Profesor Agnes Bénassy-Quéré, doradca premiera Francji Édouarda Philippe’a, tłumaczy DGP, jak, zdaniem Paryża, powinno wyglądać reformowanie Unii Europejskiej.
Jak będzie przebiegać dalsza integracja strefy euro?
Jest kilka filarów integracji. Pierwszym jest wspólny rynek, na którym nie ma jeszcze pełnego przepływu usług oraz siły roboczej w ramach całej Unii. Chodzi o to, aby ten przepływ był swobodny. Drugim filarem jest integracja finansowa. Przekonaliśmy się, że jej potrzebujemy podczas kryzysu finansowego. Wówczas kapitał wyparował. Dlatego potrzebujemy paneuropejskich banków i efektywniejszego rynku kapitałowego w Unii, by finansować małe i średnie firmy oraz inwestycje. Kolejnym aspektem, i dotyczy on strefy euro, jest polityka monetarna. Działania Europejskiego Banku Centralnego i polityka zerowych stóp procentowych nie wystarczą dla utrzymania 2-proc. celu inflacyjnego. Mamy dwie opcje: koordynację fiskalną oraz stworzenie wspólnego budżetu strefy euro, który mógłby uzupełniać politykę monetarną i pomagać w utrzymaniu celu inflacyjnego. Nie chodzi o ujednolicanie czy tworzenie nowych podatków, ale przesunięcie części dochodów fiskalnych z poziomu narodowego na unijny. Nie chcemy, aby w sytuacji kryzysu jakiś kraj musiał ciąć wydatki budżetowe.
Czy nastąpi też uwspólnienie długu członków strefy euro? Chce tego prezydent Emmanuel Macron, ale kanclerz Angela Merkel zachowuje ostrożność.
Nie chodzi o uwspólnienie długu dla samego uwspólniania, ale o wspólny budżet strefy euro. W pewnym sensie mamy już wspólny dług – emituje go Europejski Mechanizm Stabilności, w pewnym sensie również Komisja Europejska, podobnie czyni Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Prezydent Macron chce jedynie zdolności fiskalnej na poziomie strefy euro, która umożliwiałaby krajom pożyczanie środków w celu stabilizacji fiskalnej. W dobrych czasach można by środki spłacać, a w złych – pożyczać.
Co ze wspólną polityką zagraniczną?
Wspólna polityka zagraniczna nie dotyczy tylko strefy euro, lecz całej Unii. Unia nie odgrywa wystarczającej roli w kontekście silnych Chin, prezydenta Donalda Trumpa w USA i prezydenta Władimira Putina w Rosji. Potrzebujemy wspólnej polityki zagranicznej np. po to, aby jako jeden podmiot negocjować ceny ropy i gazu oraz mieć silniejszą pozycję na rynku.
Co jeszcze?
Obecny budżet Unii kończy się w 2020 r. Priorytetami kolejnego powinny być bezpieczeństwo, obrona i badania finansowane z poziomu unijnego. Należy zredukować unijne transfery na fundusze strukturalne, bo ujednolicanie się gospodarek właśnie się dokonuje. Zmiana priorytetów oznacza również ograniczanie wydatków na wspólną politykę rolną. Cały rynek unijny został otwarty na sprzedaż produktów rolnych (nie ma niebezpieczeństw sanitarnych), zatem rolnictwo nie powinno być w tak znaczącym stopniu finansowane na poziomie unijnym, co najwyżej na narodowym. Oczywiście są regiony, np. w Alpach, gdzie rolnictwo nie jest opłacalne, ale m.in. z powodów ekologicznych chcemy mieć tam uprawy. Musimy ustalić wyjątki wciąż podlegające dotowaniu i stopniowo zmniejszać transfery na resztę obszarów rolniczych.
Dyrektywa o pracownikach delegowanych powinna zostać zreformowana? Czy ci pracownicy są problemem dla Francji?
