że zakres tematyczny plotek niewiele się zmienił od tamtego czasu.

Od wieków jest ten sam. A uogólniając, plotki można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to zdarzenia nietypowe, jak np. kłopoty z prawem. Druga – sytuacje wyjątkowe, niezrozumiałe, które odbiegają od standardów przyjętych w danej grupie, jak np. związki poliamoryczne. I trzecia – sytuacje, które dotyczą tabu społecznego. To treści, których nie poruszamy otwarcie, tylko zachowujemy dla siebie i najbliższych, w tym m.in. seksualności – „Kowalska kocha się w godzinach pracy”, zdrowia – „podobno choruje na odrę”, i finansów – „kupiła działkę, nowy samochód i jeszcze do tego pojechała na wakacje do Tajlandii”.

A my w ogóle mamy jakieś wyjście – możemy nie plotkować?

Nie, no skąd. Przecież to jedno z narzędzi komunikacji.

Raczej strzępienia języka.

To sposób, w jaki się ze sobą porozumiewamy. Przy czym dotyczy tylko pewnego wycinka sytuacji. Nieformalnych informacji, których osoba z własnej woli nie przekazałaby do publicznej wiadomości, a w każdym razie – nie zrobiłaby tego otwarcie.

A jaką część naszych codziennych rozmów stanowi?

Prawie 70 proc., kiedy mowa o konwersacjach prywatnych. Ale z innych badań wynika, że plotki są w większości pozytywne. Negatywnych jest jedynie ok. 14 proc.

Ale jak to? Zdrada, rozwiązłość, niegościnność…

Zgoda. Ale plotkujemy też o tym, że ktoś dostał awans, wyjechał za granicę, kupił willę. Co nie zmienia faktu, że uaktywnia się w nas wrodzony atawizm: szybciej dostrzegamy to, co nieprzyjemne, by móc zareagować walką albo ucieczką. Innymi słowy: jesteśmy wrażliwsi na sygnały o zagrożeniu, a tymi mogą być plotki o wydźwięku negatywnym. X kradnie, Y przywlókł chorobę z ostatniego wyjazdu. Mówią nam o tym, że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Albo że ono dotyczy nas samych.

Nasze procesy poznawcze sprawiają, że jesteśmy ślepi na to, co dobre?

Niezupełnie ślepi, ale na pewno bardziej czujni na to, co może nam zaszkodzić. I mało tego: krócej pamiętamy o tym, co dobre. Na pocieszenie dodam, że psychologowie Steven i Susan Pinkerowie przekonują, że żyjemy w świecie, który staje się coraz bardziej bezpieczny. Agresji i przemocy jest mniej wokół nas. To tylko media koncentrują się na tym, co jest zagrożeniem.

A po co w ogóle plotkujemy?

Z trzech powodów, przy czym – co może zaskakiwać – plotka ma więcej celów pozytywnych niż negatywnych. Zresztą angielskie słowo „gossip”, czyli plotka, pochodzi od staroangielskiego „godsibb” – co tłumaczy się też jako: opiekun, przyjaciel rodziny. A wracając do celów, to pierwszym z nich jest funkcja informacyjna.

Chyba dezinformacyjna.

Ależ skąd.

Słownik podaje: plotka to powtarzana z ust do ust fałszywa lub przynajmniej niepotwierdzona wiadomość, zazwyczaj szkodząca czyjejś opinii.

Ona jest przede wszystkim sposobem zdobywania informacji i wiedzy, służy do ich wymiany i weryfikacji, a tym samym zyskiwania orientacji. „A słyszałeś, że X kupił sobie nowy samochód?” – mówi jedna osoba. A druga: „Ale jak to? Przecież przyjechał starym”. „Mówię ci, widziałem wczoraj jego żonę”. „Którą żonę?! Tę starą?”. „A nie, aktualną”. „Aaaa, no tak. To jego była żona kupiła sobie auto”. Ten prosty przykład pokazuje, że plotkowanie to wymiana informacji.

