Wiceszefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer na czwartkowym briefingu powiedziała, że protestujący na sali plenarnej posłowie zostali poinformowani, że łamią Regulamin Sejmu, za co grożą kary. "Wczoraj wyciągnięta dłoń, dziś groźby" - powiedziała Lubnauer.

Przypomniała, że prezes PiS Jarosław Kaczyński w środę mówił o "wyciągniętej ręce" do opozycji. Dzisiaj - dodała - "straszą nas przy pomocy Straży Marszałkowskiej, grożą nam". Jak mówiła, posłowie wchodzący obecnie na salę plenarną informowani są przez strażników, że łamią Regulamin Sejmu.

"Przed chwilą padły groźby, że grożą nam kary ponieważ łamiemy Regulamin Sejmu. Zwróćmy uwagę na tę strukturę zdarzeń. Wczoraj wyciągnięta dłoń, dzisiaj mamy groźby" - powiedziała Lubnauer.

Kaczyński podczas środowego wystąpienia mówił m.in. o "instytucjonalizacji" i "umocnieniu pozycji w parlamencie klubów opozycyjnych". Prezes PiS mówił, że powinna istnieć instytucja szefa opozycji, który miałby pewne uprawnienia lub nawet przywileje; do dyskusji jest też możliwość, by opozycja układała porządek obrad co piątego posiedzenia Sejmu. Kaczyński wyraził nadzieję, że "ta ręka wyciągnięta w tym świątecznym czasie nie zostanie odrzucona".

Posłanka Nowoczesnej zaznaczyła, że posłowie muszą zostać w Sejmie, by Polacy mogli zostać na święta w domu. "Musimy zostać w Sejmie, dlatego, żeby Polacy widzieli naszą determinację, żeby widzieli, że coś się dzieje" - powiedziała.

Jak dodała, protest odbywa się dlatego, że 33. posiedzenie Sejmu cały czas trwa. "I my trwamy na sali sejmowej" - powiedziała. "Wiemy, że budżet państwa został przyjęty z wszelkimi możliwymi błędami. Wiemy, że cały czas marszałek Kuchciński ginie w swoich błędach i kłamstwach. Wiemy, że nie zostało sprawdzone kworum, sekretarze, którzy zostali wywołani, nie byli na sali sejmowej. Wiemy, że to co jest na stenogramie, jest nieprawdą" - powiedziała posłanka Nowoczesnej.

Według Lubnauer ze stenogramu obrad na Sali Kolumnowej z ubiegłego piątku wynika, że posłowie chcieli składać wnioski formalne, do czego ich nie dopuszczono, że chcieli być na sali, do której nie mogli wejść.

"To powoduje, że budżet musi być jeszcze raz przyjęty. Zwracaliśmy się już wielokrotnie do PiS: +przegłosujecie jeszcze raz ten budżet. Macie większość, możecie to zrobić+. Państwo zasługuje, by mieć legalny budżet. Trwamy i będziemy trwać na sali sejmowej" - zaznaczyła wiceszefowa Nowoczesnej.

W ubiegły piątek w Sejmie posłowie opozycji zablokowali mównicę sejmową, w reakcji na planowane zmiany w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz na wykluczenie z obrad jednego z posłów PO. Obrady zostały wznowione przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego na Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. W głosowaniach udział wzięli przede wszystkim posłowie PiS oraz dwóch posłów klubu Kukiz'15. Zdaniem opozycji, przeprowadzone w ten sposób głosowania są nielegalne. PiS zapewniało, że nie doszło tu do złamania prawa, a przestępstwo popełniła opozycja, blokując mównicę.

W opublikowanym w środę przez Kancelarię Sejmu oświadczeniu komendant Straży Marszałkowej stwierdził, że "nie było żadnego polecenia związanego z rzekomym blokowaniem dostępu dla posłów opozycji do Sali Kolumnowej, w której kontynuowano posiedzenie Sejmu; wstęp był umożliwiony wszystkim posłom po zakończeniu posiedzenia klubu PiS, przez wejście główne do Sali Kolumnowej".

Poseł PSL Krystian Jarubas i posłanka Kukiz'15 Elżbieta Borowska oświadczyli w czwartek, że nie brali udział w piątkowych głosowaniach w Sali Kolumnowej i nie liczyli głosów. Oboje zostali wymienieni przez marszałka Sejmu na wstępie piątkowych głosowań na Sali Kolumnowej wśród 10 posłów-sekretarzy powołanych do liczenia głosów.

Marszałek Kuchciński poinformował w czwartek na twitterze, że "głosy w Sali Kolumnowej podczas 33. posiedzenia Sejmu były liczone przez ośmiu posłów sekretarzy; dwóch do tego wyznaczonych się nie stawiło".