Po rozwiązaniu przez urząd miasta Marszu Polski Niepodległej organizowanego przez narodowców policja wylegitymowała blisko 250 osób. W czasie marszu trzy osoby, w tym policjant, zostały niegroźnie ranne. Policja zatrzymała sześć osób podejrzanych o propagowanie zakazanych treści.

Jak poinformował rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski, w niedzielnym marszu uczestniczyło 9 tys. osób. "Dzięki działaniom policji nie doszło do zbiorowego zakłócenia ładu i porządku" – powiedział Petrykowski. Dodał, że "wydarzył się incydent", w wyniku którego niegroźnie ranne zostały dwie osoby cywilne i policjant.

Petrykowski w przesłanym w niedzielę komunikacie poinformował, że do incydentu doszło w miejscu, które już wcześniej prezydentowi Wrocławia wskazywali policjanci. „Funkcjonariusze w piśmie przesłanym do prezydenta zwracali uwagę na to, że prezydent wyraził zgodę na organizację kolejnego zgromadzenia bezpośrednio przy trasie przemarszu. Ta sytuacja niesie za sobą zagrożenie dla bezpieczeństwa. Pismo skierowane do prezydenta pozostało bez odpowiedzi, dlatego policjanci z własnej inicjatywy przeprowadzili w newralgicznym miejscu dodatkowe zabezpieczenie techniczne i osobowe. Dzięki temu, nie doszło do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy uczestnikami obu zgromadzeń” – przekazał rzecznik.

Petrykowski poinformował też, że po rozwiązaniu przez urząd miasta zgromadzenia, funkcjonariusze wylegitymowali blisko 250 osób. „Wobec tych, którzy nie zastosowali się do polecenia rozejścia, będą kierowane do sądu materiały w związku z wykroczeniem. Dotyczy to również organizatorów zgromadzenia” – powiedział rzecznik.

Jak dodał, podczas marszu policjanci zatrzymali sześć osób podejrzewanych o propagowanie zakazanych treści. „Obecnie policjanci analizują dalej materiał zarejestrowany podczas przebiegu zgromadzenia, w celu identyfikacji osób, które m.in. odpalały race” – powiedział Petrykowski. Funkcjonariusze wyjaśniają też sprawę dotyczącą zranienia dwóch osób i funkcjonariusza. Jak poinformował rzecznik, wytypowano osobę podejrzewaną o rzucenie niebezpiecznymi przedmiotami w kierunku zranionych osób, a na stronie dolnośląskiej policji opublikowano jej wizerunek. "Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu wyznaczył nagrodę 5 tys. złotych za przekazanie informacji o sprawcach uszkodzenia ciała” – dodał.

Niedzielny marsz został rozwiązany na samym końcu, gdy dotarł już na wrocławski Rynek. O jego rozwiązaniu poinformował przedstawiciel Urzędu Miejskiego Wrocławia. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz na Twitterze napisał, że polecił obserwatorowi urzędu, żeby wydał decyzję o rozwiązaniu marszu. "Z uwagi na brak wsparcia policji informacja nie mogła zostać skutecznie przekazana organizatorowi" – napisał na Twitterze Dutkiewicz.

Jak podkreślił, "obserwatorzy będący na miejscu zostali wypchnięci poza marsz". "Pomimo próśb kierowanych do policji o wsparcie, obserwatorzy nie otrzymali na czas eskorty funkcjonariuszy. W końcu w obecności dowódcy zabezpieczenia zakomunikowano organizatorowi informację o rozwiązaniu marszu" – napisał Dutkiewicz.

Dolnośląska policja poinformowała w niedzielę wieczorem na Twitterze, że policjanci byli w stałym kontakcie z obserwatorami marszu z Urzędu Miejskiego. „To właśnie oni osobiście towarzyszyli Pani Obserwator gdy informowała o rozwiązaniu zgromadzenia” – napisano.

Organizatorem Marszu Polski Niepodległej był m.in. Piotr Rybak, który został prawomocnie skazany za spalenie w 2015 r. na wrocławskim rynku kukły symbolizującej Żyda, i były ksiądz Jacek Międlar.