A druga funkcja plotki?

Budowa i integracja grupy oraz podtrzymywanie jej jedności, w tym pilnowanie norm moralnych i dostarczanie mechanizmów kontrolnych.

W jaki sposób?

Przez rozmowę o tych, którzy obowiązujące zasady złamali i informowanie, jak do tego doszło. Kontrast służy uwypukleniu oczekiwań i przekonań, co do których panuje powszechna zgoda. Ale zawsze w sposób niebezpośredni, nieformalny. Innymi słowy: wykorzystujemy plotkę do tego, by w grupie były przestrzegane normy. „Bo jeśli nie, to od razu kogoś obgadamy” – zdają się mówić jej członkowie. A większość z nas woli jednak nie być na językach.

Nie na wszystko mamy jednak wpływ – co z plotkami wyssanymi z palca?

To inna ich kategoria. Plotka, która nie bazuje na prawdziwych informacjach, siłą rzeczy musi pełnić inną funkcję. Nie tyle informować, co podtrzymywać wizerunek danej osoby lub go uzupełniać. W przypadku celebrytów – dodatkowo uaktualniać ich obecność w mediach. Także przez absurdalne historie tworzone przez same gwiazdy i ich sztaby.

A po co to w takim razie Kowalskiemu?

Żeby było mu łatwiej wprowadzić gwiazdy do własnego życia. Plotka pozwala wtedy Kowalskiemu budować poczucie przynależności do danej grupy społecznej. Bo jeśli mówię, że ta blond Ania z telewizji z mężem ostatnio jeździła na rowerze, to innym daję niejako znać, że jestem znajomą tej pary, a w sobie tworzę przekonanie, że bliżej mi do gwiazd.

Ale tylko do momentu, kiedy gwiazda nie zaliczy wpadki.

Niekoniecznie. Bo jak ktoś jest zagorzałym fanem gwiazdy, to dokona różnych sztuczek, łącznie z wyparciem, by poradzić sobie z myślą: „Ona/on nie jest idealny/a”. Tak jak niektórzy potrafią uzasadnić bicie dziecka – „Muszę, bo to dobry sposób na wychowanie” czy „Tylko wtedy wyrośnie na silnego człowieka”.

Ale może też próbować urealnić jej wizerunek.

Przestać traktować jak gwiazdę i ku swojej uciesze stwierdzić: „Tak, to człowiek taki jak ja”. Oczywiście. Wyszła w kapciach na ulicę, ma odrosty, doczepiane włosy – to nic innego jak efekt zbliżenia, poczucie, że jestem taki sam/taka sama.

A trzecia funkcja plotki?

Realizacja indywidualnych potrzeb. I tu weźmy pod uwagę inną kategorię plotek, które mają negatywnie wpływać na czyjś wizerunek, oczerniać i ranić. A nierzadko wchodzić też w zakres ostracyzmu społecznego czy wręcz mobbingu. Bo plotka może być też jednym z mechanizmów manipulowania innymi, nawet do tego stopnia, że staje się elementem przemocowym.

Da wtedy poczucie władzy – złudne lub prawdziwe. Ale co jeszcze?

Kontroli nad sytuacją. Rozgrywania innych pod swoje dyktando. Ale pozwoli też zaspokajać wewnętrzną potrzebę bycia w niejasnych relacjach – niektórzy tak mają, że lubią intrygi, spiskowanie, knucie. Oraz – poprawiać wizerunek własny. „Zobaczcie, jak on się zachowuje”, „Co on w ogóle wyprawia?!”, „Ależ to jest niedopuszczalne!”. Przecież gdy porównuję się z osobą oplotkowywaną, to tym samym stawiam siebie w korzystniejszym świetle. A to nic innego jak efekt brilliant but cruel, jak opisała go Teresa Amabile. W największym skrócie polega on na tym, że osoby krytykujące postrzegamy jako okrutne, ale jednocześnie inteligentne. Dwa, uznajemy, że są one niejako ponad innymi. Szczególnie że one same przyznają sobie moralne prawo do wyznaczania norm w grupie, mówienia, co jest dobre, a co nie, co można, a czego nie można robić.