Pracownicy delegowani jako tacy nie są problemem. Idea delegowania ma sens i powinna zostać zachowana. Problemem są liczne nadużycia przy zatrudnianiu takich pracowników. Pierwszym krokiem powinna być wymiana informacji. Obecnie pracownicy delegowani muszą wypełniać formularz A1, a ich firmy – płacić składki na ubezpieczenie społeczne w ich macierzystych krajach. Jednak nie ma wspólnej unijnej bazy danych. Często się zdarza, że pracownicy nie mają formularzy A1 i nie można ustalić wszystkich faktów dotyczących delegowania czy rzeczywistej aktywności firm, które ich delegują. Rozwiązaniem, które proponuję, jest platforma pracowników delegowanych. Znalazłyby się tam wszystkie informacje o pracowniku, kraju, z którego jest delegowany, firmie oraz składkach i podatkach, które są przez nich opłacane. Weryfikacja powinna być możliwa online w czasie rzeczywistym.
To kwestia techniczna.
Ale od tego powinniśmy zacząć. Można zmienić dyrektywę o pracownikach delegowanych, ale jeżeli nie ma żadnej kontroli, nowe prawo nie będzie działać. Trzeba kontrolować prawidłową implementację prawa. Aby to robić, należy zwiększyć zdolności kontrolne organów odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie rynku pracy i polityki społecznej.
Co z unifikacją składek na ubezpieczenia społeczne i wyrównywaniem kosztów pracy w krajach Unii?
Rozumiemy, że w krajach o mniejszym PKB per capita pensje i koszty pracy są niższe. Przestrzeganie dyrektywy o pracownikach delegowanych oznacza, że zatrudnianie pracowników z Polski wcale nie jest tańsze. Taki pracownik nie może zarabiać mniej, niż wynosi minimalna pensja we Francji, a składki na ubezpieczenie społeczne w Polsce są wyższe niż te we Francji. Zatem problemem nie są sami pracownicy delegowani, ale nadużycia. Obecnie jest tak, że z deklaracji wynika, iż pracownicy z Polski pracują 35 godz. tygodniowo, a w rzeczywiści pracują np. 50 godz. Funkcjonują firmy wydmuszki, które istnieją tylko po to, by wysyłać pracowników delegowanych. Nie postulujemy wyrównywania kosztów pracy i pensji. Możemy za to dyskutować o standaryzacji pensji minimalnej w Unii w relacji do średniej pensji w danym kraju. Dobrym rozwiązaniem byłaby standaryzacja płacy minimalnej na poziomie 40 czy 50 proc. średniej krajowej danego państwa. We Francji relacja ta wynosi około 70 proc. To problem.
Francja chce zaostrzenia kontroli granicznych. To potrzebne?
Powinniśmy wydawać więcej na ochronę zewnętrznych granic Unii. Ci, którzy przekraczają granice Unii, mogą się potem swobodnie poruszać w jej środku. Problemem jest to, że budżet UE jest ograniczony (1 proc. PKB), a my potrzebujemy więcej kontroli, aby zapewnić bezpieczeństwo.
A co z kontrolą wewnętrznych granic poszczególnych państw?
W strefie Schengen istnieją tylko kontrole czasowe. Normalnie nie powinno ich być. Gdyby kontrole na wewnętrznych granicach zostały wprowadzone na stałe, ograniczyłoby to transfer produktów, ludzi i usług w Unii. Według naszych szacunków kosztowałoby to 0,8 proc. unijnego PKB, czyli dużo. Jednak to, że nie ma kontroli na wewnętrznych granicach, nie oznacza, iż policja i inne służby nie mogą kontrolować dokumentów osób podróżujących np. metrem w Paryżu czy Warszawie. Takie kontrole mogą się zdarzać i powinny być również dokonywane w przyszłości.
Co postuluje Francja?
Wymianę informacji. Nasze bazy danych nie są dziś w pełni skoordynowane. Po ataku terrorystycznym w Paryżu jeden ze sprawców uciekł, bo francuska i belgijska policja nie miały dostępu do wszystkich informacji. Musimy inwestować w platformy informacyjne i sieć oraz technologie.