Inna sprawa, że takie osoby przy okazji doskonale maskują swoje słabe umiejętności komunikacyjne.

Jeśli mam niską otwartość na szczerość w relacji, okazywanie własnych emocji, tym chętniej zajmę się sytuacją i emocjami innych. Nie umiem mówić o sobie, to chętnie obgadam innych. Przeniosę uwagę na innych. Ale, o czym rzadziej się mówi, to może być też mechanizm radzenia sobie ze stresem czy trudnościami – nie chcę, żeby pytali, co u mnie w domu, to szybko wrzucę temat zastępczy: „A słyszeliście, że Kaśka dostała spadek?”.

Albo od razu zaatakuję tych, których nie ma.

Tak, bo aż 70 proc. plotek dotyczy nieobecnych. Ale to też nie takie proste, bo najpierw, jak pokazały analizy konwersacyjne, upewnię się, czy otoczenie jest na to gotowe – to się nazywa presekwencją. Rzucę niezobowiązująco „A wiecie, że…” i będę obserwować reakcję. Czy rozmówcy z zaciekawieniem zwracają się w moją stronę, unoszą brwi, otwierają szerzej oczy, przestają rozmawiać ze sobą. Jeśli tak, to mam ich przychylność i zgodę na kontynuowanie tematu.

Skoro już o wstępie do plotkowania mowa, to kiedy to się w ogóle zaczyna?

Można przypuszczać, że pierwsze oznaki pojawiają się już około trzeciego roku życia, kiedy zaczynamy funkcjonować w grupie społecznej. Ale oczywiście cele plotkowania są wtedy inne, pomieszane, chaotyczne, często wymuszone przez dorosłych na zasadzie „A jak twój kolega się dziś zachowywał w przedszkolu?”. To raczej ćwiczenie w komunikowaniu się. Dopiero około siódmego roku życia mamy do czynienia z regularnym plotkowaniem. To czas, kiedy potrafimy przyjąć perspektywę innej osoby i widzieć łańcuch przyczynowo-skutkowy, w tym korzyści wynikające z plotkowania.

A jak plotkujemy, kiedy już podrośniemy?

Tym chętniej, im mniejsza świadomość własnych stanów emocjonalnych. Im mniej tolerancyjni będziemy. I im chętniej sięgać będziemy po stereotypy. Bo jak Kowalski się rozwodzi – a w grupie ceni się tradycyjne wartości – i do tego nie kryje się ze swoją radością, bo mówi, że „nareszcie zacznie czerpać z życia pełnymi garściami”, to szybko się znajdzie na cenzurowanym.

A kto jeszcze będzie mieć większą tendencję do plotkowania?

Kobieta czy mężczyzna? Nie ma znaczenia. Liczą się raczej cechy indywidualne, szczególnie – osobowościowe. W plotkowaniu mogą przodować osoby z cechami osobowości z pogranicza i z wysokim poziomem psychopatii. Te pierwsze lubią prowokować, same być w sytuacjach ekstremalnych i innych w nich stawiać. Drugie – rozgrywać i manipulować innymi, także przez plotkowanie. Inna rzecz, że służyć też temu będą określone środowiska.

Czyli jakie?

Powiem tak: jeśli w otoczeniu nie ma przyzwolenia na nieetyczne zachowania, łamanie reguł i zasad społecznych, to nie ma też zgody na rozpowszechnianie absurdalnych i nieprawdziwych informacji. „A co ty za głupoty opowiadasz?” – padnie. Kiedy z kolei w firmie panuje atmo sfera naśmiewania się z innych i widoczna jest tendencja do traktowania drugiego instrumentalnie, to plotka może się nawet rozwinąć w hejt, usystematyzowaną przemoc. Ten – w szkole czy internecie – bazować będzie dodatkowo na anonimowości i grupowości. I stale rosnąć w siłę – każda kolejna osoba doda coś od siebie, przekręci, włączy kolejne grupy, działy, społeczności…

Jak jeszcze plotkę zmieniły nowe technologie, media społecznościowe?

Sprawiły, że stała się powszechnie dostępna. Bo o ile plotki przekazywane ustnie zatrzymywane są w środowisku, w którym się pojawiły, o tyle do tych w sieci dociera o wiele więcej osób. Po drugie – plotka w internecie rozprzestrzenia się szybciej, i po trzecie – z reguły zyska wcześniej pozory naukowości. Będzie ubrana w różnego rodzaju dane, a to statystykę, a to tytuły naukowe.

Albo też będzie zawierała dużo szczegółów, co pokazuje przykład z Włoch. Pojawiła się tam fałszywa informacja, że tamtejszy senat powołał fundusz dla byłych polityków, którzy nie mogą znaleźć pracy. Jego wartość: 134 mld euro. Za utworzeniem funduszu głosowało 257 senatorów, przeciw było 165.

Mało tego, tym bardziej będziemy gotowi w taką plotkę uwierzyć, bo porusza ona temat, który nas interesuje i angażuje. Przecież fundusz miał być stworzony ze środków, które przekazujemy państwu, z naszych – moich – pieniędzy. A poza tym dotyczy obszarów, w których pozostaje wiele niejasności i niepewności. Z punktu widzenia tych, którzy tę plotkę będą czytać i powielać: oni będą odczuwać większy udział w życiu społeczności. Bo ktoś za chwilę polubi ich post lub komentarz czy wda się w polemikę. Innymi słowy zajmowanie się plotkami pozwoli im włączyć się do społeczności.

Plotka w internecie rozprzestrzenia się szybciej. Z reguły zyskuje pozory naukowości. Będzie ubrana w różnego rodzaju dane, a to statystykę, a to tytuły naukowe

A dlaczego chcemy plotkami w sieci załatwiać też osobiste porachunki?

Bo mamy świadomość, że jak coś jest kontrowersyjne, a plotka z reguły taka właśnie jest, to pewne jest pozyskanie uwagi innych. A jeśli chodzi o świat polityki i celebrycki, czyli osób publicznych, to dzięki temu zyskamy jeszcze większy rozgłos. Poprawę naszych notowań i zepsucie wizerunku innym.

Magazyn DGP 21.12.18 / Dziennik Gazeta Prawna

Naukowcy są jednak sceptyczni co do siły plotki w sieci – eksperyment badaczy z Uniwersytetu Warszawskiego dowiódł, że tylko jedna na 10 tys. plotek na Twitterze ma szansę dotrzeć do ponad 2,5 tys. osób.

Bo też łatwiej jest ją w internecie zweryfikować. Jeśli korzystam z sieci, to mogę wejść na stronę konkretnego ministerstwa i sprawdzić, czy w rzeczywistości był przygotowany projekt utworzenia funduszy dla byłych polityków albo czy NASA rzeczywiście odkryła życie poza Ziemią. Nie muszę iść w tym celu do biblioteki czy szukać eksperta.

To dlaczego jednak tak rzadko weryfikujemy dziwne informacje, które zapełniają sieć?

Bo co do zasady wierzymy przekazom o tych, którzy są dla nas nieosiągalni – pasują nam do obrazu, który chcemy wytworzyć, albo tego, który chcą wytworzyć inni. A poza tym to szybki, prosty i tani sposób na poprawę samopoczucia – bez sprawdzania, jaki jest świat, oraz bez konieczności analizowania każdej sytuacji z osobna. To po prostu wygodny skrót myślowy.